środa, 16 stycznia 2013

Seszele 28-29 listopada 2012 r.









Seszele

28-29 listopada 2012 r.

  Mamy kupione bilety Air Seychells. Okazuje się że lecimy liniami Ethihad. To linie narodowe Emiratów Arabskich. Komfort porównywalny z Emiratami. Szerokie siedzenia, duże odstępy pomiędzy rzędami. Gdy podstawiono samolot i zaczął się boarding pracownica wyczytywała jakieś nazwiska. Początkowo nie zwracałyśmy na to uwagi, ale w pewnym momencie kolejka zatrzymała się tak jakby czekano na kogoś. W końcu zrozumiałyśmy że czekają na nas. Nasze nazwiska były tak wymawiane, że nie zrozumiałyśmy, że to chodzi o nas.  Inny akcent inna wymowa, ale gdy podeszłyśmy do kontuaru okazało się że to nas szukają bowiem  wejście do samolotu jest według  kolejności miejsc. Lot to sama przyjemność, Świetna obsługa, dobre jedzenie , pełny komfort. Przed wpół do dziewiątej lądujemy na Mahe największej wyspie Seszeli. Dostajemy pieczątki wjazdowe śmieszne w kształcie charakterystycznego dla Seszeli orzecha kokosowego przypominającego  obfite pośladki. Szukamy hotelu. Nie ma na lotnisku żadnej informacji turystycznej. Chłopak w agencji turystycznej proponuje nam nocleg za 275 euro. Oczywiście odmawiamy. Z przewodnika wynajduję hotel i miły chłopak z biura wynajmu samochodów rezerwuje nam pokój. Bierzemy w ciemno, bo jest już późno. Jedziemy do hotelu. Pokój duży z klimatyzacją. Recepcjonista umawia nam taksówkę na jutro żebyśmy zdążyły na prom na Praslin. Planujemy zostawić walizki w hotelu a na dwa dni na Praslin pojechać tylko z plecaczkami. 
 
Seszele 29 listopada

widok na Mahe

   
 
 
 
 
 
 
 

 

  Seszele 29 listopada

Zamówioną wczoraj taksówką wcześnie rano ruszamy do portu.
 Chcemy kupić bilety na  rejs szybką łodzią. Cat Cocos. Rejs trwa  45 minut. Kupujemy od razu bilety na powrót. Kosztują 45 euro w jedną stronę. Równo są goleni turyści ale cóż  samolot jeszcze droższy. Po 45 minutach docieramy na Praslin. Ledwie wysiadłyśmy ze statku a chmara naganiaczy nas obległa. To osoby wynajmujące samochody. Decydujemy się wynająć malutką Kię Picccanto. Tutaj ruch jest lewostronny, muszę sobie jakoś poradzić. Jedziemy z właścicielem samochodu do hotelu Cuvette podpisać umowę. Już po drodze wiem że nie będzie łatwo. Wyspa jest bardzo górzysta a drogi wąziutkie.  W  hotelu podoba się nam i zatrzymujemy się w nim na noc. Pokój ładny obok basenu. Podpisujemy umowę i ruszamy na zwiedzanie wyspy. Cały czas pamiętam, że kierowca musi być od  środka jezdni. W samochodzie wszystko jest odwrotnie biegi przerzuca się lewą ręką i są ustawione  odwrotnie niż w naszych samochodach,a dodatkowo tu gdzie u nas są  kierunkowskazy tu są wycieraczki. Cały czas się mylę. Ruszamy znad oceanu w głąb wyspy Na pierwszy rzut  ruszamy do Parku Narodowego Vallee de Mai. Jest to Park wpisany na listę dziedzictwa UNESCO  Rosną tu sławne palmy coco de mer Jest to  palma  która żyje tylko na Seszelach, Liście ma tak ogromne,  że można z nich zrobić  dach, szeleszczą na wietrze jak blacha. Dodatkowo mają bardzo charakterystyczne owoce. Żeński owoc waży około 20 kilogramów i wyglądem przypomina damskie biodra, natomiast męski owoc  daje jednoznaczne skojarzenia z mężczyzną. Poza tym w parku rośnie  wiele innych endemicznych roślin takich jak palmy cytrusowe drzewa i żyją  niespotykane gdzie indziej zwierzęta. Jest to las dziewiczy położony na granitowych skałach. Bilet jest dosyć drogi 20 euro ale nie ma wyjścia trzeba płacić. Wędrujemy po wytyczonej ścieżce. Jest gorąco i parno ledwo ciągniemy noga za nogą.. Mimo wszystko jesteśmy pod wrażeniem piękna i niezwykłości parku. Wypijamy mała kawę na wzmocnienie i ruszamy na  piękne plaże Praslin. Najpierw jedziemy na plażę la Blague. Droga tak wąska, że praktycznie mieści się tylko jeden samochód do tego nie ma w ogóle pobocza. Droga kręta wiedzie pod górę. Jadę z duszą na ramieniu, bo gdy  ktoś będzie jechał z góry to się nie zmieścimy. Dojeżdżamy na szczyt i  spadek jest tak duży, że nie widać drogi. Jesteśmy już przy plaży. Poddaję się. Stoimy obok jakiejś posesji, wjeżdżamy na jej teren i idziemy na plażę  pieszo. Plaża pięka pusta. Zachęca do spacerów i relaksu. Woda ciepła, czysta. Widoki niesamowite. Po krótkim relaksie ruszamy dalej. Jedziemy na Złote Wybrzeże. Długa cicha plaża. Na horyzoncie widać wyspę  Courieuse. Wędrujemy plażą, zbieramy liczne muszle. Tutaj jest trochę ludzi. Gdy już miałyśmy dość słońca i plażowania idziemy do  restauracji włoskiej na rybę.  Posilone miejscowymi przysmakami ruszamy w kierunku  północnym. Jedziemy wzdłuż wybrzeża, ale droga wije się pomiędzy górami. Widoki mamy niesamowite szczególnie gdy wjedziemy na górę i widzimy malownicze zatoki. Mijamy piękne plażę Possesion,  Takamaka i Boudin. Na niektórych z tych plaż znajdują się piękne granitowe skały.
     Od plaży Anse Boudin droga dramatycznie zmienia się. Jest bardzo wąska i stroma. Jedyna jej zaleta, że jest asfaltowa i nie zniszczona. Słaby silnik Kii   ledwie nas ciągnie pod górę. W pewnym momencie na  niespotykanie  stromym  stoku mimo, że jedziemy na pierwszym biegu gaśnie. Nie mogę ruszyć pod górę, mimo zaciągniętego hamulca ręcznego,  gdy puszczam pedał hamulca samochód stacza się w dół. Oczywiście w kierunku stoku zupełnie nie zabezpieczonego. Proszę Lidkę by wysiadła, znalazła kamień i podłożyła pod koło. Akcja zakończyła się sukcesem. Gdy ruszyłam to słychać było pisk opon i smród sprzęgła i opon, ale na szczyt wjechałam. Warto było, bo droga do najlepszej  plaży świata stała już otworem. Anse  Lazio uznana jest za najlepszą plażę świata. Piasek miękki, biały jak  talk. Woda nieprzeciętnie przejrzysta, żadnych glonów, wodorostów. Nie ma  nawet żwirku który zwykle jest na granicy wody i plaży. Za to jest dużo ryb , nawet duże okazy. Kapiemy się i opalamy. Jest już popołudnie i słońce nie operuje tak jak rano, więc można sobie pozwolić na odrobinę luksusu w postaci kąpieli słonecznej. Wracając do hotelu postanowiłyśmy zajrzeć jeszcze na  plażę Grand Anse, która znajduje się koło naszego hotelu. Planujemy zostawić samochód i iść na plażę.  Jednak  niepostrzeżenie mijamy skręt do naszego hotelu i  mijamy plażę.  Zatrzymuje nas policja. Okazuje się że to tylko kontrola rutynowa. Jedziemy dalej i dojeżdżamy prawie do lotniska. Zawracamy. W pewnym momencie poczułam,  że samochodem dziwnie zarzuciło i usłyszałyśmy dziwny  dźwięk. Pomyślałam że  uderzyłam o krawężnik którego tam nie było, ale po kilkuset metrach wszystko było jasne . Złapałyśmy gumę. Zatrzymałam się na wjeździe na jakąś posesję. Oglądamy bezradnie koło. W bagażniku jest koło dojazdowe, ale trzeba  wiedzieć jak się za to zabrać. Słońce już zaszło i robi się szaro. W pewnym momencie wychodzi z posesji facet i oświadcza, że  stanęłam w bramie i  zablokowałam wyjazd. Nawet się ucieszyłam, bo już wiedziałam, że facet wymieni nam kolo. Oczywiście widząc takie sieroty zabrał się do roboty. Szybko i wprawnie wymienił koło, doradzając bym zadzwoniła do właściciela samochodu, by przyjechał i wymienił koło na  pełnowymiarowe. W trakcie  wymiany facet  stwierdził, że będzie nas to drogo kosztowało, ale my nie podejmowałyśmy tematu. Gdy koło zostało zapakowane do bagażnika podziękowałyśmy facetowi, ten coś mówił o zapłacie, ale my pomachałyśmy mu ręką dołączając piękne uśmiechy. Hotel znajdował się około 500 metrów dalej. Przyjechałyśmy do hotelu. Niestety juz nic nie było do zjedzenia. Kuchnia i bar zamknięte. Zapytałam pracownicę hotelu o żółwie giganty. Ona zrobiła dziwną minę i kazała iść za sobą. Okazało się, że za płotem  mieszkają właśnie takie żółwie. Ich opiekun wpuścił nas na posesję i mogłyśmy zrobić sobie zdjęcia. Ale w dalszym ciągu byłyśmy głodne. Poradzono nam żeby iść do sklepu. Ciemno, że oko wykol, ale idziemy szosą, co jakiś czas mija nas samochód. Docieramy do sklepu głównie z alkoholem, ale na szczęście jest coś do jedzenia. Robimy zapasy i urządzamy sobie kolację. W pokoju gorąco. Okazuje się, że wyskoczyły bezpieczniki i nie działa klimatyzacja. Jak została włączona to też źle, bo warczy jak wściekły pies. Za to można wykapać się w basenie.






kolor wody zachwyca



zegnamy Mahe na 2 dni


męski owoc coco de Mar
młody żęński owoc palmy coco de mar



ten owoc może ważyc nawet 20 kilo

ekspozycja owocw coco de mar

Lidka z żeńskim owocem coco de mar


Palmy wysokie na 30 metrów
owoce na palmie




palmy rosną wśród granitowych skał

malutki gekonik









nasza pierwsza plaża la Blague
Złote Wybrzeże
plaża pusta, biała i szeroka


spacer złotym wybrzeżem

można cieszyć się swobodą

po plaży wędrowały ptaszki


na plaży Takamaka
mijamy kolejne plaże




kolory błękitu zaskakują


stek rybny po kreolsku
widok z szosy na zatokę




plaża takamaka
widok z szosy




przy drodze nieraz były skały
podobno najlepsza plaża świata


Anse Lazio

górki były strome
droga była kręta ale widoki wspaniałe
zakręty i górki tak było cały dzień
cudny widok





gdzieniegdzie widać było malownicze skały
palma, biały piasek czysto i ciepłe morze

zdjęcie z pocztówki?

plaża naprawdę jest przecudna
plaża Anse Lazio
ostańce wystające z wody dodaja plaży uroku
czerwone skałki wystające z wody

woda krystaliczna






żółw wyraźnie zadowolony


ostatni rzut oka na anse Lazio





wieczorne głaskanie żółwi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz