niedziela, 9 lutego 2025

Francja Alzacja jarmark Bożenarodzeniowy

 

13 grudnia 2024  r.

Dziś ze Stasiem  ponownie ruszamy do Strasburga. Lecimy tym samym lotem co poprzednio. Trasa już opanowana, więc we Frankfurcie sprawnie przemieszczamy się do autobusu. Na dworcu w Strasburgu nie ma Alka. Czekamy na niego  jakiś czas. Spóźnia się . Opowiada jakąś historię na usprawiedliwienie swego spóźnienia. Jestem na niego zła. Bo przecież jeśli  jest prawda to co mówi to mógł przekazać  te informację wcześniej i nie byłoby rozczarowania. Jedziemy do hotelu. Tu wszystko tak samo jak 2 miesiące wcześniej. Jedziemy na plac Kleber na kolację. Alek liczy, ze jarmark jeszcze czynny. Niestety większość bud pozamykana. Idziemy do restauracji przy katedrze. Zamawiamy kolację i wracamy do hotelu. Tu pogawędka przy herbatce i do spania. Kupujemy bilety na pociąg na jutro do Colmar po 30 Euro na osobę.










14 grudnia 2024

Ruszamy do Colmar. Trasa znana. Dojeżdżamy około 10. Tu już zaczyna się ruch  przy budkach. Są wszędzie na starym mieście. Towary przeróżne. My szukamy jakiejś knajpki, żeby zjeść śniadanie. Wreszcie trafiamy. Śniadanie super sery, wędliny alzackie Pycha. Zadowoleni ruszamy po kolejnych  jarmarkach. Rozrzucone są w wielu miejscach. Na szczęście nie ma jeszcze zbyt dużo ludzi więc można obejrzeć towary zastanowić się nad zakupem, a przede wszystkim zobaczyć koloryt tych tradycyjnych jarmarków. Niestety jest widno i nie świecą lampki, a nawet jak świecą to nie robią takiego wrażenia jak wieczorem. Po południu wracamy do Strasburga.. Jedziemy oczywiście na jarmark na plac Kleber i  uliczki  ciągnące się do katedry. Okazuje się ,że Alek nie ma butów na zimę. Chodzi w trampkach.  Szukamy  po obuwniczych sklepach. Wreszcie są takie, które mu odpowiadają Teraz coś dla ciała. Idziemy do  restauracji 12 Apostołów. Aux douze apotres. Tu w kuflach w kształcie buta podają piwo. Obsługuje nas  kelner z Rumunii. Jemy alzackie specjały   . Idziemy  na jarmark. Tu jest tłum ludzi..  Kupujemy  grzane wino i wędrujemy pomiędzy straganami. Na placu Klebeer stoi ubrana choinka, którą ustawiano  gdy byliśmy  poprzednio. Jest cudownie. Chodzimy miedzy straganami do 22. Atmosfera niesamowita. Jakaś taka niezwykła życzliwość ludzi. Wszyscy uśmiechnięci Zmęczeni wracamy do hotelu.

śnaidanie w Colmar

pizza alzacka



na jarmarku


























































15 grudnia

Niespiesznie ruszamy na plac Kleeber. Tramwaj nie dochodzi  tak blisko ze względu na jarmark. Wszędzie pozastawiane uliczki ,by  żadnemu szaleńcowi nie przyszło do głowy wjechać w tłum. Poustawiane zapory i samochodu blokujące wjazd. Po drodze szukamy  miejsca do zjedzenia śniadania. Zatrzymujemy się w cafe Portager . Zjadamy bagietki z dżemem a potem jeszcze quiche. Bardzo dobre.  Syci ruszamy na  jarmark. Chodzimy między straganami. O tej porze jest jeszcze mało ludzi więc można swobodnie oglądać   towary. Zwiedzamy kilka  miejsc z jarmarkami . Stasiu rezygnuje z chodzenia i dekuje się w  kawiarni przy placu. MY z Alkiem  ganiamy między straganami. Kupuję pamiątki . Idziemy na obiad . Ja z Alkiem bierzemy pizzę alzacką Stasiu  miejscowy przysmak kapustę  kiszoną z mięsem . Dziś wyjeżdżamy . Przed 17 mam autobus.  Wyliczyłam, że jak o 16 wyjdziemy z restauracji to spokojnie zdążymy. Tramwaj 10 minut potem hotel 15 minut i powrót na dworzec 10 minut. Czasu starczy z okładem. Okazuje się że przystanek przy retauracji jest czasowo zlikwidowany ze względu na jarmark. Idziemy do następnego. Po drodze Alek stwierdza, że nie jeżdżą tramwaje , bo jest jakiś  wypadek. Dochodzimy do  kolejnego przystanku a tu tłum ludzi i nic nie jedzie . Jest coraz później i mniej czasu. Rozglądam się za taksówką. Na szczęście nadjeżdża tramwaj z innego kierunku. Wsiadamy do tramwaju, ale wiem ,że nie zdążę dojechać do hotelu i zabrać bagaży. Alek jedzie po bagaże a my na dworcu wysiadamy z tramwaju i idziemy do autobusu. Zaraz ma odjeżdżać. Proszę kierowcę żeby poczekał 5 minut. ON że nie może ale  zatrzyma się pod hotelem Mariott i tam Alek będzie mógł dostarczyć walizki. Jestem w kontakcie z Alkiem. On zabiera walizki z hotelu. Nie jest pewien czy na pewno nasze. Uberem jedzie pod hotel My autobusem w korku. Stasiu się cieszy ze stoimy w korku to Alek zdąży. Ja podchodzę sceptycznie do tego , bo jeśli Alek jedzie tą samą drogą to też stoi w korku. Dojeżdżamy do hotelu .to ogromny teren. Dzwonię do Alka żeby mu powiedzieć gdzie stoimy. Okazuje się ze on nas widzi, bo autobus ma napis Lufthansa. Wyskakuję z autobusu. Alek pędzi z walizkami przez plac. Scena jak z filmu. Łapię walizki i wrzucamy je do autobusu. Nawet dobrze się nie pożegnaliśmy i nasz autobus ruszył do Frankfurtu . Tu już bez emocji dojeżdżamy na czas. Samolot  prawie pełny. Przed północą  jesteśmy w domu.









 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz