Halina w podróży: 19 listopada 2010 r. Laos

sobota, 20 listopada 2010

19 listopada 2010 r. Laos

19 listopada 2010 Laos

Zaczynamy od porannego bazaru. Ale zaskoczenie. Bazar bardzo ucywilizowany. Same rzeczy przemysłowe. Podróbki wszystkich marek. Tłum turystów. Łazikujemy chwilę i ruszamy zwiedzać Vientian. Zaczynamy od symbolu narodowego Laosu Stupy królewskiej. Wznosi się ona na wysokość 44 metrów. Jest to rekonstrukcja stupy wzniesionej w XVI w przez króla Setthathirata. Przed stupą pomnik jego twórcy.. Akurat odbywa się święto stupy królewskiej. Pełno pielgrzymów zbierających datki na biednych. Przed wejściem kobiety muszą założyć Longin- jest to rodzaj spódnicy w której chodzą Laotanki. Wypożyczenie kosztuje niestety dolara. Podziwiamy stupe cała w złocie. Jest mnóstwo ludzi. Obserwujemy ich modły. Potem jedziemy do laotańskiego łuku triumfalnego. Zbudowany został dla upamiętnienia żołnierzy walczących o niepodległość z Francuzami. Jak na ironię wzorowany jest na Łuk Triumfalny z Paryża. Tylko zdobienia w stylu laotańskim. Potem cała seria Watów czyli świątyń buddyjskich tak nazywanych w Tajlandii i Laosie. Wat Si Saket,-w tym mieści się 10 tysięcy posągów Buddy we wszystkich możliwych pozycjach.. Najbardziej podoba się nam Wat Ho Phra Keo stara światynia zbudowana dla szmaragdowego Buddy. Mieści się tu kamienny Budda z Luangprabangu.. na koniec poszukujemy Wat Ong Teu. Ubaw setny każdy zapytany wskazuje inne miejsce. W końcu pytam mnicha, ale on z kobietami nie rozmawia. Znajdujemy WAT w którym jest Budda z brązu. Wracamy do hotelu. Sprawdzamy bilety na jutrzejszy lot i okazuje się,ze bilety są wystawione na 18 a jest już 19 listopada. My kupowaliśmy bilety na 20 i tak jest na pokwitowaniu. Zrobił9 się nerwowo. Dzwonimy do sprzedawcy. Po 2 godzinach potwierdza on że bilety są mylnie wystawione i wszystko jest w porządku. Ale niepewność do jutra została. Zobaczymy co przyniesie jutro