poniedziałek, 6 grudnia 2010

3 grudnia 2010 r. Wietnam

3 grudnia 2010 Wietnam 
Hanoi Warszawa
Po śniadaniu  taksówka i wio na lotnisko. Jedziemy ponad godzinę. Jeszcze raz marudzę nad koszmarną architekturą we współczesnym Wietnamie. Domy wąskie 3 metrowe fronty ,koszmarnie wysokie, a frontowe ściany to koszmarki. Pełno ozdóbek, balkoników, kolumienek i do tego koszmarne kolory. . Na lotniku chyba mają uszkodzone wagi bo bagaże są poniżej norm wagowych. A można było jeszcze tyle kupić.
Samolot odlatuje z opóźnieniem ale mnie jest wszystko jedno. Mam spory zapas czasu w Moskwie. Samolot super. Bawię się cała drogę w Sudoku i oglądam film o Alasce. 11 godzi jakoś mija.  Przylatujemy opóźnieni. Przed nami siedzi chłopak z Polski, który ma  bilet na wcześniejszy lot. Bardzo się denerwuje.  Lądujemy na nowym terminalu. Nie bardzo mi się podoba. W porównaniu z nowymi lotniskami w Bangkoku i Delhi nic ciekawego. Wieczorem lot do Warszawy. Kapitan informuje nas, że lotnisko w Warszawie zamknięte i jest duże prawdopodobieństwo, że wylądujemy w Gdańsku bądź Poznaniu.  Wszystko jednak kończy się dobrze. Z godzinnym opóźnieniem lądujemy w Warszawie. Odbieramy walizki przechodzimy granicę celną, a tu celnik zaczepia nas i pyta skąd wracamy. Jeśli z Wietnamu to sprawdzanie walizek , bo ludzie przywożą wężówkę. Prześwietla walizki niezbyt dokładnie i  daje nam spokój.
Nareszcie w domu, a tu śnieg mróz. Czekamy na taksówkę w długiej kolejce i marzniemy, ale nic to. W domu najlepiej, chociaż żal, że to już koniec tegorocznej przygody.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz