24 maja San Miguel
Dziś po śniadaniu ruszamy zwiedzać wnętrze wyspy. Są tu ciekawe zjawiska geologiczne. Nasz pierwszy przystanek to dawna stolica San Miguel Vila Franca do Compo. Miasteczko jak z obrazka. Wąskie uliczki wijące się to w gorę to w dół. Malowane domki. Bajka. Na koniec na nabrzeżu zjadamy pyszne babeczki specjalność tego miejsca. Spotykamy polskich turystów z wycieczki. Wracamy nabrzeżem do samochodu podziwiając nieodległą wyspę Illheu da Villa ,która jest kalderą wygasłego wulkanu, Jeszcze tylko wyjazd na górę do świątyni Ermida de Nossa Senhora da Paz. Podjazd wąski stromy. Ewa ma trochę pietra. Ja wiem że tym samochodem na Everest wjadę , boję się tylko żeby z góry nikt nie jechał, bo nie ma gdzie się schować. Gdy dojeżdżamy widzimy jeszcze wyspę da Villa w całej okazałości . Za chwilę znika we mgle. Ale tu przyjechaliśmy dla kościoła. Ma piękne schody zdobione azulejos. wchodzimy na górę robimy zdjęcia. Widoków nie ma, bo mgła. Zjeżdżamy na dół . Ruszamy do Furnas. Gdy dojeżdżamy Ewa mówi, że trzeba znaleźć miejsce parkingowe. jedziemy wzdłuż ustawionych samochodów i miejsca nie ma . Skręcam w prawo. Jest. Parkuję przed domkiem jednorodzinnym. Szczęśliwe ruszamy do ogrodu botanicznego. Ogród przepiękny. Mnóstwo ciekawych roślin. I chyba jeszcze więcej ptaków. Śpiewy dochodzą ze wszystkich stron. Spacerujemy po doskonale utrzymanych alejkach. W parku są też wody termalne z siarką i żelazem. My po wczorajszej wędrówce nogi mamy obolałe. Bolą nas łydki, stopy. Łazimy jak pokraki. Po zwiedzeniu parku oczywiście chcemy skorzystać z basenów. Musimy się rozebrać i zostawić ubranie w szafce. Jednak jak otworzyć szafkę. Pokazany jest kod QR. Na bilecie też mamy taki kod. Próbujemy go zeskanować ale nic to nie daje.. Dzwonię do Alka, on daje rady, ale nic nam to nie daje. Spocone, wkurzone i bezradne. W końcu idę do dziewczyny obsługującej szatnię. Ona przychodzi i okazuje się, że my wszystko robiłyśmy źle. Bo bilet wstępu nie dawał możliwości korzystania z szafki. Trzeba zeskanować ten kod QR, który był na czytniku , wtedy dostaje się link płaci i kodem otwiera szafkę. Próbuję zrobić to z pracownicą, ale niestety mój internet nie chciał ze mną współpracować. W końcu kobieta otworzyła nam szafkę swoim telefonem służbowym i nic nie zapłaciłyśmy. musimy ją tylko znaleźć jak skończymy nasze kąpiele. Szybko się ogarniamy i chlup do basenu z żelazem. Woda gorąca . Nie da się długo moczyć. Wchodzimy pod zimny prysznic i znowu do gorącej kąpieli. W ogrodzie są dwa takie baseny. Oczywiście korzystamy z obu. Znajdujemy miła pracownicę otwiera nam szafkę chcemy dalej kontynuować wycieczkę. Po drodze zauważamy, że nie skorzystałyśmy z jeszcze jednego wielkiego basenu, ale trudno. Mamy jeszcze dużo planów na dzisiaj. Wychodzimy z parku idziemy do samochodu. Ale niespodzianka. Nie ma tam, gdzie myślałyśmy, że zostawiłyśmy. Więcej nie ma nawet tej ulicy i tego miejsca.. Zaczynamy szukać analizować. Chodzimy wielokrotnie po tej samej ulicy, ale im bardziej szukałyśmy samochodu, tym bardziej go nie było. Zmęczone zrezygnowane potarzamy trasę przeczesujemy uliczki. No nie ma. W końcu Ewa idzie w uliczkę, w którą moim zdaniem nie mogłyśmy wjechać i jest jest. Radość nasza ogromna, ale zmęczenie większe. Teraz postanawiamy, że najpierw jedziemy zjeść miejscowy przysmak.-cozido. To mięso i warzywa gotowane w specjalnych garnkach w fumarolach, czyli w miejscach gdzie wydobywają się z ziemi gorące gazy lub woda. Znajdujemy jedną knajpę z przewodnika- niewypał. Dojeżdżamy do drugiej i widzimy mnóstwo fumaroli dymiących lub wyrzucających wrzątek z ziemi. Ganiamy i robimy foty no i podziwiamy piękno natury. Idziemy do restauracji. Jest pełna. Decydujemy się na stolik na werandzie. Widok piękny na soczystą zieleń i dymy z fumaroli, ale trochę zimno. Zamawiamy zupę rybną i cozido. Kelner mówi nam żebyśmy wzięły jedno, bo jest duże. Tak też zrobiłyśmy. Zupa w miarę dobra. Kelner przynosi cozido, a to góra mięsa i warzyw. Mięsa różne, kurczak wieprzowina, wołowina, kiełbasa i coś co przypomina kaszankę. Do tego marchew cebula, kapusta bataty. Nie zjadłyśmy nawet połowy tego co nam przyniósł. Było bardzo smaczne, ale ile można.. W planach miałyśmy jeszcze wizytę na polach herbacianych, ale już byłyśmy padnięte więc wracamy do domu. a właściwie do hotelu. Jest już całkiem ciemno. Pakujemy się . Jutro rano musimy oddać samochód . Samolot mamy o 8.40 na Terceirę.
 |
w Villa Franca |
 |
w Villa Franca |
 |
w Villa Franca |
 |
w Villa Franca |
 |
w Villa Franca |
 |
w Villa Franca |
 |
pyszne babeczki |
 |
widok na wyspę da Villa |
 |
Ermida de Nossa Senhora da Paz |
 |
wyspa da Villa |
 |
marina w Villa Franca |
 |
w ogrodzie botanicznym |
 |
w ogrodzie botanicznym |
 |
w ogrodzie botanicznym |
 |
w ogrodzie botanicznym |
 |
w ogrodzie botanicznym |
 |
w ogrodzie botanicznym |
 |
w ogrodzie botanicznym |
 |
w ogrodzie botanicznym |
 |
w ogrodzie botanicznym |
 |
w ogrodzie botanicznym |
 |
w ogrodzie botanicznym |
 |
w ogrodzie botanicznym |
 |
w ogrodzie botanicznym |
 |
tabliczka oznacza nazwę restauracji |
 |
fumarole |
 |
tu przygotowują cozido |
 |
fumarole |
 |
dym z fumaroli |
 |
fumarole |
 |
gorąca rzeczka |
 |
nasze cozido |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz