 |
Lidka gotuje wodę na herbatę |
18 listopada 2016 r. Honduras
Lidka wstała o3 ja później. Pokój taki że herbatę trzeba gotować trzymając czajnik w powietrzu. Ale co tam byle się przespać. Punktualnie o 4 podjeżdża minibus. Zabiera nas , a potem innych turystów i ruszamy do Copan. Oczywiście śpimy w busie. Po ósmej podjeżdżamy na śniadanie. Pijemy niezłą kawę i do tego jakieś ciastko. Około 10 przekraczamy granicę. Idzie wszystko sprawnie. Za wjazd do Hondurasu płacimy po 3 dolary ale w Lampiarach honduraskiej walucie.
W Copan znajdujemy tani hotelik za 21 dolarów. Decydujemy się, bo jest czysty a przecież nie mamy bagaży, więc tylko żeby się przespać. Szybko ruszamy do ruin. Copan to stare miasto Majów opuszczone przez noc i zasypane , zarośnięte drzewami. Częściowo odkryte. Jest to bardzo duży kompleks. Facet z hotelu radzi nam wziąć tuk tuka bo to kilometr drogi. My decydujemy się iść na piechotę. Gdy wychodzimy za miasto Lidkę opuszcza odwaga. Chce wracać i wziąć tuk tuka. W tym momencie podjeżdża tuk-tuk. Facet potwierdza że do ruin 1 kilometr. Wsiadamy za dolara. Jakież było nasze zdziwienie gdy po 300 metrach skręca na parking i oświadcza że to już tu. Bilety kosztują po 15 dolarów, ale cóż przyjechałyśmy to trzeba płacić. Ruiny, a właściwie to co odkopano robią niesamowite wrażenie. Na bardzo zadbanym terenie wystawiono Stelle ołtarze na których składano ofiary również z ludzi. Piękne boisko do peloty – to narodowy sport Majów No i piramidy, świątynie. Pięknie odczyszczone o zrekonstruowane. Największe wrażenie robią schody z hieroglifami . Na 72 stopniach znajdują się napisy w języku Majów. Największa piramida Rossallin jest niedostępna nie można na nią wchodzić. W muzeum odtworzono jej replikę w pierwowzorze. Jutro pójdziemy to obejrzeć. Zwiedzanie zajęło nam ponad 2,5 godziny. Jesteśmy głodne jak wilki. Szukamy jakiejś fajnej knajpki. Wędrując po ulicach w poszukiwaniu wybranej z przewodnika restauracji wchodzimy do innej, w której siedzą turyści. Dobrze trafiamy. Jedzenie bardzo dobre. Gdy zażądałyśmy rachunku kelner przyniósł nam tylko cenę na kartce, Zażądałyśmy rachunku. Już był niższy o 20 lampiarów. A po sprawdzeniu okazało się że wszystko jest z sufitu. W ten sposób rachunek spadł o 100 lampiarów. Przed nami miłe popołudnie. Ładna pogoda niezbyt gorąco. Podziwiamy piękno pokolonialnego miasteczka. Pełno tu hoteli, sklepów z pamiątkami, restauracji, kawiarni. Lidka brodzi po sklepach z pamiątkami. Robimy zdjęcia. Mężczyźni w tym mieście noszą kapelusze i buty jak kowboje. Jest bardzo bezpiecznie. Ludzie uśmiechnięci, życzliwi.chociaż niezbyt uczciwi. Jak mogą to oszukają. Poszłyśmy do kawiarni. Policzyła za kawę podwójne espresso a podała pojedyncze i uważała że wszystko w porządku. Ale te drobne oszustwa nie popsuły naszego wrażenia o miasteczku. Długo po zmroku wracamy do hotelu.
 |
uliczki w Copan są brukowane |
 |
Dodaj napis |
 |
wnętrze jednej z kawiarenek |
 |
w restauracji |
 |
mieszkanie |
 |
na rynku w Copan |
 |
panowie noszą kapelusze |
 |
zmieniam zawód |
 |
uliczka w Copan |
 |
scenka na ulicy |
 |
na krawężniku można posiedzieć |
 |
na uliczce |
 |
fragmenty muru piramidy |
 |
detale z piramidy |
 |
to też ołtarz |
 |
fragmenty z muru |
 |
fragmenty muru |
 |
najwyższa piramida w Copan |
 |
ołtarz na którym składano ofiary z ludzi |
 |
to chyba postać wodza |
 |
kościół w miasteczku Copan |
 |
schody z hieroglifami |
 |
Dodaj napis |
 |
na ruinach miasta wyrosły drzewa |
 |
brama z ozdobami a w tle wulkan |
 |
krokodyla głowa tkwi w piramidzie |
 |
jedna z piramid |
 |
boisko do gry w pelotę |
 |
tego można się bać |
 |
Różne przerażające postaci |
 |
stelle w Copan |
 |
makieta Copan |
 |
papugi przywitały nas w Copan |
 |
papugi stoczyły ze sobą walkę |
 |
wchodzimy do Copan |
 |
stelle w Copan
|
 |
Jesteśmy w Hondurasie |
 |
Tu zatrzymaliśmy się na śniadanie |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz