28 maja Fajal
Budzę się wcześnie. Ewa śpi . Nie chcę jej budzić. Nie mogę spać bo denerwuję się że samochód w Madalena mam odebrać z lotniska, a nie z portu. Nie dzwonię bo obudzę Ewę. Siedzę cichutko w łóżku. Gdy Ewa wstaje okazuje się że nie można odwołać rezerwacji i zrobić nowej ani cokolwiek zmienić . No trudno Jakoś sobie poradzimy. Ja walczę z wypożyczalnią a Ewa przygotowuje śniadanie, które dostaliśmy wczoraj z recepcji/ Po śniadaniu ruszamy w objazd całej wyspy. Ruszamy w przeciwna stronę do wskazówek zegara. Zajeżdżamy do ogrodu botanicznego. Znajdują się tu zbiory roślin endemicznych Azorów. Ogród fajny. Mnóstwo śpiewających ptaków no i ciekawe rośliny. Ruszamy w dalszy objazd wyspy. Trasa wiedzie wzdłuż wybrzeża. Zachwycamy się postrzępionymi skałami o które rozbija się woda oceanu. Zatrzymujemy się w Riberrinii , Cedros.. Punktów widokowych jest kilka.. Do niektórych trzeba dojść. jest dobra pogoda więc chodzimy, Z tą dobrą pogodą to przesada. Zmienia się co chwilę. Wysiadamy z samochodu świeci słońce jest dobra widzialność, za moment pojawia się mgła, albo mżawka. Gdy doszłyśmy do jednego z punktów widokowych poszłam w krzaki a tu wyskakuje mały byczek. Był bardziej wystraszony niż ja. Ewa nie wiedziała gdzie ja jestem ale stała na wieży widokowej i widziała uciekającego byczka. śmiałyśmy się że to tygrys. W Cedros jest piękny widok na dolinę rzeki. Docieramy do najciekawszego miejsca na wyspie Ponta de Capelinhos. Tu w 1957 roku zaczęła się erupcja wulkanu, która trwała przez 13 miesięcy. Przyrosło wyspie ponad 2,5 kilometra kwadratowego. Tu krajobraz księżycowy. Niesamowity. Wszystko zasypane pyłem wulkanicznym. Wchodzimy najpierw na Cabeco de Canto wzgórze pokryte pyłem by podziwiać kontrast pomiędzy zielenią i księżycowym krajobrazem po wulkanie.. Wchodzimy do centrum Interpretacji Wulkanów. Tu oglądamy film o wybuchu a potem okazy bomb i bombek wulkanicznych oraz inne wytwory erupcji wulkanu. .Wchodzimy też na latarnię morską, która była częściowo zasypana przez lawę i pył z wulkanu.. Wracamy do hotelu. Jesteśmy całe w pyle wulkanicznym. W brodziku po mojej kąpieli było pełno błota z tego pyły który z siebie zmyłam.. Idziemy na kolację. Chcemy iść do innej restauracji. Facet z hotelu rekomenduje nam restaurację gdzie piecze się wszystko na kamieniu magmowym.. Pierwsze wrażenie niespecjalne. Pełno dymu i jakoś mało przytulnie. Wychodzimy, ale Ewa zmienia zdanie i wracamy. Zamawiamy rib eye steak. Przynoszą nam po 3 kawałki surowego mięsa. Wygląda apetycznie. Potem gorący kamień magmowy i zaczyna się zabawa. Pieczemy kawałki mięsa na tym węglu. Wokół unosi się smakowity zapach dymu.. . W międzyczasie zmieniają nam kamień żeby był gorący. Mięso pycha. najadłyśmy się nieprzyzwoicie. Do tego wino domowe. Wracamy na piechotę do hotelu. Jestem tak przejedzona i padnięta, że od razu idę spać
 |
|
 |
|
 |
|
 |
|
 |
|
 |
|
 |
|
 |
|















Brak komentarzy:
Prześlij komentarz