2 grudnia 2010 r. Wietnam
Ho Chi Minh
Okazuje się że miałam jeszcze przygodę w pociągu. Wyszłam na do łazienki. Część korytarza była nieoświetlona, dodam ta akurat część gdzie znajdowała się łazienka. Postanowiłam przejść do drugiego wagonu. Przechodzę i nagle widzę na podłodze coś ciemniejszego. W pierwszej chwili skojarzyłam to z siedzącym kotem. Ale przebiegła mi myśl przez głowę, że to na pewno szczur, bo skąd w pociągu może być kotek. Był duży półmrok, a przecież ja się panicznie boję szczurów. Natychmiast w tył zwrot i ucieczka do przedziału. Trudno jakoś się przemęczę. Szczelnie zamknęłam drzwi do przedziału i na górna półkę. Gdy zasypiałam pod drzwiami przedziału wyraźnie słyszałam miauczenie kota. Chyba moja wyobraźnia i strach znowu zamieniły kota w szczura. Nie sprawdzałam co siedziało pod drzwiami przedziału . O piątej pobudka i wysiadka . Noc ciemna. Pasażerowie przechodzą po torowiskach. W hotelu czeka poprzedni pokój, łazienka bez szczurów. Właściciel hotelu zadbał o komfort.
Po krótkiej drzemce śniadanie – zupa nudlowa zwana tutaj Pho- ruszamy zwiedzać Hanoi. Na pierwszy ogień idzie Mauzoleum Ho Chi Minha. Jest czynne tylko rano. Pamiętam kolejki w Pekinie do Mao Tse Tunga. . Tu ogromna przestrzeń zamkniętych ulic. Kontrola najpierw wstępna. Zabierają laptopa. Potem kolejna kontrola zabierają aparaty i kamery. Ale kolejka idzie sprawnie i jest bardzo krótka. Po 10 minutach od ostatniej kontroli przesuwamy się przed zmumifikowanymi zwłokami Wietnamskiego Wodza. Odbieramy nasze depozyty i idziemy do świątyni Literatury. Zbudowana w XI w przez cesarza Ly Thanh Tonga na cześć Konfucjusza. Znajdowała się tam siedziba konfucjańskiej szkoły. W świątyni znajdują się stele na cześć osób które w od 1442 zdały bardzo trudny egzamin . Każda tablica wsparta na kamiennym żółwiu zawiera nazwiska szczęśliwców, którzy przeszli przez sito egzaminów.
Jeszcze tylko pagoda na jednej nodze. Świątynia zbudowana przez tego samego cesarza stoi na jednej nodze ma przedstawiać kwiat lotosu symbol czystości wyrastający z morza smutku. Po wielu przeróbkach świątynia wcale nie przypomina mi lotosu. Noga jest betonowa ciężka. To już koniec zwiedzania. Teraz jakaś przekąska i zakupy. Snujemy się po starym mieście. Jedziemy na bazar. Szukam kwitnącej herbaty, której pełno było w Sajgonie. Tu niestety nie ma . Trudno. Po raz kolejny przekonuję się ,że zakupów nie należy odkładać na później. Jeśli coś jest i mamy zamiar to kupić to trzeba to zrobić od razu, a nie odkładać na później. Wieczorem pakowanko, ważenie walizek i ostatnia kolacja. Recepcjonistka poleca restaurację Madame Hue. Doprowadza nas tam hotelowy boy. Oczywiście oczekuje tipsa. Niestety w Wietnamie nic nie zrobią za darmo. Zupełnie inna mentalność mieszkańców niż w Kambodży czy Birmie. Restauracja w pięknym ogrodzie. Ceny dosyć wysokie. . Sami obcokrajowcy. Zamawiam wieprzowinę w bambusie. Przynoszą mi apetycznie podaną potrawę pieczoną w pniu bambusa. Było smaczna, ale bez rewelacji. Ostatnie piwo i do spania. Jutro pobudka o 6.30 więc jak na standardy tego wyjazdu dosyć późno, ale czeka nas dłuuugi dzień. Lecimy cały dzień na zachód.
![]() |
zupa pho i moja walka z pałeczkami |
![]() |
pagoda na jednej nodze |
![]() |
naprawa torebki |
![]() |
uliczna restauracja |
![]() |
wodny teatr lalek |
![]() |
Wietnamczycy lubią się fotografować |
![]() | ||||||||
przed bramą do świątyni Literatury
|
![]() | ||||
Droga do mauzoleum
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz