19 listopada 2013 r. Yap
W nocy
lało jak z cebra. Ale poranek słoneczny. Rano przychodzi facet i
wręcza nam rachunek. Mało nie zemdlałyśmy. Policzył za 4 noce, na
dodatek cenę o 50 procent wyższą niż ustalałyśmy, a za
zmieniony pokój jeszcze drożej. Wkurzyłyśmy się i go
pogoniłyśmy. Przyszedł z nowym rachunkiem z jedną niższą ceną,
ale też inną niż ustalaliśmy. W końcu napisałam mu ile zapłacę
i przyniósł 3 rachunek, z którym się zgodziłyśmy Ale niestety powiedział nam, że pokój musimy opuścić o 3 po południu, Samolot
mamy po północy. Pakujemy się i zostawiamy bagaże w
przechowalni. Idziemy połazić po mieście. Kupujemy pamiątki.
Zostajemy zaproszone do domu jednego z mieszkańców. Pan tylko w
przepasce jego żona siedzi na podłodze zwija włóczkę i też
odziana jest tylko w przepaskę. Robimy zdjęcia. Facet prosi, by mu
przysłać mailem. Jesteśmy zaskoczone skąd on ma adres mailowy,
ale sprawdzimy. Zaglądamy tez do Sądu Najwyższego. Sympatyczna
urzędniczka pokazuje nam salę rozpraw. Wieczór spędzamy w
hotelowej restauracji czekając na samochód na lotnisko. Znowu czeka
nas ciężka noc. Ale to jeszcze nie koniec przygód Właściciel
hotelu w odwecie że nie chciałyśmy zapłacić jeszcze za jedną
dobę i wyczekowałyśmy się o 3 po południu odmówił odwiezienia
nas na lotnisko. Było już ciemno nic nie jeździło. Poszłam do
mieszkania ludzi, którzy mieszkali obok hotelu i poprosiłam o
pomoc. Bez żadnych oporów zawieźli nas na lotnisko. Nawet nie
wzięli żadnej opłaty. Natomiast na lotnisku opłata była . Za
wyjazd z Yap 20 dolarów. Spotkałyśmy Kanadyjczyka który w wieku 9
lat opuścił Polskę z rodzicami i mieszka w Kanadzie. Bardzo
sympatyczny pan. Na Guam docieramy o 3 w nocy. Przechodzimy odprawę
bez problemów. Dostajemy prawo pobytu na Guam do 20 maja 2014 r.
Chyba nie skorzystamy. Załatwiamy na lotnisku hotel i padnięte
rzucamy się do łóżek
 |
mieszkaniec Yap |
 |
sala sądu najwyższego na Yap |
 |
kotek na Yapie |
 |
słuszna porcja obiadowa |
 |
Yapanka w swoim domu |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz