środa, 13 stycznia 2016

8 XI 2011 r. Etiopia

Etiopia

8 XI 2011 

Murulle Lodge - Dimeka - Jinka

 

 

Poranek nas zaskakuje. Słyszymy znajome odgłosy burzy. Pada deszcz. Dziś jedziemy do stolicy Doliny Omo – Jinki (~180 km).Zegnamy nasz Lodge. bardzo fajne miejsce. Jeden  z pracowników obsługi opowiadał nam że nieraz gdy woda jest bardzo wysoka na teren  lodgu wypełzają krokodyle. Nauczeni wcześniejszym doświadczeniem wiemy, że po drodze spotkamy przeszkody w postaci rwących potoków, które powstają w wyniku opadów. Niektóre z nich uniemożliwiają przejazd i mogą wstrzymać jazdę nawet na kilka godzin, aż do momentu opadnięcia wody. I stało się. Dojeżdżamy do potoku i z drugiej strony widzimy stojący samochód, który nie ma odwagi przejechać na drugą stronę. Czekamy kilka chwil i po przeprowadzonej dyskusji podejmujemy decyzję o przeprawie. Udało się.
Po drodze zatrzymujemy się w Dimece, gdzie w dniu dzisiejszym odbywa się tu targ. Niestety tu pogoda również dała o sobie znać i targ rozpoczyna się później. Wychodzi słońce i robi się bardzo gorąco i parno.
Na targu kupujemy pamiątki i ruszamy w dalszą trasę. Po drodze w plenerze konsumujemy lunch. Jadąc dalej zatrzymujemy się przy nowo budowanej drodze, Nasze zainteresowanie wzbudziło dziwne zachowanie paru mężczyzn. Podbiegali oni do skał, uderzali w nie kijami i rzucali kamieniami. Jak się okazało chcieli wypłoszyć i zabić węża – kobrę, która schowała się pod skałami. Przez jakiś czas obserwujemy ich wzmagania, które zakończyły się sukcesem. Kobra została uśmiercona.Zapomniałam doać iż tutaj bardzo cenne są plastikowe butelki. O każdą pusta butelkę  toczona jest niemal bitwa przez tubylców szczególnie przez dzieci. Tu nie spotka się pustych plastikowych butelek  walających sie po ulicach.
Około 16-tej dojeżdżamy do Jinki i zajmujemy miejsce w hotelu. Popołudnie spędzamy w sklepie komputerowym, z którego staramy się wysłać przez Internet informację z dotychczasowego naszego pobytu. Poczta „idzie jak krew z nosa”. Właściciel chce zamknąć sklep, a my w połowie wysyłki korespondencji. Po pertraktacjach udostępnił nam dostęp do mobilnego Internetu. Pożyczył modem zapewniający komunikację internetową z terenów miasta. Wysyłkę korespondencji kończymy w restauracji jedząc wieczorny obiad.

Dodaj napis


Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz