piątek, 6 listopada 2015

1-3 listopada Tonga

1 listopada 2015

Dziś wyruszamy w nasza kolejną podroż. Skład tradycyjny Lidka i ja. Wylot Emiratami o 13.35 do Dubaju. Tym razem na lotnisku jesteśmy same. Mnie odwiózł Stasiu z Alkiem a Lidka przyjechała sama. Rodzina zajęta Świętem Zmarłych a nasze dzieci jeszcze w Brazylii. Przelot do Dubaju 5 godzin a potem przesiadka do Melbourne lot 13 i pół godziny. Stamtąd już tylko około 4 godzin do Auckland i jeszcze kolejne 3 i pól godziny na Tonga. Jednak jesteśmy dobrej myśli, bo jak na taką odległość to mamy krótki lot do Auckland tylko 28 godzin a na Tonga 36 godzin. .

2 listopada

Drugi listopada przeleciał w samolocie.

3 listopada

Lądujemy w Auckland. O 5 rano. Odbieramy bagaże i idziemy coś zjeść. Musimy się odprawić. bo nie mogłyśmy nadać bagażu na Tonga. Czekamy na możliwość oddania bagaży i wejścia do strefy bezcłowej, by poczekać w saloniku i coś przekąsić. O ósmej nadajemy bagaże i podążamy do saloniku VIP. Tam śniadanko, ekstra i cisza i spokój. Samolot mamy o 11. Oczywiście opóźniony. Lecimy liniami Virgin Australia. Samolot ma już swoje przelatane. Koło Lidki siedzi grubas rozpycha się niemiłosiernie ona cała wkurzona. Ale w końcu dolatujemy. Wysiadamy a tu gorąco – co nas nie dziwi -ale pada deszcz- co nas dziwi. Kierowca, który po nas przyjechał mówi że to bardzo dobrze bo było niemiłosiernie gorąco. No cóż my byśmy chciały takiego gorąca. Lotnisko jest ponad 20 kilometrów od stolicy Naku'alofa. Dostajemy pokój i po lekkiej kosmetyce idziemy coś zjeść. Ja gubię klucz do pokoju. Szukamy go wszędzie. W końcu dostajemy zapasowy. Trafiamy do knajpki Friends. Są tu głównie cudzoziemcy. Zjadamy pyszną rybę z frytkami i dodatkowo piwko miejscowe. Oczywiście zbieramy naklejki. Wracamy do pokoju. Kąpiel i ustalenie programu na dzień następny. Rano przyjeżdża kierowca i mamy wycieczkę po wyspie. Okazuje się, że nasz wspaniały adapter nie działa na w Tonga. Ruszamy  na poszukiwania adapteru do kontaktu. Kupujemy adaptery, a Lidka jak zwykle wpada w szał zakupów. Potem spacerujemy po nabrzeżu . Jest fajnie spokojnie, ciepło. Piękne widoki. Po zmroku wracamy do hotelu. Wypijamy piwko tym razem nowozelandzkie i idziemy spać. Lidka panikuje, bo w pokoju cmoka jaszczurka. Piłyśmy piwo nowozelandzkie, bo innego nie było w sklepach. Dziwna sprawa ale dziwne, że maja browar a nie ma piwa w sklepach. Padnięte zasypiamy. moja komórka nie działa na Tonga. Na szczęście Lidki działa.

lotnisko w Auckland


oczekiwanie na samolot

na lotnisku w Melbourne

pierwszy Tongijczyk

w Tonga witają nas muzyką i tańcami

lotnisko w Tonga

na końcu świata

tongijski urzędnik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz