środa, 17 lipca 2024

Wielka Brytania Londyn



 Londyn czyli pięć dni mamuśki z syneczkiem

20  czerwca 2024 r.

 Wyjazd do Londynu to prezent dla mnie od mojego syna na70 urodziny. Mieliśmy polecieć w zeszłym roku ale jakoś się zeszło.  . Wylatujemy  z Modlina. Jedziemy samochodem na lotnisko. Zostawiamy go na parkingu przy lotnisku. Bagaż minimalny bo wyjazd tylko na 5 dni. Do Londynu docieramy około 17. Na lotnisko Stansted. Bartek zdecydował, ze  jedziemy autobusem do  miasta.  Czekamy na przystanku. Tu po polsku na słupie napis  Zakaz palenia. Autobusem  jedziemy ponad godzinę. Docieramy do stacji metra i teraz  metrem do hotelu. Hotel tuż przy stacji metra. Super. Zostawiamy bagaże i ruszamy do Londynu. Oczywiście metrem. Jedziemy nad Tamizę w okolice Borough Market. Po drodze mijamy katedrę Suothwark cathedra. W której kiedyś bywał Szekspir. Jest jeszcze widno chociaż   jest już po 21. Tuż obok znajduje się kopia statku Drake, który  nie dość że miał odkryć nowe lądy to jeszcze łupić statki hiszpańskie.  Szukamy jakiejś knajpki na kolację. Tu wszyscy stoją wokół barów, właściwie wylewają się z nich. Jest gwarno, ale nie głośno. Zasiadamy w knajpce. Zamawiamy  fish and chips i piwo. Doskonały wybór. Ryby i frytki pyszne.  Wędrujemy jeszcze chwilę po ulicach Londynu i metrem wracamy do hotelu. Wysiadamy wcześniej i na piechotę  spacerkiem  podążamy do hotelu. Po drodze kupujemy  wino by zakończyć miło dzień.
















21 czerwca

Hotel bez śniadania. Jedziemy  metrem . Szukamy fajnego miejsca na śniadanie. Wchodzimy do stylowego pubu. Zamawiamy śniadanie angielskie, bekon, jajka  fasolka.  Najedliśmy się  po uszy. Teraz w planach muzeum brytyjskie. Po drodze mijamy klimatyczne londyńskie uliczki, Trafalgar Square  Dochodzimy do muzeum  Mamy zamówione bilety przez Internet. Wejście jest bezpłatne, ale  trzeba mieć wejściówkę. Kolejka długa ale szybko się posuwa. Wchodzimy na wielki zadaszony przeszklony plac . Jest to największy przeszklony  plac w Europie.  Stąd rozchodzą się drogi do poszczególnych  części muzeum.  Zaczynamy od sztuki egipskiej.  Zbiory ogromne. Bartek mówi że ukradzione. Dyskutujemy na ten temat, bo są właściwie dwie strony medalu. Czy przetrwałyby do dzisiaj te eksponaty gdyby ich nie wywieziono . Nie wiadomo. Muzeom kairskie oczywiście ma jeszcze bogatszą kolekcję, ale ta też wbija w ziemię. Szczególnie kamień Rosetty , mumie posągi. Na kolana rzuca kolekcja sztuki greckiej. Oczywiście świątynia Ateny robi największe wrażenie. Zbiory z Persji Indii  Afryki i Ameryki Południowej przytłaczają  ilością. Prawdę mówiąc  nie zrobiły na mnie takiego wrażenia jak zbiory oglądane w krajach skąd pochodzą to znaczy z Meksyku, Peru, Egitpu, Indii itd.  Ale ich ilość w jednym miejscu robi wrażenie. Po kilkugodzinnym zwiedzaniu mamy już dość. Bartek denerwuje się bo na  Londyńskie Oko kupił bilety na poniedziałek . Może się okazać że nie zdążymy. Proponuję ,żebyśmy  podeszli pod  kasy tego ogromnego diabelskiego młyna i spróbowali zmienić daty.  Opuszczamy  Muzeum Brytyjskie i wychodzimy na ulice Londynu.  Spacerkiem podążamy do  Londyńskiego Oka. W chińskiej dzielnicy zjadamy a jakże  fish and chips i ruszamy dalej przez Soho do mostu milenijnego. Jest to w zasadzie kładka. Ale stąd jest wspaniały widok na pałac westminsterski i Big Bena. Przechodzimy na drugą stronę Tamizy. Wzdłuż rzeki docieramy do Londyńskiego Oka. Ogromna kolejka do wejścia. My idziemy do kas. Tu z kolei prawie nie ma ludzi.. Bartek załatwia zmianę terminu biletów. Musi wprawdzie dopłacić, ale podobno wyszło i tak taniej niż gdybyśmy kupowali  w kasach przed wejściem. Zadowoleni idziemy w kierunku mostu  Westminsterskiego. Robimy zdjęcia Big Benowi i pałacowi. Za pałacem historyczny plac z pomnikami przywódców. Churchil, Mandela i inne ważne w historii osobistości.. Dochodzimy do katedry Abbey. Niestety bilety tylko przez Internet . Kupujemy na poniedziałek- najbliższy termin na godziny południowe. Wcześniejszych nie ma. Ruszamy do galerii Narodowej ulicą Parliment Street. Po drodze mijamy Downing Street. Jestem rozczarowana. Myślałam, że  pod drzwi premiera można podejść w każdej chwili. Okazuje się ze to tylko tak wygląda w telewizji. Ulica zamknięta. Przed bramą stoją wartownicy. I tyle tego. Przechodzimy  Trafalgar Square. Pokłoniłam się Nelsonowi, chociaż wygląda jak Napoleon. To przez ten sam kształt kapelusza. Docieramy do Galerii Narodowej. Tu dopiero raj dla duszy.  Kolekcja obrazów fenomenalna. Nawet nie wiem co mnie bardziej zachwyciło. Malarstwo  włoskie francuskie mój ukochany van Gogh. Wyszliśmy z Bartkiem oszołomieni. Wracamy do hotelu . Po drodze  mijamy kibiców wracających z meczu. Są podekscytowani ale spokojni. Natychmiast zapełniają się wszystkie możliwe puby przy stadionie. Ciekawe do której będą świętować.  Nasz hotel obok stacji metra więc  będziemy widzieli . Okazuje się że zanim my poszliśmy spać  przed północą towarzystwo się rozeszło.
























































































22 czerwca

Dziś ruszamy do Buckingam Palace. Liczymy na to że będzie zmiana warty. Przed brama sporo ludzi. Czekamy godzinę ale nic się nie dzieje. Z nudów liczymy kroki gwardzistów przed budynkiem . Robią 7-8 kroków w jedną stronę i powrót do budki. Są ubrani w niedźwiedzie  czapy. Pewnie im gorąco. W końcu rezygnujemy. Pewnie zmiana warty będzie dopiero od lipca. Idziemy do ogrodów królewskich przez bramę ze złoceniami. Idziemy do katedry św. Pawła. Niestety dziś nieczynna. Trudno Przechodzimy mostem na drugą stronę Tamizy by podziwiać  muzeum sztuki nowoczesnej. Bartka najbardziej zachwyca budynek ogromnej elektrowni w której znajduje się muzeum. Oglądamy maszyny które pracowały w elektrowni. Z elektrowni jest wspaniały widok na  katedrę św. Pawła i londyńskie City. Nabrzeżem Southwork przechodzimy do City. Tu znajduje się wciśnięta pomiędzy wieżowce kolumna poświęcona ofiarom pożaru, który zniszczył Londyn. Oczywiście oglądamy słynne „Cygaro” i inne nowoczesne budynki City. Zaglądamy do Leadenhall market gdzie pod  przeszklonym dachem znajdują się liczne sklepiki i kawiarnie. Mijamy nowoczesny budynek w którym wszystkie rury i klatki schodowe są na zewnątrz i na dodatek ze stali nierzewnej. Wcale mi się to nie podoba. Dochodzimy do okolic Tower. Tu na wybrzeżu  zjadamy lunch. Pyszne steki  dodają nam siły. Teraz czeka nas zwiedzanie Tower of London. Ta twierdza urzekła mnie nie tylko tym, że   jest w idealnym stanie, ale jej ogrom i historia która tu   przez wieki wpływała na losy tego kraju. Tu więzieni byli  królowie i królowe , następcy  i . Regalia królewskie też robią wrażenie.  Sześć kruków  pilnuje tego miejsca.  Zmęczeni po kilkugodzinnej wędrówce opuszczamy Tower. Podjeżdżamy do Hyde Parku. Oglądamy  łuk triumfalny Wellingtona, który został wzniesiony na cześć zwycięstwa nad Napoleonem. Obok pomnik żołnierzy. Hyde Park nie zrobił na nas specjalnie wrażenia. Wracamy do hotelu. Podziwiam Bartka jak sprawnie porusza się po gąszczu linii metra. Dla mnie to labirynt, który długo musiałabym rozwiązywać, a on  tylko spojrzy na mapę i już wszystko wie.
















































23 czerwca

Dzień zaczynamy od londyńskiego oka. Wysiadamy z metra i podążamy drogą do diabelskiego młyna. Po drodze zaglądamy do klimatycznych sklepików . Wsiadamy do gondoli o powoli  wyjeżdżamy na góre. Widok na Londyn rzeczywiście zachwycający. Robimy mnóstwo zdjęć, ale też oglądamy z zapartym tchem. Po zachwycającej wycieczce nabrzeżem Tamizy idziemy w kierunku ruin pałacu winchester. Zwiedzamy bramę Tower Bridge. Oglądamy maszynerię  . Przechodzimy kładkę  pomiędzy wieżami. W jednym miejscu jest szklana podłoga. Tu dopiero mamy fajne zdjęcia.  Po takich emocjach czas na małe co nieco . Ruszamy do Harrodsa. Przechodzimy po sklepie. Oczywiście kupujemy pamiątki bo kto bogatemu zabroni i wracamy metrem do miasta. Zaglądamy na najstarszą linie metra. Rzeczywiście jest wąska i ciasna. Bartek  chce iść zjeść  coś  w Camden Lock. Jest tam dużo stoisk ze  streetfoodem. Jedziemy tam i widzę inny Londyn. Ludzie wyluzowani, pomalowani ubrani dziwacznie co nie znaczy że źle. Zatrzymujemy się w jakiejś knajpce i zjadamy hamburgery. Gdy wyszliśmy trafiliśmy na mnóstwo stoisk z fajnym jedzeniem. No trudno. Ale koloryt Camden lock zobaczyłam i bardzo mi się podobało. Teraz marzenie Bartka wizyta w starej elektrowni. Battersea Power Station. Oglądamy wnętrze tego potwora. Otoczenie piękne, zadbane. Zrobione tereny rekreacyjne. Po drodze zatrzymujemy się w ślicznym pubie na piwo.




















































24 czerwca

Pakujemy się i zostawiamy walizki w recepcji. Ruszamy do opactwa westminsterskiego. Bilety wprawdzie mamy na 13 ale  próbujemy wejść wcześniej. Oczywiście nie ma problemu, wchodzimy Najpierw kaplica ś Edwarda z marmurową trumną króla, potem przepiękna  Kaplica  Najświętszej Marii Panny z cudnym sklepieniem. Tu też  grobowce królowych Marii krwawej  Marii Stuart Elżbiety I. Pochowanych jest  opactwie ponad 3 tysiące  osób. W zakątku poetów  grobowce  Teynnysona ,Dickensa i pomniki Szekspira Byrona. W innym miejscu zaś Darwina . Wchodzimy na galerię i podziwiamy kościół z góry. Dodatkowo znajduje się tu muzeum ze zbiorami insygniów królewskich. Wychodzimy na krużganki, do krypty św. Pawła. Muszę  powiedzieć, że opactwo zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Tu przecież  rozgrywała się historia Wielkiej Brytanii. Pomijam piękno  opactwa ale grobowce i pomniki osób tu spoczywających robią wrażenie. Przy wyjściu stoi tron koronacyjny . Od  XIV w służy władcom podczas koronacji.. Pełni wrażeń wychodzimy z opactwa. Teraz czas na katedrę św Pawła. Po drodze mijamy pomnik ku czci kobiet walczących w czasie obrony Anglii w czasie II wojny światowej. Po drodze jeszcze jedna atrakcja. Chcieliśmy zobaczyć zmianę warty gwardii konnej przy Whitehall. Zamiast zmiany warty zobaczyliśmy  uroczyste  pożegnanie  premiera Japonii. Gwardziści w niedźwiedzich czapach,  również i innym umundurowaniu . Super atrakcja. Po tych wrażeniach idziemy na prawdziwego hamburgera z frytkami. Jest wspaniały. Doskonałe mięso tylko bułka mogłaby być  polska murarka. Przed nami katedra św. Pawła. Jest to barokowa świątynia z ogromną kopułą i największym w Wielkiej Brytanii dzwonem. Tu tez pochowani są wielcy tego świata Welligton, Nelson. Świątynia ma piękne  mozaiki na kopule. Wspinamy się na górę by podziwiać panoramę Londynu. Niestety to już koniec. Szybko metrem ruszamy do hotelu. Zabieramy  walizki i  trochę metrem, trochę na piechotę idziemy na dworzec by dojechać do lotniska  Stansted. Jazda trwa godzinę, ale jest komfortowa. Na lotnisku zjadamy lunch Bartek wypija ostatnie piwo i do samolotu. Przed północą lądujemy w Modlinie. Za samochód trzeba zapłacić niewiele ponad 100 zł. Wracamy do domu . Zmęczeni, ale szczęśliwi.






































 





 












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz