niedziela, 13 stycznia 2013

23 listopada 2012 Mayotta






23 listopada 2012 r.

Mayotta







Z samego rana porządne francuskie jedzenie. Stół szwedzki, wędlina, ser, dżemy, jogurty i owoce. . Wbrew ostrzeżeniom pracowników hotelu postawiamy jechać na plażę Sazilay,gdzie żółwice morskie składają jajka. Pracownice hotelu twierdziły że Mayotta jest bardzo niebezpieczna a na plaży mogą nas napaść i nawet zamordować. Nie bardzo dajemy wiarę tym opowieściom, ale na wszelki wypadek wszystkie wartościowe przedmioty zostawiamy w hotelu w sejfie. Ruszamy na postój taxi-brousses. Tam o 8.00 ruszamy w drogę z bardzo sympatycznym kierowcą. Naszym celem podróży jest Moutsamoudou. Po drodze samochód zatrzymuje żandarmeria. Sprawdzają nasze dokumenty, pytają gdzie jedziemy. Stwierdzają że plaże  Sazile są piękne i warte zobaczenia oraz, że  tylko trochę niebezpieczne. Kierowca podwozi nas do punktu startowego trasy turystycznej. Umawiamy się z nim o godzinie 15 na powrót. Ruszamy brzegiem oceanu. Droga prowadzi albo po plaży albo  wysokim nasypem. Musimy się wspinać. Jest bardzo gorąco. Droga nie jest trudna, ale  jest dużo kamieni. Mijamy mnóstwo baobabów. Ale są inne niż na Madagaskarze. Bardzo grube  z ogromnymi konarami. Przypominają te  afrykańskie. Po drodze  mijamy liczne jaszczurki które umykają nam spod nóg. Jesteśmy same na trasie. Raz idziemy górą, a raz plażą. Plaże i zatoczki malownicze, a ich urodę podkreśla całkowity spokój i pustka . Plaże są w poprzek poorane tak jakby przejechał po nich czołg. Są to ślady żółwic, które czołgały się po plaży, by w najodleglejszym miejscu od wody złożyć jaja. Wykopują one ogromne doły składają tam jaja i zasypują je tworząc  górki. Plaże są usiane takimi dołami i górkami. Jest to znak że żółwice poskładały tam jaja. Natomiast ślady ich marszu po plaży świadczą o tym ile żółwic ostatniej nocy składało jaja na tej plaży. Pluskamy  się w morzu. Woda jest ciepła jak w wannie. Właściwie mogłaby być trochę chłodniejsza, bo po marszu w takim upale przyjemniej byłoby się ochłodzić. Woda jest wyjątkowo słona, a przecież to ocean a nie morze. Każda plaża jest inna. Różnią się kolorem piasku.i składem, ale wszystkie są tak nagrzane, że piasek  gdy wpadnie do sandała  to parzy. Wspinamy się znów w górę. W pewnym momencie słyszymy znajome chrumkanie. To na drzewie siedzą lemury. maki Patrzą na nas swoim zdziwionym wzrokiem. Znowu droga przez las. W pewnym miejscu spotykamy mnóstwo wydm o różnych kolorach piasku- brązy, czerwienie bordo, czarne. Są bardzo malownicze, przypominają Charamel na Mauritiusie ,W pewnym momencie  schodzimy na ogromną długą piaszczystą plażę z drobniutkim piaskiem.Jest na niej mnóstwo śladów nocnej działalności  żółwic. Ta plaża to ich ulubione miejsce na składanie jaj. Brzegi plaży są całe skopane. Właściwie są tam tylko leje i górki. Rosnące drzewa mają podkopane korzenie. To też skutek działalności żółwic.Na plaży znajdujemy malutkiego świeżo wyklutego żółwika. Niestety jest martwy nie zdążył do wody. Jest nam bardo przykro. Zbieramy muszelki na plaży i kapiemy się. Musimy wracać, bo nie zdążymy na tax-brousse. Na plaże przyjeżdżają trzy motorówki z dziećmi.Robi się  gwarno. Jeden z opiekunów radzi nam iść dalej drogą  zamiast wracać z powrotem decydujemy się iść dalej,  Znowu droga przez las.pod górę. Jesteśmy wykończone. Upał bardzo daje się we znaki. Mijamy liczne drzewa mango ale owoce nie są jeszcze dojrzałe. Próbujemy -są kwaśne. W pewnym momencie Lidka dostrzega ogromny owoc Jack- fruita. czyli drzewa chlebowego. Za pomocą drąga strąca go na ziemię, Owoc jest ogromny waży około 3 kilogramów. Próbujemy dobrać się do środka.Mamy tylko mały scyzoryk. Z najeżonej krótkimi kolcami skórki wydobywa się biała kleista masa. Usiłujemy rozbić owoc o kamień ale bezskutecznie. W końcu  upaćkane  białą kleistą masą poddajemy się. Idziemy dalej. Nie widać końca drogi.W końcu w oddali pojawiają się dachy domów. Ale to jeszcze godzina drogi. Mijamy plantację bananów. Też niestety niedojrzałe. W końcu docieramy do osady Dapani. Tu spragnione rzucamy się na zimną colę i tonic. Mamy pół godziny, by dotrzeć na miejsce spotkania z naszym kierowcą taxi-broussa. Na drodze nie ma praktycznie ruchu.W końcu  łapiemy okazję. Kierowca podwozi nas na przystanek w Moutsamoudou. Po kilku chwilach podjeżdża nasz  taksówkarz.Po drodze ucinamy sobie pogawędkę z taksówkarzem. Zmęczone, brudne wracamy do hotelu, Po krótkim czasie ruszamy na miasto. Trochę łazikujemy a potem ruszany na kolację do restauracji rybnej Maona. Restauracja uchodzi za jedną z najlepszych na wyspie. Rzeczywiście dania są pyszne ale ceny też odpowiednie.

co chwila wzdychałyśmy z zachwytu
piękna pogoda, zieleń i ocean


Na Mayotcie są baobaby afrykańskie

to zupełnie inny gatunek niż rosnące na Madagaskarze


pod drzewami leżały owoce baobabu

kolorowy ptaszek dał się sfotografować

widoki  marzenie

potężny baobab

wędrówka szlakiem

bliźniaki?

kolejna piękna zatoczka
jaszczureczki uciekały nam spod nóg

cóż to za kowboj


Lidka rusza do walki z przeciwnościami losu
przepiękne kwiaty

widoki wspaniałe
kamienista plaża

takie plaże to marzenie 

fragmenty muszli znalezione na plaży


to nie są ślady czołgów a żółwic

plaża dzika plaża....

spacer dziką plażą
zawartość owocu baobabu


kolorowa  ziemia




kolorowa ziemia
Temida wyważa racje stron




na czarnej plaży też grasowały żółwice
wykopane doły to ślady działalności żółwic


badanie ciepłoty wody

piaszczysta wyspa 
samotne drzewo i bezkres oceanu

ślady działalności żółwic




na tej plaży też w nocy były żółwice

baobab  potrójny

plaża marzenie

mały żółwik nie zołał dotrzeć do wody


pod baobabem

lemur maki zdziwiony naszą obecnością

czyżby chciał powiedzieć "witam panie"

jeszcze jedna plażą



tutaj żółwic było  wiele

na Majotcie są też góry

droga wiodła raz plażą raz górami

żółwice podkopały korzenie drzew
takie dziury wykopują żółwice
Lidka walczy z owocem jackfruita
to drzewo niechybnie się przewróci podkopane przez żółwie
na twardym podłożu  korzenie rosną na wierzchu
piękna zatoka
niestety banany były niedojrzałe
widok na zatokę
tak wyglądałyśmy po wycieczce
szczęśliwa Lidka z Coca Colą

kolorowe owoce i kolorowe sprzedawczynie


na ulicy Mamoudzou

owoce sprzedawane na ulicy

wieczór w marinie

spotkany rastafarianin

w porcie

Stolica Mayotty to Mamoudzou

szczęśliwe po szczęśliwym dniu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz