czwartek, 6 listopada 2014

Kostaryka 6 listopada 2014 r.

Kostaryka
 6 listopada 2016 r.
Dzisiaj planowałyśmy luźny dzień. Zwiedzanie miasta i włóczęga po sklepach. Wstajemy o 7 rano wolniutko szykujemy się do śniadania. Lidka stwierdza, że czas na komórce jest inny niż na jej zegarku. Ja oczywiście wierzę komórce. Okazuje się, że nie dość że siedziałam do 2 w nocy nad komputerem to jeszcze wstałam godzinę za wcześnie. Trzeba to jakoś zagospodarować. Po śniadaniu beznadziejnym – znowu jajka, dyskutujemy o wycieczce na pobliski wulkan Poas. Niedawno miał silną erupcję. W recepcji załatwiają nam przewodnika. Przyjeżdża przewodnik Carlos .Obiecuje zawieźć nas na wulkan i gwarantuje dobrą pogodę.  Umawiamy się na półdniowa wycieczkę na wulkan, a potem zwiedzimy muzeum jadeitu i muzeum złota. Przewodnik Carlos super sympatyczny. Po drodze zatrzymujemy się przy plantacji kawy. Kostaryka to jeden z najlepszych producentów kawy na świecie. Pijemy wspaniałą kawę. Takiej u nas nie uświadczysz. Ale cóż, kawa w Etiopii zaparzona przez Etiopki ich metodą smakowała mi najbardziej. Docieramy do wulkanu. Wszędzie ostrzeżenia jak się zachować w razie erupcji wulkanu. Nie zraża nas to idziemy do krateru. Carlos zostaje na dole bo rzekomo ma problemy z sercem. Niestety mgła i siąpiący deszcz psują widok. Idziemy dalej ścieżką w górę, by zobaczyć szmaragdowe jezioro w kraterze. Też pudło. Ale za to droga wspaniała. Bujna roślinność siąpiący deszcz i dobra temperatura pozwalają cieszyć się przyrodą i przygodą. Po godzinnej wędrówce wracamy do punktu wyjścia. Nawet nie miałam ochoty kłócić się z Carlosem , że nas oszukał. Powinnam brać pod uwagę to ze w Kosatryce ludzie to kłamczuchy. Razem z Carlosem jedziemy na lunch,. Jedzenie super. Ryba w sosie maślano-czosnkowym- pycha, do tego dodatki fasola, surówka, sałatka ziemniaczana i na deser specjalność tego regionu koktajl truskawkowy. Jesteśmy najedzone i zadowolone. Wracamy jak najszybciej do miasta, bo muzea zamykane są wcześniej. Korki straszne. Umawiamy się z Carlosem na następne wycieczki i wysiadamy przed muzeum jadeitu. Tu niestety pudło. Przenieśli muzeum . Dziewczyna tłumaczy nam gdzie, ale nic z tego nie rozumiemy. Numeracja ulic to tutaj nawet dla mieszkańców zagadka. Idziemy do muzeum złota. Pochodzi ono z okresu prekolumbijskiego, Kolekcja bardzo ciekawa. Tutaj złoto odlewano. Bardzo ciekawe eksponaty. Tu też oglądamy tajemnicze kamienne kule, które spotkano tylko w Kostaryce. Nie wiadomo czemu służyły i jaką metodą je wytworzono. Z muzeum idziemy do Teatru Narodowego. Budynek imponujący. Wnętrza także ale nie można oglądać wszystkiego, bo trwa koncert. Odwiedzamy starą pocztę. Przepiękny budynek; bardzo bogato zdobiony na zewnątrz, a super lekki wewnątrz. Na deser zostawiamy sobie miejski bazar. Prawdę mówiąc nie mam ochoty na dalsza wędrówkę bo założyłam nowe buty i bolą mnie nogi, ale cóż trzeba zobaczyć. Robimy małe zakupy pamiątek i na piechotę wracamy do domu. Oczywiście znowu nie możemy trafić. W końcu taksówkarz dzwoni do hotelu i rysuje nam drogę. Padnięte docieramy do hotelu. Jutro wycieczka do Parku Narodowego Żółwi . Wyjazd o 6.15. Takie jest życie na urlopie. Nie ma spania.


nasz hotel

plantacje kawy

w drodze na wulkan

kiść jakichś owoców

miejscowa wiewiórka

eksponaty z Muzeum Złota

eksponaty z Muzeum Złota

eksponaty z Muzeum Złota

 wejście do Muzeum Złota

na bazarze

krzew z ogromnymi liśćmi



nie pamiętam czyj to pomnik


lunch wygląda obiecująco


wulkan Poas wybuchł kilka dni przed naszą wizytą

w muzeum złota

tajemnicze kule

Lidka w Teatrze Narodowym
piękne jeziorko w kraterze z wydobywającą się siarką

piękny budynek poczty
na dnie krateru jest turkusowe jezioro

wnętrze teatru
plantacje kawy
w drodze do krateru wulkanu
pod liściem parasolem
lunch wyglądał zachęcająco
puma lub jaguar
jeleń?
złote żabki
Teatr Narodowy

Bazar miejski





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz