9 listopada 2012 r.
Spływ Tsibirinią
Po śniadaniu ruszyliśmy w
kierunku przystani gdzie wsiedliśmy do pirogi. Mimo przewidywań przewodnika że
może być do 4 turystów byłyśmy tylko dwie i 4 osobowa załoga. Piroga wypchana po brzegi. Rzeka
jest mętna ma brązowy kolor. To podobno wskutek opadów w górnym biegu rzeki. Rozpoczyna
się pora deszczowa. Bezchmurne niebo i żar
lejący się z nieba nie wskazują iz nadchodzi pora deszczowa. Sadowimy
się wygodnie i wypływamy. Słońce pali , niebo bezchmurne,.. Ale panuje niebiański spokój Woda ciepła jak
zupa.
Przewodnicy powiedzieli nam że w
godzinach południowych nie będziemy płynąć, bo jest zbyt gorąco. Słońce daje
się we znaki. Oczywiście filtry, parasole
kapelusze wszystko idzie w ruch. Całe szczęście że woda mimo wszystko
daje ochłodę.
Około 11 zatrzymujemy się na lunch.
Panowie szykują posiłek a my wchodzimy
na szczyt wzgórza i odwiedzamy pobliska wioskę. Jak zwykle najwięcej jest dzieci, Są przyjazne i wesołe.
Robimy im zdjęcia. Słyszymy że ktoś gra na jakimś instrumencie. To miejscowa odmiana mandoliny. Odwiedzamy jedną
z chatek we wsi. Jest bardzo ubogo i
brudno. W jednej izbie wszystko kuchnia,
kury, spanie.
Lidka chce kupić mandolinę ale chłopiec który na niej gra
odmawia. Wracamy nad rzekę. Towarzyszą nam dzieci i muzyka.
Lunch jest już gotowy. To ryż
i mięso w sosie z warzywami.
Ruszamy dalej. W trakcie z
wsiadania do wody wpadła butelka perfum. Mnie kapelusz wpada do wody. Kapelusz
udaje się uratować perfumy już nie.
Płyniemy przez przełom Bemaraha.
Są piękne skały ściany prawie pionowe. Widoki wspaniałe. Spotykamy na brzegu
ptaki i lemury.
Wieczorem dopływamy do miejsca kempingowego.
Jesteśmy sami. to znaczy czterech Malgaszy i my dwie. Kersin prowadzi nas ścieżką bardzo wśród skał do wodospadu. Bajkowe
miejsce.Wracamy nad rzekę. Zrobiło się gwałtownie ciemno.
Szukamy naszych czołówek. i idziemy się kapać pod wodospad.W międzyczasie
zostały postawione namioty.i przygotowywana jest kolacja.
Głodne czekamy na kolację. Lidka
najadła się z rozpaczy macy i marudzi!!!!.Chyba ma trochę stracha.
Na kolację kurczak, który jeszcze
żywy wsiadał z nami na łódkę.
Niebo jest rozgwieżdżone. Żadne światła nie zakłócają nam widoku Szukamy Krzyża Południa. Panowie znów przy gitarze i rumie ćwiczą tą samą piosenkę co wczoraj, ale my padamy ze zmęczenia.
 |
Nasz dternik gitarzysta z kurą
i gitarą idzie na pirogę |
 |
kobiety robią sobie maseczki przed słońcem i komarami |
 |
typowy wiejski krajobraz |
 |
dziewczynka z portu |
 |
Do pirogi trzeba niestety przejść wodą |
 |
Piroga załadowana po brzegi |
 |
W pirodze też może być komfortowo |
 |
Widok na Tsibirinhię |
 |
dzieci przed swoim domem |
 |
Dodaj napichłopcy z mandolina umilali nam czas |
 |
nasz lunch |
 |
Tsibirinhia |
 |
Brzegi rzeki zróżnicowane |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz