Grecja Kreta
15 września 2024 r
Dziś wyjeżdżam z Bożenką i Heniem
na Kretę . Wylot o 5.30 . o 3.30 musimy
być na lotnisku. Heniu nocuje u mnie. Stasiu zawozi nas na lotnisko. Odprawiamy
się w miarę szybko. Henio jak zwykle dzielnie się spisuje. Lot trwa 4 godziny.
Lądujemy w Chanii. Tam autobusem do hotelu. Hotel Selini. Bardzo nam się
podoba. Niestety gdy przyjeżdżamy pokoje nie są przygotowane. Czekamy na patio.
Tu zjadamy lunch. Wreszcie pokój gotowy. Pokój duży z przepierzeniem., balkon z
widokiem na morze. Zwiedzamy ośrodek. Do morza jest około 400 metrów polna
drogą. Po drodze zespól zjeżdżalni. Tego Henio nam nie daruje i musimy wejść by
pozjeżdżał. Po południu przedstawiciel Itaki
przedstawia nam plan wycieczek i możliwość wynajmu samochodu. Decydujemy
się wykupić jedną wycieczkę na Gramvousę
i wynająć samochód na 2 dni, by samemu zwiedzić Kretę. Po południu idziemy nad
morze. Spacerujemy po brzegu. Henio
oczywiście się kąpie. Jeszcze kąpiel w przyhotelowym basenie i czas na
kolację. Kolacja w restauracji pod gołym niebem . Jest cudownie ciepło i miło.
Heniu poznał chłopca z Ukrainy. Bardzo
przypadli sobie do gustu. Biegają po
terenie hotelu. Przed naszym budynkiem
mieszka kotka z kociętami. Zresztą dużo tu kotów. Dzieci nie dają im
spokoju. Głaszczą, noszą. Wieczorem
czytanie Emila ze Smolandii , a potem winko na balkonie. Pokój jest
fajny bo przedzielony suwanymi drzwiami. Ja z Heniem śpię w jednej części, a
Bożenka w drugiej z wyjściem na balkon.
Możemy zasunąć drzwi i nie przeszkadzać Heniowi w spaniu.
 |
nasz pokój |
 |
widok z tarasu |
 |
witamy na Krecie |
 |
pierwszy lunch |
16 września.
Pełni werwy ruszamy na śniadanie.
Wybór bardzo duży. Jedzenie super. Henio znów gania z tym Ukraińskim chłopcem.
Po śniadaniu idziemy na baseny. Henio
szaleje na dużych basenach. My obserwujemy go przy brzegu basenu. Całe mnóstwo
ratowników pilnujących bezpieczeństwa zjeżdżających. Henio kilkakrotnie dostaje uwagę, bo chce wariować.
Ratownik na górze nie pozwala mu
zjeżdżać głową w dół, ratownik na dole nie pozwala podchodzić pod górę
zjeżdżalni. W pewnym momencie zbierają się chmury i zaczyna lać. Kryjemy się w
pawilonie z przekąskami . Gdy trochę przechodzi idziemy po deszczu w stronę
hotelu. Po lunchu jedziemy do Chanii. Przystanek autobusowy jest przed hotelem.
Podróż fajna. Można przyjrzeć się podróżującym ludziom. Wprawdzie większość to
turyści, bo autobus jedzie wzdłuż
wybrzeża , gdzie znajdują się hotele,
ale zawsze trochę miejscowych jest. Docieramy do Chanii. . Jest to dawna
stolica Krety. Zaczynamy zwiedzać starówkę. Idziemy główną ulicą starówki Chalidon. Zaglądamy do katedry ortodoksyjnych
Greków. Jak zwykle takie świątynie bogato zdobiona. Henio zapala zwyczajem
prawosławnych świeczkę w świątyni. Docieramy
do portu weneckiego. Po drodze mijamy
klimatyczne uliczki pełne sklepików, restauracji, barów. Domy
przepiękna, w stylu weneckim.. Przy nabrzeżu stoi meczet janczarów, wybudowany
w stylu osmańskiego renesansu. Niestety można oglądać go tylko z zewnątrz. Tuż
obok latarnia morska symbol Chanii. Dalej mijamy budynek wielkiego Arsenału.
Wchodzimy na mury obronne wspinając się po ruinach. Bożenka poddaje się
w pewnym momencie. Takie nierówności to nie na jej chore kolana. My z
Heniem docieramy do latarni morskiej. Skąd mamy piękny widok na miasto. Powoli wracamy przez dzielnice Splanzia .Jest
to dzielnica turecka tętniąca zżyciem Znajdują się tu liczne knajpki, i dwa
piękne kościoły wenecki wybudowany dla dominikanów i renesansowy. kamienny.
Niestety oba zamknięte. Powoli wracamy do autobusu. Kupujemy bilety. Autobus
zatłoczony do granic możliwości. Wieczorem kolacja. Idziemy na występ kuglarzy.
Henio siedzi razem z tym chłopcem ukraińskim. Nie bardzo mi się on podoba, bo
straszny rozrabiaka. Cały czas przeszkadza
artystom. Rodzice nie reagują. Henio bierze udział w występach. Dostaje
brawa. Po występach wracamy do pokoju. Czytanie książki, a potem pogawędki na balkonie.
 |
ale klapek |
 |
kamienny kościółek |
 |
kościół dominikanów |
 |
przed katedrą |
 |
widok na port wenecki |
 |
w marinie |
 |
na murach obronnych |
 |
w oddali latarnia |
 |
nabrzeże weneckie |
 |
na głownej ulicy |
 |
w katedrze |
 |
piękna katedra |
 |
w tych świątyniach na bogato |
 |
Henio zapala świeczki |
 |
malutki meczet |
 |
widok z murów |
 |
można popatrzeć |
 |
na latarni |
17 września.
Dziś cały dzień planujemy być nad wodą. Henio chce iść na zjeżdżalnie.
Zgadzamy się. Idziemy na duże zjeżdżalnie. Początkowa zjeżdżam z Heniem .
Obijam sobie łokcie i daję spokój z jazdą. Henio szaleje na dużych
zjeżdżalniach. Widać że zabawa mu się
podoba. W pewnym momencie zmienia
zjeżdżalnię na taką dla małych dzieci. Tam jest wielki kubeł, który napełnia
się wodą i w pewnym momencie odwraca się
i wylewa wodę na stojących pod nimi.
Henio chce tam zostać. Pozwalam mu. Gdy nie przychodzi idę po niego. Ale go
tam nie ma. Okazuje się że przybiegł z
drugiej strony basenu z ogromnym płaczem , bo złamał zęba. Okazało się że
wygłupił się z tym ukraińskim chłopcem i ten skoczył na niego, a Henio uderzył
głowa o zjeżdżalnię i złamał zęba. Jest rozhisteryzowany. Ja mam zawrót głowy z
nerwów. Dzwonię do Konrada. On mówi, żeby
szukać tego kawałka zęba i szybko jechać do dentysty. Szuka mi dentysty w
Chanii, ale wszyscy zajęci. Podaje namiary. Bierzemy maski i idziemy szukać
kawałek zęba w basenie. Raczej nie wierzę w sukces. Ale udało się Henio
wypatrzył ułamany kawałek. Wrzucam zęba do wody. W recepcji dają mi taksówkę
hotelową i zawożą do najbliższego dentysty, 10 minut jazdy samochodem. Dentysta
przyjmuje nas poza kolejnością. Bada Henia. Stwierdza, że nie został uszkodzony
korzeń i trzeba tylko przykleić odłamany kawałek. Dzwonię do Konrada . On
potwierdza diagnozę. Lekarz przykleja ząb. Wydaje się ze wszystko ok. Każe
Heniowi lekko zacisnąć ząbki, by sprawdzić czy jest równo. On jak zacisnął to
ząb jeszcze nieutwardzony odpadł. Zaczyna się naprawa na nowo. Teraz już bez
pudła tym że Henio do wieczora nie może
naciskać na ząb. Wracamy do hotelu. Jestem wykończona nerwowo. Nie mogę
pozbierać myśli. Zjadamy lunch . Henio nie chce też nigdzie iść. Postanawiamy
iść na spacer nad morze. Bierzemy ręczniki i ruszamy. Nad morzem znajdujemy
ustronne miejsce. Henio znalazł koło ratowników
zabawki . Nosimy wodę i budujemy babki, zamki. Trochę się pluskamy w
ciepłym morzu. Wracamy do hotelu na kolację. Henio zostaje bawić się kotkami.
Oczywiście z Ukraińcem. Gdy wychodzimy z budynku kobieta mówi mi, ona nie mogła zadzwonić do
mnie. Koszże Henio z tym chłopcem męczyli kociaki, rzucali je między sobą.
Henio dostaje ochrzan, ale oczywiście zwala wszystko na Ukraińca. Tłumaczę mu,
że po pierwsze jest starszy od tego chłopca, ale nawet gdyby był młodszy to nie
powinien pozwolić na męczenie kotów. On oczywiście zwala wszystko na Ukraińca.
Przekazuję ojcu chłopca informację o jego zachowaniu, ale nie robi to na nim
żadnego wrażenia. Zakazuje Heniowi zabawy z tym chłopcem. Na kolacji oczywiście
podchodzi do naszego stolika, ale ja nie pozwalam Heniowi na zabawę z nim. Już
dosyć kłopotów.
 |
pokaz cyrkowców |
 |
dzieło Henia |
 |
wybity ząb |
 |
po wizycie u dentysty |
 |
zabawy w piasku |
 |
zabawy na plaży |
18 września
Noc z głowy. Przez przeżycia dnia
wczorajszego nie zmrużyłam oka. Dziś autobusem jedziemy na zorganizowaną
wycieczką do laguny Balos i na Gramvousę. Do laguny można dojechać samochodem, ale musi on mieć napęd na 4 koła,
a na wyspę i tak wtedy się nie można dostać. Wybrałyśmy więc opcję wycieczki
zorganizowanej. Autobus ma być około 9.00 . Wstajemy wcześniej. Henio jest
nieznośny. Na śniadaniu chce bawić się z tym Ukraińcem. Ja mu nie pozwalam.
Zbuntowany nie chce iść do autobusu. Potem było tylko gorzej. Gdy byliśmy na parkingu
czekając na autobus on uciekł. Zaczęłam go szukać. Wszystkie rzeczy zostawiłam
Bożenie. Jestem cała w nerwach, bo co będzie jak przyjedzie autobus. Nas nie ma
. Została tylko Bożena. Biegam po hotelu, restauracji idę do pokoju. nigdzie go nie ma. Gdy wracam z
powrotem recepcjonistka mówi mi że Henio
jest z Bożeną. Gdy go szukałam był w
holu i schował się. Recepcjonistka
zobaczyła go jak wyszedł z ukrycia i zaprowadziła do Bożeny. Ja nie
miałam telefonu i nie mogła mnie powiadomić o tym, że Henio się znalazł. Znowu
jestem wykończona nerwowo. Nie mam siły na tę wycieczkę. Nadjeżdża autobus.
Jedziemy do przystani. Wsiadamy na statek. Płyniemy do laguny Balos. Niestety
pogoda się psuje. Jest pochmurno. Mamy
pecha, bo to najbardziej słoneczne miejsce na Krecie.. Laguna Balos to jedna z
najpiękniejszych plaż na świecie. Różowy piasek i turkusowa woda. To z
przewodnika. My niestety możemy się cieszyć tylko ciepłą wodą. Różowy piasek w
pochmurny dzień nie jest różowy, a
turkusowa woda niestety w
czasie deszczu jest bura. Bo niestety zaczął padać deszcz. Łazimy po
plaży, trochę po wodzie i mokniemy. Ale jest fajnie. Wracamy na statek.
Płyniemy na Gramvousę. Teraz dopiero zaczęło lać. Wiatr deszcz to nie to czego spodziewaliśmy
się po Krecie. Na statku wszyscy chronią
się pod dachem. Zrobił się straszny
tłok. Na dodatek dają lunch. Wszyscy się przepychają po zmniejszonej
powierzchni. Część górna statku
opustoszała ze względu na deszcz.
Zjadamy to co nam się należy praktycznie na stojąco, ciągle popychani. .
No trudno. Docieramy na wyspę. Wyszło słońce i od razu inny widok. Na wyspie znajdują się ruiny weneckiej twierdzy.
Wyspa prze lata przechodziła z rąk do
rąk. Była wenecka, turecka, grecka, piracka. Teraz jest grecka. Wchodzimy z Heniem na szczyt góry. Bożenka
zostaje na dole. Kolano nie daje jej szans.
Na szczycie ruiny murów, budynków dają wyobrażenie jak wielka i
potężna była twierdza. Obeszliśmy dookoła cała twierdzę. Powoli schodzimy podziwiając widoki. Z góry widzimy też
zardzewiały wrak statku, który rozbił się u wybrzeży. Wracamy na pokład. Pogoda się poprawiła.
Docieramy do miasteczka z którego wypłynęliśmy. Teraz tylko droga powrotna
autobusem do hotelu. Przed kolacją docieramy na miejsce. Basen hotelowy już zamknięty, więc Henio nie
może się kapać, chociaż ma ochotę. Po kolacji jak zwykle czytanie Emila ze Smolandii a potem pogawędka
na balkonie
 |
płyniemy na Balos |
 |
wrak statku |
 |
piękne Balos |
 |
Gramvousa to wyspa piratów |
 |
agawy na Gramvousie |
 |
widok na zatokę |
 |
ruiny twierdzy |
 |
widok zapiera dech |
 |
wyspa jest grecka |
 |
budowle na szczycie |
 |
na statku wszystko mokre |
 |
Balos |
 |
Balos |
19 września
Po śniadaniu odbieramy lunch w pudełkach z
recepcji. Dziś wypożyczamy samochód. Czekam w holu . Siedzi jakiś facet, ale
nie sądziłam, że to z wypożyczalni. Potem zorientowałam się, że wydaje
wypożyczone samochody. Idę z nim na parking. Miał być mały samochód z
automatyczną skrzynią biegów, atu wielki SUV MG. Piękny czerwony i nówka
sztuka. Gdy oglądam samochód faceci z Polski, którzy
przede mną odbierali samochody Clio z przekąsem stwierdzili, że będę jeździła
„Chińczykiem” . Byłam zaskoczona, bo MG kojarzyło mi się z brytyjską marką. Chyba ogarnęła ich zwykła
męska, albo polska zazdrość, że taka bryka będę jeździć . Chcę uruchomić
samochód, ale słyszę miauk kota. Wlazł pod maskę. Próbuję go wygonić. Pomaga mi
facet z obsługi, bo nie wiem jak otworzyć klapę silnika. Pakujemy się i ruszamy. Najpierw trzeba się zatankować.
Szukamy stacji. Widzę że jedziemy na oparach. Zatrzymuję się raz i drugi i
pytam o stację. Wreszcie jest. Tankuję do pełna i teraz w drogę. Dziś jedziemy
na plażę Elafonisi. Droga kręta, górzysta przez wioski, wioseczki. Bardzo
malownicza. Docieramy na plażę. Parkujemy na parkingu płatnym i na piechotę
ruszamy nad morze. Na plaży tłumy. Nie ma mowy o wynajęciu parasola. Skwar,
słońce. Wracam się do mijanych po drodze sklepików i kupuję parasol. Podoba mi
się biały, bo jest większy. Jest ostatni
z tego rodzaju. Facet sprzedaje mi
parasol z obniżką. Kupuję więc większy za cenę mniejszego. Teraz szukamy
miejsca. . Plaża cudna. Laguna płytka. Różowo-złocisty piasek delikatny i
cudownie ciepła turkusowa woda. Rozbijamy parasol i na zmianę chodzimy z Heniem do wody. Trudno zostawić
wszystko bez kontroli. Henio bawi się na piasku, buduje dziwne konstrukcje. Jest fajnie i
spokojnie. Można spacerować po lagunie
przechodząc przez wodę na kolejne plaże. Naprawdę cudne miejsce. Piękno widać
bardziej po południu, gdy część turystów
opuściła to miejsce. Późnym
popołudniem wracamy do hotelu. Ja idę po samochód, a Bożenka z Heniem i
bagażami mają na mnie czekać przy wejściu na plaże. . Idę tak szybko, że mijam
nasz parking. Jest ich tu mnóstwo.
Orientuję się dopiero, gdy przede mną już puste pola. Wracam. Wsiadam do
samochodu, ale strasznie chce mi się siku. Nigdzie toalety nie widzę. Nie ma
nikogo wokół. Włażę w krzaki. Zanim zdjęłam spodnie pojawiła się duża grupa
turystów. To trzeba mieć pecha. Wsiadam do samochodu i wracam po Bożenkę i
Henia. Obserwuję drogę czy nie ma gdzieś toalety. Nie widzę ani toalety, ani
ich. Dojeżdżam do bramy. Tu parkuję. Lecę do kibelka w restauracji. Wracam ich
nie ma. Co gorsza nie mam też telefony, bo zostawiłam go w plecaku Bożenie.
Jestem zdziwiona, bo moim zdaniem powinni już dotrzeć do bramy. W pewnym momencie widzę, że idą z przeciwnego
kierunku. Minęłam ich w momencie gdy weszli w tłum turystów. Oni mi machali,
ale ja nie widziałam ich. Teraz tylko droga do domu. Zmęczeni, ale zrelaksowani
i zadowoleni wracamy do hotelu.
 |
droga do Elafonisi |
 |
Laguna |
 |
zabawy na plaży |
 |
laguna Elafonisi |
 |
piasek na Elafonisi |
20 września
Dziś jedziemy do Heraklionu. Jest to stalica Krety. Droga dobra, dwupasmowa. Jedzie się znakomicie. Już
oswoiłam się z samochodem i stwierdzam, że fajnie się prowadzi. Zaczynamy od
najsłynniejszych ruin Krety Knossos. Według Homera była to stolica minojskiej
Krety. Według bardzo dużego prawdopodobieństwa pałac w Knossos był tym
mitologicznym labiryntem zbudowanym przez Dedala dla króla Minosa.. Kupujemy
bilety drogą królewską – prawdopodobnie
najstarszą drogą w Europie docieramy na dziedziniec Centralny otoczony różnymi budowlami. Zwiedzamy obiekt zgodnie z
kierunkiem zwiedzania, bo inaczej byśmy się pogubili. Henio jest pod dużym wrażeniem. Szukamy pióra Ikara
i oto znajdujemy. Henio najpierw się
bardzo cieszy, ale po chwili powątpiewa, twierdząc, że mity to bajki a pióro
przez tyle lat by się zniszczyło. Ale na wszelki wypadek zabieramy je do domu. Ruiny nazywane są disneylandem. Rzeczywiście kolory i malunki
na budynkach odbudowanych nie wyglądają
na oryginały. Trochę za dużo własnej inwencji. No ale cóż. Może ja się
nie znam. Jednak ogrom ruin robi wrażenie. Spędzamy w sumie kilka godzin na
zwiedzaniu ruin. Słońce pali niemiłosiernie. Wracamy do samochodu. Po drodze
wstępujemy do sklepików z pamiątkami. Kupujemy
pamiątki i jedziemy do Heraklionu. To horror z parkowaniem > Jazda
bez trzymanki. Ulice wąskie, jednokierunkowe. Wbiłam w GPS parking, ale nie
koniecznie wykonuję jego polecenia z powodu np. ]]óg. W końcu znajdujemy
parking. Trzeba zaparkować zapłacić i
zostawić kluczyki. Oni przestawiają samochody tak, by jak najwięcej ich się
zmieściło. Idziemy zwiedzać Heralkion. Najpierw jednak trzeba coś zjeść. Przy
tzw. placu Lwów znajdujemy fajną knajpkę
z widokiem na miasto. Wjeżdżamy windą wprost do restauracji. Tu
zamawiamy greckie potrawy. Henio dostaje małpiego rozumu . Zaczyna robić głupie
miny, śpiewać. Nie możemy sobie z nim poradzić. Za to jedzenie pyszne.
Najedliśmy się po uszy. Ruszamy zwiedzać
miasto. Najpierw fontanna Morosiniego
przy której znajdowała się nasza restauracja o nazwie Veranda.. Pozbawiona jest
najważniejszego elementu posągu
Posejdona z trójzębem. Jest to centrum
stolicy i miejsce spotkań.. Wąskimi uliczkami pełnymi sklepików i
knajpek docieramy do katedry Agios Titos. Elegancka budowla pokryta jasnym
kamieniem .Tu znajduje się głowa św. Tytusa . Niestety czas ucieka. Spacerujemy
jeszcze chwilę po uliczkach starego Heraklionu wdychając kreteńską atmosferę i
powoli zmierzamy na parking. Tu odbieramy kluczyki do samochodu i wracamy do
hotelu. Przed 20 musimy zwrócić samochód. Droga bez żadnych przygód. Docieramy
do hotelu. Wypakowujemy wszystko i zostawiamy samochód przed hotelem, a
kluczyki w recepcji. To się nazywa wygoda. Podczas kolacji znowu przychodzi do
Henia Ukrainiec. Przegoniłam go i znalazł sobie inne dzieci. Chłopiec jest
pozostawiony bez kontroli. Rodzice zajęci sobą. Wieczorem planujemy jutrzejszy
dzień przy lampce wina.
 |
lunch Bożenki? |
 |
Konossos |
 |
Knossos |
 |
Konossos |
 |
Knossos |
 |
Katedra w Heraklionie |
 |
zachód słońca |
 |
lunch Henia |
 |
Knossos |
 |
Bycze rogi |
 |
Knossos |
 |
Knossos |
 |
Knossos |
 |
Minotaur? |
 |
Katedra w Heraklionie |
 |
fontanna Morosiniego |
 |
na lunchu |
 |
głowa św Tytusa |
 |
w katedrze |
21 września
Dziś dzień lenistwa. Najpierw
idziemy nad morze, ale wiatr silny i
zbierają się chmury. Henio bawi się w piasku, ale zaczęło padać. Biegiem
wracamy do hotelu. Przestaje padać . zajmujemy leżaki tuz przy basenie pod
parasolem. Kąpiemy się w basenie, bawimy a Heniem w zawody pływackie. Całkowita beztroska. Przynoszę Bożence i
sobie drinka. Nasz pierwszy drink na tych wakacjach. Sączymy go nieśpiesznie. Wałkonimy się do
lunchu. Po lunchu ruszamy na spacer
szosą ciągnącą się wzdłuż morza. Zaglądamy
do sklepików, przyglądamy się innym
ośrodkom, bo tu wzdłuż morza same ośrodki wypoczynkowe i infrastruktura
przygotowana pod turystów. Kupujemy
sobie śliczne koszulki z kotami. Trzeba
wracać i zacząć się pakować, bo jutro wyjazd wcześnie, zaraz po wcześniejszym
śniadaniu. Na tarasie jeszcze lampka
wina i podsumowanie wyjazdu
 |
w hotelu |
 |
chmury zwiastowały deszcz |
22 września
Po wczesnym śniadaniu pakujemy
się do autobusu na lotnisko i o
10.20 startujemy do Warszawy We
wczesnych godzinach popołudniowych lądujemy w Warszawie. Czeka na nas Bartek i
Stasiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz