14 listopada 2014 r. Nikaragua Salwador
Dziś na
śniadanie nie ma jajek. Hura!!!naleśniczki z serem posypane
sałatką pomidorowo-cebulową do tego pyszna śmietana zupełnie
jak od baby z targu w Sierpcu w latach sześćdziesiątych sok
pomarańczowy i sałatka owocowa. Wreszcie super śniadanie i bez
jajek.
Taksówka do
autobusu ma przyjechać między 10.20 a 11. mamy trochę czasu więc
ruszamy połazikować po mieście. Lidka chce kupić magnes na
lodówkę. W Nikaragui nie ma takich rzeczy. Zresztą pamiątki są
raczej słabe. Jest bardzo gorąco chociaż dopiero 9 rano. Idziemy
na kawę i sok. Przed 11 przyjeżdża po nas taksówka i podwozi do
biura Tica bus skąd busik ma nas zawieźć na przystanek autobusu. Przyjeżdżają jeszcze Kanadyjczycy. Okazuje się, że chcą zrobić
na nas oszczędności i jedną taksówkę podwieźć nas na
przystanek. Oczywiście jest to niewykonalne 4 bagaże 4 osoby i mała
taksówka. Trzeba robić dwa kursy lub dać dużego busa. Jedziemy
taksówką. Przystanek obskurny. Nasz autobus jedzie z Managui. My
wsiadamy po drodze. Po godzinie czekania podjeżdża nas autobus.
Wcześniej podjeżdżały chickenbusy. Chickenbus to autobus którym
wozi się wszystko. Takim też można jechać do San Salwador ,ale to
już wyzwanie . Osiem godzin w tłoku z kurami, autobus bez okien. Możemy
sobie pozwolić na odrobinę luksusu i wybrać Ticabus. Autobus jest
luksusowy z dwa posiłkami obsługą super. Droga okropna. Dziury
takie że autobus bez przerwy hamuje i rozpędza się. Dojeżdżamy
do granicy z Hondurasem. Nawet nie musimy wysiadać. Wjazd do
Hondurasu to już inny świat. Zwały śmieci przy drogach. Biedne
domy z połatanymi byle jak dachami. Ale przyroda wokół taka sama
zielono, górzyście. Po zmroku docieramy do granicy z Salwadorem.
Też nie musimy się fatygować. Stemple w paszportach na granicy
honduraskiej załatwia kierowca. Natomiast przekroczenie granicy
Salwadoru to z kolei inna bajka. Pogranicznik, a właściwie pograniczniczka
salwadorska wchodzi do autobusy i sprawdza listę pasażerów, ogląda
paszporty coś notuje i nawet stempla nie wstawia. Dobrze trochę
miejsca w paszporcie zaoszczędzone. Potem celnicy. Nami się nie interesują. Wydaje się że koniec. Jednak podjeżdżamy na punkt
policyjny gdzie odbywa się kontrola narkotykowa. Też nie wysiadamy
z autobusu. Nie wiem co robili , ale czekaliśmy godzinę czekając
nie wiadomo na co. Do Salwadoru docieramy na 11. Bierzemy taksówkę
i jedziemy do hotelu zarezerwowanego rano przez Internet. Hotel
raczej siermiężny. No ale najważniejsze że jest łóżko i
łazienka. Witaj Salwadorze
 |
miejscowa szamanka |
 |
dachy w Hondurasie |
 |
chickenbus |
 |
murale to miejscowa specjalność |
 |
w oczekiwaniu na ostatnią kawę w Nikaragui
|
 |
Honduras widziany z autobusu |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz