30 listopada 2014 r. Meksyk
Miałyśmy wykupiona wycieczkę do Chichen Itza. Samochód miał nas zabrać o 7.20 . zjadłyśmy śniadanie o 7 i czekamy. Oczywiście na tym wyjeździe nic nie może być normalnie. Czekałyśmy do 8 i nic. W końcu recepcjonista za 7 pesos, które na pewno wziął do kieszeni. zadzwonił do biura. Mam wrażenie, że o nas zapomnieli. Po 15 minutach przyjechał wściekły kierowca busa wsiadłyśmy i zaczęła się pogoń za autobusem. Złapaliśmy go jakieś 20 kilometrów dalej. To wielki autobus wycieczkowy. Nie takiego żeśmy się spodziewały, ale nic to. Ważne że jedziemy. W planie jest zwiedzanie wioski indiańskiej, zwiedzanie miasta na Vielocidad Chichen Itza i cenoty. Dojeżdżamy do miasta. Zwiedzanie polega na objechaniu rynku i wysadzeniu nas na obrzeżach miasta. Na 15 minut. Gdy wysiadam jakiś facet koniecznie chce mi zrobić zdjęcie. Ja się nie zgadzam On twierdzi, że do zdjęcie do kontroli. Mimo sprzeciwu pstryka mi fotę. Ruszamy dalej. I niespodzianka. Zawożą nas do sklepu z pamiątkami. Tu oczywiście mamy godzinę, a potem lunch. Lunch też im się nie udał. Jedzenie fatalne, obsługa jeszcze gorsza. W końcu po dwóch godzinach ruszamy. Jest druga po południu, a my na dobra sprawę jeszcze nic nie widziałyśmy. Jesteśmy wściekłe. ale takie są uroki wycieczek zorganizowanych. Gdy wsiadłyśmy do autobusu okazało się po co robiono mi zdjęcie.. Facet sprzedaje jakiś likier anyżkowy z naklejką Chichen Itza i zdjęciem w tym przypadku moim. Oczywiście 21 dolarów powoduje, że nie jestem zainteresowana zakupem. Dojeżdżamy do Chichen Itza. Tu jesteśmy podzieleni na dwie grupy językowe. Nasza mniejsza idzie z przewodnikiem angielskojęzycznym. Facetowi wyraźnie się nie chce. Pokazuje nam boisko do peloty i najpiękniejszą piramidę i kończy swoje zadanie. MY mamy 2 godziny. Na Chichen Itza to oczywiście za mało. Oglądamy same pałac tysiąca kolumn, , świątynię Chac Noc, obserwatorium. Chichen Itza robi na Lidce piorunujące wrażenie. Bardzo żałuje, że nie ma tu Marka. Dla mnie to już drugi pobyt w tym miejscu. Jedyna zmiana to taka, że teraz nie można wchodzić na piramidę, ani do do obserwatorium, a właściwie nigdzie . Można tylko oglądać. Po 16 ruszamy do cenotów. Cenoty to naturalne studnie, a właściwie cały ich system powstały w wapieniu. Dla Majów miały znaczenie rytualne. W cenocie, który oglądamy można się kąpać. Jest jednak tak dużo ludzi, że to nie ma sensu. Wypijamy świetną kawę i powrót do Cancun. Po dwóch godzinach wysiadamy w centrum, by iść na kolację. Trafiamy do fajnej restauracji, bardzo kolorowej z muzykantami. Jest bardzo wesoło. Ludzie nadzwyczaj wyluzowani. Widzimy jak dziewczyny turystki porywają kelnerów do tańca. Oczywiście wszystko w rytmach latino. Meksyk to jednak radość życia. Jutro niestety albo znowu wyjeżdżamy .
 |
nie kupiłam tej anyżówki |
 |
szaman coś "szamani" |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz