wtorek, 18 listopada 2014

18 listopada 2016 r. Honduras

Lidka gotuje wodę na herbatę
18 listopada 2016 r. Honduras

Lidka wstała o3 ja  później. Pokój taki że herbatę trzeba gotować trzymając czajnik w powietrzu. Ale co tam byle się przespać. Punktualnie o 4 podjeżdża minibus. Zabiera nas , a potem innych turystów i ruszamy do Copan. Oczywiście śpimy w busie.  Po ósmej podjeżdżamy na śniadanie. Pijemy niezłą kawę i do tego jakieś ciastko. Około 10 przekraczamy granicę. Idzie wszystko sprawnie. Za wjazd do Hondurasu płacimy  po 3 dolary ale w Lampiarach honduraskiej walucie.
W Copan znajdujemy tani hotelik za  21 dolarów. Decydujemy się, bo jest czysty a przecież nie mamy bagaży, więc tylko żeby się przespać. Szybko ruszamy do ruin. Copan to stare miasto Majów opuszczone przez noc i zasypane , zarośnięte drzewami. Częściowo odkryte. Jest to bardzo duży kompleks. Facet z hotelu radzi nam wziąć tuk tuka bo to kilometr drogi. My decydujemy się iść na piechotę. Gdy wychodzimy za miasto Lidkę opuszcza odwaga. Chce wracać i wziąć tuk tuka. W tym momencie podjeżdża  tuk-tuk. Facet potwierdza że  do ruin 1 kilometr. Wsiadamy za dolara. Jakież było nasze zdziwienie gdy po 300 metrach skręca na parking i oświadcza że to już tu. Bilety kosztują po 15 dolarów, ale cóż przyjechałyśmy to trzeba płacić. Ruiny,  a właściwie to co odkopano robią niesamowite wrażenie. Na bardzo zadbanym terenie wystawiono Stelle  ołtarze na których składano ofiary również z ludzi. Piękne boisko do peloty – to narodowy sport Majów No i piramidy, świątynie. Pięknie odczyszczone o zrekonstruowane. Największe wrażenie robią schody z hieroglifami . Na 72 stopniach znajdują się napisy w języku Majów. Największa piramida Rossallin jest niedostępna  nie można na nią wchodzić.  W muzeum odtworzono jej replikę w pierwowzorze. Jutro pójdziemy to obejrzeć. Zwiedzanie zajęło nam ponad 2,5 godziny. Jesteśmy głodne  jak wilki. Szukamy jakiejś fajnej knajpki. Wędrując po ulicach w poszukiwaniu wybranej z przewodnika  restauracji wchodzimy do innej, w której siedzą turyści. Dobrze trafiamy. Jedzenie bardzo dobre. Gdy zażądałyśmy rachunku kelner przyniósł nam tylko cenę na kartce, Zażądałyśmy rachunku. Już był niższy o 20 lampiarów. A po sprawdzeniu okazało się że wszystko jest z sufitu. W ten sposób rachunek spadł o 100 lampiarów. Przed nami miłe popołudnie. Ładna pogoda niezbyt gorąco. Podziwiamy piękno pokolonialnego miasteczka. Pełno tu hoteli, sklepów z pamiątkami, restauracji, kawiarni. Lidka brodzi po sklepach z pamiątkami. Robimy zdjęcia. Mężczyźni w tym mieście noszą kapelusze i buty jak kowboje. Jest bardzo bezpiecznie. Ludzie uśmiechnięci, życzliwi.chociaż niezbyt uczciwi. Jak mogą to oszukają. Poszłyśmy do kawiarni. Policzyła za kawę podwójne espresso a podała pojedyncze i uważała że wszystko w porządku. Ale te drobne oszustwa nie popsuły naszego wrażenia o miasteczku. Długo po zmroku wracamy do hotelu.
uliczki w Copan są brukowane

Dodaj napis

wnętrze jednej z kawiarenek

w restauracji

mieszkanie

na rynku w Copan

panowie noszą kapelusze

zmieniam zawód

uliczka w Copan

scenka na ulicy

na krawężniku można posiedzieć

na uliczce
fragmenty muru piramidy

detale z piramidy

to też  ołtarz

fragmenty  z muru

fragmenty muru

najwyższa piramida w Copan

ołtarz na którym składano  ofiary z ludzi

to chyba postać  wodza

kościół w miasteczku Copan
schody z hieroglifami

Dodaj napis

na ruinach miasta wyrosły drzewa

brama z ozdobami a w tle wulkan
krokodyla głowa  tkwi w piramidzie

jedna z piramid

boisko do gry w pelotę
tego można się bać
Różne przerażające postaci
stelle w Copan
makieta Copan
papugi przywitały nas w Copan
papugi stoczyły ze sobą walkę
wchodzimy do Copan
stelle w Copan


Jesteśmy w Hondurasie
Tu zatrzymaliśmy się na śniadanie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz