1 listopada 2015
Dziś wyruszamy w
nasza kolejną podroż. Skład tradycyjny Lidka i ja. Wylot Emiratami
o 13.35 do Dubaju. Tym razem na lotnisku jesteśmy same. Mnie odwiózł
Stasiu z Alkiem a Lidka przyjechała sama. Rodzina zajęta Świętem
Zmarłych a nasze dzieci jeszcze w Brazylii. Przelot do Dubaju 5
godzin a potem przesiadka do Melbourne lot 13 i pół godziny.
Stamtąd już tylko około 4 godzin do Auckland i jeszcze kolejne 3
i pól godziny na Tonga. Jednak jesteśmy dobrej myśli, bo jak na
taką odległość to mamy krótki lot do Auckland tylko 28 godzin a
na Tonga 36 godzin. .
2 listopada
Drugi listopada
przeleciał w samolocie.
3 listopada
Lądujemy w
Auckland. O 5 rano. Odbieramy bagaże i idziemy coś zjeść. Musimy
się odprawić. bo nie mogłyśmy nadać bagażu na Tonga. Czekamy na
możliwość oddania bagaży i wejścia do strefy bezcłowej, by
poczekać w saloniku i coś przekąsić. O ósmej nadajemy bagaże i
podążamy do saloniku VIP. Tam śniadanko, ekstra i cisza i spokój.
Samolot mamy o 11. Oczywiście opóźniony. Lecimy liniami Virgin
Australia. Samolot ma już swoje przelatane. Koło Lidki siedzi
grubas rozpycha się niemiłosiernie ona cała wkurzona. Ale w końcu dolatujemy. Wysiadamy a tu gorąco – co nas nie dziwi -ale pada
deszcz- co nas dziwi. Kierowca, który po nas przyjechał mówi że to
bardzo dobrze bo było niemiłosiernie gorąco. No cóż my byśmy
chciały takiego gorąca. Lotnisko jest ponad 20 kilometrów od
stolicy Naku'alofa. Dostajemy pokój i po lekkiej kosmetyce idziemy coś zjeść. Ja gubię klucz do pokoju. Szukamy go wszędzie. W końcu
dostajemy zapasowy. Trafiamy do knajpki Friends. Są tu głównie
cudzoziemcy. Zjadamy pyszną rybę z frytkami i dodatkowo piwko
miejscowe. Oczywiście zbieramy naklejki. Wracamy do pokoju. Kąpiel
i ustalenie programu na dzień następny. Rano przyjeżdża kierowca
i mamy wycieczkę po wyspie. Okazuje się, że nasz wspaniały adapter
nie działa na w Tonga. Ruszamy na poszukiwania adapteru do
kontaktu. Kupujemy adaptery, a Lidka jak zwykle wpada w szał
zakupów. Potem spacerujemy po nabrzeżu . Jest fajnie spokojnie,
ciepło. Piękne widoki. Po zmroku wracamy do hotelu. Wypijamy piwko
tym razem nowozelandzkie i idziemy spać. Lidka panikuje, bo w pokoju
cmoka jaszczurka. Piłyśmy piwo nowozelandzkie, bo innego nie było w sklepach. Dziwna sprawa ale dziwne, że maja browar a nie ma piwa w
sklepach. Padnięte zasypiamy. moja komórka nie działa na Tonga.
Na szczęście Lidki działa.
 |
lotnisko w Auckland |
 |
oczekiwanie na samolot |
 |
na lotnisku w Melbourne |
 |
pierwszy Tongijczyk |
 |
w Tonga witają nas muzyką i tańcami |
 |
lotnisko w Tonga |
 |
na końcu świata |
 |
tongijski urzędnik |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz