25 listopada 2012 Reunion
 |
droga do cyrków |
Po upojnej nocy - nie naszej a kreoli- ruszmy na lotnisko by wypożyczyć samochód. Na piechotę pustymi ulicami Saint Denis wędrujemy na przystanek taxi-brousse. Dogadujemy się z kierowca i ruszamy na lotnisko. Tam jest chyba z 10 różnych firm wynajmujących samochody. Niestety odbijamy się od kolejnych okienek, bo nie mają żadnego samochodu. Zaczynam już wątpić. Na szczęście jest biuro nikomu nieznane w którym mają renault clio za 55 euro za dzień. Oczywiście bierzemy go. Okazuje się że jeszcze jest dopłata lotniskowa 26 euro. No trudno jakoś to przeżyjemy.Ruszamy do hotelu po bagaże. Nie mamy mapy miasta tylko wycinek w którym znajduje się nasz hotel. Nie możemy trafić do hotelu. Kręcimy się wkoło. Pytani ludzie dają różne odpowiedzi. Wreszcie trafiamy na przytomnego rowerzystę , który doprowadził nas do hotelu. Jechałyśmy z prędkością roweru blokując ruch na ulicy. Ale najważniejsze docieramy do celu. Bierzemy bagaże robimy zakupy na drogę i ruszamy. Naszym celem na dzień dzisiejszy jest zwiedzenie cyrku Salazie. Na Reunionie są doliny powulkaniczne zwane cyrkami. Takich cyrków jest na Reunionie 3 Mafate, Salazie i Cilaos. Salazie jest najbliżej więc jedziemy do niego.Początkowo droga piękna dwupasmowa wzdłuż oceanu. Po 20 kilometrach odbijamy w głąb lądu. Zaczyna się kręta wąska droga. Jedziemy wzdłuż gór bardzo stromych, ale porośniętych tak bujną roślinnością jakiej jeszcze nie widziałyśmy. Niesamowicie strome zbocza spadające z góry dziesiątki wodospadów czynią to miejsce jedynym w swoim rodzaju. Bez przerwy zatrzymujemy się przy punktach widokowych, robimy zdjęcia i jęczymy z zachwytu.Zdjęcia nie oddają piękna tych miejsc.Taka droga jest przez około 30 kilometrów. W jednym miejscu na długiej zielonej skale znajduje się około 11 wodospadów. Widok oszałamiający. Dojeżdżamy do miasteczka Hell-Bourg. Jest to śliczne miasteczko przepięknie położone. Zachowały się tu liczne domki kreolskie. Zatrzymujemy się pod kościołem i zaglądamy na cmentarzyk. Jest to urocze miejsce. Wygląda jak ogródek, a nie cmentarz.Wprost tonie w kwiatach. Wracamy do centrum miasteczka. Tam urocze uliczki, sklepiki i restauracje, a wokół ponad miastem bujna zieleń. Decydujemy się pójść na wycieczkę do trzech kaskad. Droga biegnie ostro pod górę. Szlak nie jest dobrze wytyczony. Jedyny znak to wydeptana ścieżka. Po drodze mijamy parę turystów , oni zrezygnowali z dalszej drogi, bo według nich będzie deszcz. My się nie poddajemy pniemy się do góry. Po 45 minutach wspinaczki docieramy do wodospadów. Prezentują się wspaniale na tle bujnej roślinności. W miasteczku odwiedzamy sklepy z pamiątkami, ale jest strasznie drogo. Ruszamy w dalszą drogę. Zaczyna padać deszcz. Chcemy dotrzeć jak najbliżej wulkanu ,by jutro móc go podziwiać wcześnie rano. Ponownie pokonujemy niezwykle krętą i stromą drogę tym razem w dół Jest bardzo ślisko, bo pada deszcz. Docieramy do autostrady tu gładko i sucho ale po kolejnych 20 kilometrach znów odbijamy w głąb lądu. Teraz jest jazda bez trzymanki. Leje deszcz, zakręty, stromizny i jadące z naprzeciwka samochody. Prędkość 20-30 kilometrów. Dojeżdżamy do Bourg Murat. Jest to miasteczko – baza wypadowa na wulkan. Już przed miasteczkiem zaczynamy szukać hotelu. Wszystko zajęte. Nawet łóżka w sypialni wieloosobowej. Spotykamy Anglików którzy decydują się na nocleg w nieczynnym hotelu, który jest w remoncie, a pokoje to jeden wielki bałagan. Koszt takiego luksusu 40 euro. Nie decydujemy się. Szukamy dalej. Wszystko pełne. W jednym z gospodarstw agroturystycznych właścicielka próbuje nam pomóc . Dzwoni do licznych pensjonatów i hoteli. Wszędzie komplet gości. W końcu znajduje nam gospodarstwo agroturystyczne niedaleko miasta. Jedziemy tam. Jest pokój ale znowu z jednym łóżkiem. Czy ja już będę skazana na spanie z Lidką? Ale jesteśmy bardzo szczęśliwe że mamy gdzie spać. Pokój jest czyściutki z łazienką. Zjadamy kolację i cieszymy się że nie musimy spać w samochodzie.
 |
zieleń wszechogarniająca |
 |
widoki niesamowite |
 |
pomnik matki z dzieckiem |
 |
można zaśpiewać zielono mi |
 |
jeden z setek wodospadów |
 |
wnętrze Reunionu jest górzyste |
 |
typowy kreolski domek |
 |
drzewa zrosły się tak że utworzyły tunel |
 |
nieznane nam owoce |
 |
każdy centymetr kwadratowy jest porośnięty |
 |
Lidka pod bambusami |
 |
droga do 3 kaskad |
 |
wszystko zarośnięte |
 |
czasem trzeba przeskoczyć dtrumyk |
 |
niebieskie hortensje rosną tutaj w lesie |
 |
po drodze spotkałyśmy ptaszka |
 |
kreolskie domy są ozdobione kwiatami |
 |
nawet na stromych zboczach jest zielono |
 |
naliczyłyśmy w tym miejscu kilkanaście wodospadów |
 |
góry mają jajowaty kszałt |
 |
góry mają jajowaty kszałt |
 |
przepiękne kształty |
 |
malownicza droga |
 |
malowniczy widok |
 |
wodospady małe i duże |
 |
piękny kolorowy cmentarz |
 |
tu niewątpliwie mieszka miłośnik kotów |
 |
przy trzech kaskadach jest kapliczka |
 |
wodospad w 3 kaskadach |
 |
napotkane po drodze dzieci |
 |
mała kreolka |
 |
główna ulica Hell Bourga |
 |
kolejne wodospady przy drodze |
 |
ogromne paprocie |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz