3 listopada 2014 r. Panama
Rano nadzwyczaj rześkie schodzimy
na dół. Czeka na nas kierowca land roverem. Jakie było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że oprócz nas w samochodzie jest
jeszcze 7 pasażerów. Oczywiście kłopot z załadowaniem naszych
bagaży. Gdybyśmy wiedziały to na pewno nie brałybyśmy walizek.
Trudno. Ściśnięci jak śledzie jedziemy przez góry. Droga się
kręci. Oczywiście moje problemy lokomocyjne dają znać o sobie. Po
trzech godzinach dojeżdżamy do portu. Tu przejmuje nas inny
chłopak. Sadza nas na łódkę. Inkasuje połowę kasy i tyle go
widziałyśmy. Docieramy na piękną wyspę. Widoki boskie. Już
prawie jesteśmy szczęśliwe, ale tu nikt na nas nie czeka.
Miejscowi zaczynają kombinować Zarządca wyspy dzwoni do organizatora, ale nic się nie dzieje. Mówi nam że po południu
zajmą się nami. Jesteśmy wściekłe. Enrico, bo tak ma na imię zarządca wyspy daje nam namiot byśmy mogły schować walizki i
włóczymy się po wyspie. Jest tu mnóstwo turystów. Wyspa marzenie. Malutka może 200 metrów kwadratowych. Około 12 pojawia się
chłopak z przystani. Idziemy z nim na lunch - pyszna ryba i
płyniemy na następną wyspę. Morze jest wzburzone jesteśmy
kompletnie zalane. Lidka się wścieka, że mokra woda zmoczyła ją
i wszystko co posiadała, ale złość mija gdy docieramy na wyspę jest
jak w raju .Cuuudownie. Biały piasek palmy wokół mnóstwo malutkich
wysepek słońce i gorące morze karaibskie. Cudo. Spędzamy tu godzinę i wracamy na poprzednią wyspę, Bierzemy bagaże i płyniemy
z innymi ludźmi, gdzieś do wioski plemienia Kuna. Plemię Kuna było
celem naszej wycieczki. To Indianie, którzy kultywują swoje
tradycje. Szczególnie kobiety. Gdy osiągają pełnoletniość
zakłada im się kolczyk do nosa. Noszą piękne kolorowe stroje z
mnóstwem koralików na nogach i rękach. Docieramy do naszej wioski
i naszego hotelu. Takiego prymitywu jeszcze nie miałyśmy. Lidce
bardzo się podoba. Ja znowu mam problem szczura, ale będę spała na
górze łóżka piętrowego. Może nie przyjdzie do mnie. Śpię na piętrze, bo łóżko normalne załamało się gdy usiadłam na nim. Na
kolację dostajemy wspaniałego świeżutkiego homara. Jest pyszny a
na deser ananas i melon. Ananas pyszności. Wieczorem walczę z
komputerem i zdjęciami .Nie ma tu Internetu, więc mogę tylko pisać w komputerze. Opublikuję jutro
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz