środa, 5 listopada 2014

3 listopada 2014 r. Panama

3 listopada 2014 r. Panama
 Rano nadzwyczaj rześkie schodzimy na dół. Czeka na nas kierowca land roverem. Jakie było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że oprócz nas w samochodzie jest jeszcze 7 pasażerów. Oczywiście kłopot z załadowaniem naszych bagaży. Gdybyśmy wiedziały to na pewno nie brałybyśmy walizek. Trudno. Ściśnięci jak śledzie jedziemy przez góry. Droga się kręci. Oczywiście moje problemy lokomocyjne dają znać o sobie. Po trzech godzinach dojeżdżamy do portu. Tu przejmuje nas inny chłopak. Sadza nas na łódkę. Inkasuje połowę kasy i tyle go widziałyśmy. Docieramy na piękną wyspę. Widoki boskie. Już prawie jesteśmy szczęśliwe, ale tu nikt na nas nie czeka. Miejscowi zaczynają kombinować Zarządca wyspy dzwoni do organizatora, ale nic się nie dzieje. Mówi nam że po południu zajmą się nami. Jesteśmy wściekłe. Enrico, bo tak ma na imię zarządca wyspy daje nam namiot byśmy mogły schować walizki i włóczymy się po wyspie. Jest tu mnóstwo turystów. Wyspa marzenie. Malutka może 200 metrów kwadratowych. Około 12 pojawia się chłopak z przystani. Idziemy z nim na lunch - pyszna ryba i płyniemy na następną wyspę. Morze jest wzburzone jesteśmy kompletnie zalane. Lidka się wścieka, że mokra woda zmoczyła ją i wszystko co posiadała, ale złość mija gdy docieramy na wyspę jest jak w raju .Cuuudownie. Biały piasek palmy wokół mnóstwo malutkich wysepek słońce i gorące morze karaibskie. Cudo. Spędzamy tu godzinę i wracamy na poprzednią wyspę, Bierzemy bagaże i płyniemy z innymi ludźmi,  gdzieś do wioski plemienia Kuna. Plemię Kuna było celem naszej wycieczki. To Indianie, którzy kultywują swoje tradycje. Szczególnie kobiety. Gdy osiągają pełnoletniość zakłada im się kolczyk do nosa. Noszą piękne kolorowe stroje z mnóstwem koralików na nogach i rękach. Docieramy do naszej wioski i naszego hotelu. Takiego prymitywu jeszcze nie miałyśmy. Lidce bardzo się podoba. Ja znowu mam problem szczura, ale będę spała na górze łóżka piętrowego. Może nie przyjdzie do mnie. Śpię na piętrze, bo łóżko normalne załamało się  gdy usiadłam na nim.  Na kolację dostajemy wspaniałego świeżutkiego homara. Jest pyszny a na deser ananas i melon. Ananas pyszności. Wieczorem walczę z komputerem i zdjęciami .Nie ma tu Internetu, więc mogę tylko pisać w komputerze. Opublikuję jutro

płyniemy na wyspę
Tu  już mokre
na wyspie pełno było ptaków
tak wygląda wyspa  w archipelagu San Blas
Indianka Kuna sprzedaje rękodzieło
na drugiej wyspie
Lidka lubi leżeć na palmie
ja tez spróbowałam
nasz pokój prywatny pełen dziur
Ale homar na kolacje był
zaproszenie do raju
bajkowe widoki
wreszcie Lidka zadowolona z ciepła
takie widoki to marzenie
Indianka Kuna z kolczykiem w nosie

to jest naprawdę
dwie żaglówki przy wyspie
próbuję wejść na palmę
kolczyk do nosa dostaje 15 letnia dziewczyna z plemienia Kuna
nasz luksus kibel na wodzie
jeszcze trochę dziur
misterne koraliki na nogach Kuny
Indianki przed swoim domem
Kuna na plaży
fajeczkę można popykać
takich wysepek jest mnóstwo

Lidka z Indianką w porcie

towarzyszka podróży do Kuna
















nasz "pokój"

ale kwiatki ładne

wentylacja jest

widok zachęcający

ale wyspy cudne


na sprzedaż

niezidentyfikowany owoc

wioska plemienia Kuna

Lidka zawarła znajomość



Kuna z dzieckiem

kolejna wysepka

widoki wspaniałe

malutka wysepka 

ta też mini-mini

Indianka Kuna

w wiosce

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz