wtorek, 7 maja 2024

Madera 4 maja

 4 maja 

Madera

Dziś pakujemy się, ale nie dlatego, że zmieniamy pokój, ale to już koniec naszej przygody na Maderze. Zostawiamy walizki w przechowalni zamawiamy taksówkę na 15 i ruszamy na ostatni spacer po Funchal. Gdy wychodzimy stwierdzam, że nie mam mojej czapeczki. Zaczynamy odtwarzać  gdzie mogłam ją zostawić. Na wszelki wypadek sprawdzam walizkę. Doszłyśmy do wniosku, ze w sklepie gdzie kupowałam  bluzkę. Sprawdzamy na zdjęciach robionych wczoraj i już wiadomo ,ze później jej nie miałam. Ruszamy do sklepu. Dobrze, że otwarty. Oczywiście  sprzedawczyni pamiętała nas i oddała czapeczkę. Teraz spacerujemy po uliczkach i parkach Funchal. Niespiesznie zaglądamy do zaułków, oglądamy wystawy.  Przymierzamy różne ciuchy. Taki fajny czas bez pośpiechu. Wypijamy kawę z ciasteczkiem. Jeszcze raz oglądamy dekoracje na ulicach, dywany kwiatowe, zaglądamy do otwartych kościołów. Robimy ostatnie zakupy i na koniec idziemy na naszą uliczkę Santa Maria. Postanawiamy zjeść risotto z krewetkami. Nie mogłyśmy sobie przypomnieć w której restauracji  jadłyśmy ten przysmak. Ale od czego jest karta pamięci w  aparacie. Po zdjęciu  które wtedy zrobiłam ustaliłyśmy, która to była restauracja. Nazywa się Santa Maria tak jak ulica. Zamawiamy nasze danie i małą buteleczkę wina. Delektujemy się  naszym lunchem. Potem już tylko spacer  do hotelu. Po drodze kupujemy sobie bułkę z chorizo . Jedną na pół. Na drogę. W hotelu przebranie i  w drogę. Na lotnisku tłum pasażerów. Stoimy do odprawy prawie 45 minut. Tylko po to by zdać bagaże. W strefie wolnocłowej kupujemy jeszcze  maderę i zielone wino. Samolot zapełniony  co do jednego miejsca. Zauważyłam, że  dzisiaj z Madery odlatuje 5 samolotów do Polski. Trzy do Warszawy i dwa. do Katowic. Nic dziwnego, że  wszędzie było słychać polski język. Przylatujemy 40 minut przed czasem. Odbieramy walizki. Czeka na nas syn Ewy Bartek. Odwozi mnie do domu i jeszcze wnosi walizkę. Było mi bardzo miło. Około północy jestem w domu. Koniec maderskiej przygody.

ciekawy pień

nie wiem co to za drzewko

ma takie kwiatki

jedna z licznych uliczek

strop w kościele

to też w tym kościele

ołtarz  w złocie 

fajny domek

kwitnące drzewa


piątek, 3 maja 2024

Madera 3 maja

 3 maja Madera

 W nocy walczyłam z komórką, bo chciałam zrobić check-in. Oczywiście zrobiłam, ale nie  mogłam przesłać kart boardingowych sobie i Ewie. O wpół do trzeciej dałam za wygraną i poszłam spać Obudziłam się o wpół do szóstej i już nie zasnęłam. Po śniadaniu ruszamy na wycieczkę do Doliny zakonnic . Jest to najbardziej niedostępna miejscowość na Maderze.Właściwie to była najbardziej niedostępna miejscowość. Znajdował się tutaj zakon św Klary. Zakonnice uprawiały ziemie, ale dostęp do nich był bardzo utrudniony. Wokół wioseczki bardzo wysokie i strome góry. Teraz dojazd jest tunelami. Jeden  o długości 2400 metrów.. Docieramy najpierw na punkt widokowy tuż przy Funchal.Pico Braselos. Droga wąska kręta. Gdy z naprzeciwka jedzie autobus kierowca naszego busa składa lusterko, żeby się nie zaczepić.Widok niesamowity, ale mnie najbardziej podoba się parasol stworzony z czterech sosen. Połączone koronami tworzą wspaniały dach.Ruszamy dalej bardzo krętą drogą. Droga pnie się do góry jest z mnóstwem zakrętów i na dodatek bardzo wąska. Samochody mijają się w specjalnych punktach, gdzie są zatoczki. Docieramy do drugiego  punktu widokowego. Tu to już jest duże wow. Do punktu widokowego trzeba dojść schodami. Widok niesamowity. Malutka miejscowość wciśnięta pomiędzy wysokie góry. Góry strzeliste, ale porośnięte trawą. Znajdujemy starą drogę, która kiedyś służyła mieszkańcom . Teraz  jest zamknięta, bo wybudowano nową. Jest tak pięknie,że  pól godziny mija jak z bicza strzelił. Wracamy do samochodu i zjeżdżamy na dół. Właściwie można powiedzieć, że wychodzimy z zakrętu w zakręt. Docieramy do wioseczki Curral de Freitas. Znajduje się tu malutki kościółek św. Klary. Ozdobiony azulejos i malowidłami. Jest też malutkie muzeum z eksponatami  sprzed około 100 lat. Można stąd iść na piesze wycieczki. Ale niestety nie tym razem. Wracamy do hotelu. Cieszymy się, że widziałyśmy tak śliczną dolinę. Dostajemy pokój  na parterze z widokiem na basen i morze. Zaletą jest duży taras. Pogoda piękna więc idziemy na basen. Słońce piecze niemiłosiernie. Wchodzę do basenu, ale woda zimna. Postanawiam spróbować w oceanie. Tu zanim zanurzyłam nogi do kolan już ma ścierpły nogi z zimna. Ewa  też nie dała rady. Tu to tylko Wiesia z Genkiem by popływali. Kładziemy się na leżakach i rajcujemy. Przynoszę po kieliszku wina. Siedzimy do piątej. Słońce nas spaliło na raka. Idę do recepcji  wydrukować karty boardingowe. Nie bardzo mi to idzie bo komputer daje polecenia po portugalsku. W końcu recepcjonista mi pomaga.  Ruszamy na kolację. oczywiście nasza ukochana uliczka Santa Maria. Zatrzymujemy się  w restauracji z pizzą, ale zamawiamy portugalskie danie  - pieczonego  suszonego dorsza z ziemniakami i cebulą. Przynoszą nam ogromną porcję. Danie bardzo smaczne. Nie dałyśmy jednak rady zjeść wszystkiego. Potem spacer po mieście, Zaglądamy do pawilonu z kwiatami. Są przecudne okazy. Kupujemy ponchę na starganie. Stwierdzamy że jest oszukana, bo słaba. Kupujemy sobie bluzeczki na pamiątkę z Madery, a w sklepie  spożywczym  maderę, Ponchę i słodkie bolo na prezenty. Wracamy do hotelu. Dziś podsumowanie pobytu przy różowym winku Mateus.


zachód słońca nad portem

drzewa na Pico Braselas

panorama z Pico Braselas






dawba droga do doliny zakonnic

to jeden z symboli Madery

wioska w dolinie zakonnic
















Ewa smakuje ponchę

na wystawie kwiatów





to wygląda jak kocie ogony






czwartek, 2 maja 2024

Madera 2 maja

 2 maja

Madera

Dziś dzień  leniwy. Śpimy do ósmej. Pakujemy się. Zostawiamy walizki  w pokoju  zwracamy klucze i idziemy na miasto. Najpierw odwiedzamy muzeum Cristiano Ronaldo. To legenda za życia dla Maderczyków. Najpopularniejszy obywatel Madery. W muzeum  liczne posągi Crisiano z wosku. czekolady, gipsu, przed budynkiem z brązu. Nie wszystkie udane,ale pzry wszystkich turyści robiący sobie zdjęcia. W muzeum trofea Roanlda złote buty, złote piłki, puchary, zdjęcia. No i sklep z pamiątkami.  Potem ruszamy na starówkę. zaglądamy do katedry. Wreszcie możemy na spokojnie sie przyjrzeć rzeźbom ołtarzy pokrytych złotem.  Wzdłuż promenady trwają przygotowania do Swięta kwiatów. Układane są dywany kwiatowe. Ustawiane są bramy z kwiatów. jest tez dużo budek z kwiatami nasionami i buławami. Miedzy tymi budkami oczywiście budki z poncha - taki napój alkoholowy na Maderze bole, czyli bułką  z mięsem  i innymi smakołykami. Kupujemy ponchę oryginalną czyli rum z miodem. Mimo, że niewielka ilość jakoś  wchodzi nam do głowy. Spacerujemy wśród straganów. Załatwiamy na jutro wycieczkę do doliny zakonnic. Jest to najbardziej nieodstępne miejsce na Maderze. Właściwie to tak było. Zbudowana niesamowicie  stroma i kręta droga sp spowodowała, że jest możliwość dojazdu. Poprzednio na takim odludziu mieszkały zakonnice. Wracamy do hotelu. Zostawiamy zakupy i ruszamy na naszą ulubioną uliczkę Santa Maria. Tu jak zwykle przeglądamy menu w licznych knajpkach. ja mam ochotę na kaczkę.. łazimy pomiędzy knajpkami. Wszyscy zapraszają. Ewa ma ochotę wejść  na da owodowała, że jest możliwość dojazdu. Poprzednio na takim odludziu mieszkały zakonnice. Wracamy do hotelu. Zostawiamy zakupy i ruszamy na naszą ulubioną uliczkę Santa Maria. Tu jak zwykle przeglądamy menu w licznych knajpkach. ja mam ochotę na kaczkę.. łazimy pomiędzy knajpkami. Wszyscy zapraszają. Ewa ma ochotę wejść  na dach do restauracji panoramicznej. Menu niezłe, ale  gdy wjechałyśmy na górę od razu nam się nie spodobało. Ogromna sala pusta, a widok na dół na  śmieci poremontowe jakieś umywalki, kibelki. Szybko zjeżdżamy na dół i idziemy do wczorajszej Galerii. Zamawiamy gicz jagnięcą i pierś z kaczki robiona w specjalny sposób/ Znowu strzał w dziesiątkę. Wszystko znakomite. Wracamy do pokoju. Kupujemy po drodze w kiosku babeczki do wina. Wypijamy też kawkę i zjadamy znakomitą ryżowa magdalenkę. zauważam,ze w kiosku można też napić się drinka. Na półce stoją różne alkohole. jakoś nikt nie chodzi tu pijany, chociaż alkohol wszędzie na wyciągnięcie ręki. W pokoju na balkonie  wieczór pogaduszek przy winku i ciasteczkach. Obserwujemy, że w sąsiednim hotelu pełno ludzi, a u nas mimo,ze twierdzą że mają ful jest kompletnie cicho i ciemno. Zastanawiamy się o co w tym wszystkim chodzi. Dlaczego w recepcji twierdzą,że mają komplet jeśli  na oko widac, że w hotelu jest pusto.