środa, 18 listopada 2015

18 listopada Nowa Zelandia






18 listopada Nowa Zelandia

Franc Josef - Hokitiki -Shantytown  Punakaiki- -Westport

Żegnamy Franz Josef i podążamy na północ. Liczymy, że będzie cieplej. Po drodze chcemy zahaczyć o laguny koło Okarito. Zjeżdżamy z drogi głównej, ale po przejechaniu kilku kilometrów znak że zagrożenie pożarowe i zakaz wjazdu. Niestety kolejna porażka . Jedziemy dalej do Hokitiki. Jest to miejsce gdzie można kupić wyroby z jadeitu. Wchodzimy do jednego ze sklepów. Robimy małe zakupy. Trochę chodzimy po mieście. Tu dociera pociąg nazywa się Kiwi Railway. Robię zdjęcia bo to gratka dla Bartka. Zajeżdżamy do Shantytown. Jest to odrestaurowana miejscowość powstała w XIX wieku w okresie panującej tu gorączki złota. Trzeba przyznać że Nowozelandczycy potrafią odtwarzać miasta i klimat tych miast. Zrobione super miasteczko z dzikiego zachodu. Jest wszystko kopalnia , maszyny, tartak no i to co jest w mieście, kościół szkoła, bar najróżniejsze sklepy, drukarnia. Jest też poczta oraz stacja kolejowa z malutka poczekalnią. Hitem jest kolejka wąskotorowa którą oczywiście jedziemy. Parowóz dzwoni, gwiżdże, maszynista dorzuca węgiel. Jest super. Wagony też z epoki. Spędzamy tu ponad 3 godziny. Jesteśmy zachwycone. Teraz droga prowadzi nad morzem Tasmana. Wybrzeże takie, że nie można oczu oderwać. Bez przerwy się zatrzymujemy żeby zrobić zdjęcia. Nie możemy się nacieszyć przepięknymi widokami. Wreszcie jest słońce i piękna pogoda. Docieramy do Punakaiki. Tu dopiero są cuda. Przedziwne formację skalne poszarpane w ten sposób jak by ktoś poukładał naleśniki jeden na drugim . Skały nazywają się naleśnikowe. Widoki przecudne, a na dodatek od spodu co i raz w górę wyskakują tumany pyłu wodnego. Wygląda to tak jakby z komina wyskakiwał dym. Robimy mnóstwo zdjęć. Mnie niestety wysiada bateria w aparacie. Biorę drugi też nie działa. Wyciągam zapasową baterię, też się rozładowała. No ale jest jeszcze powerbank, który kiedyś otrzymałam od Mikołaja. On trzyma jednak energię i nie rozładował się. Podłączam go do aparatu i sprawa uratowana. Oszołomione widokami ruszamy do Westport, gdzie planujemy przenocować. Znajdujemy motel . Standard tu jest podobny czysto, czysto, czysto i bez śniadania. Wychodzimy na miasto. Recepcjonistka poleca nam kilka restauracji, ale są bardzo drogie jak na nasze potrzeby. W końcu lądujemy w barze rybnym, Tam za zestaw porcja rekina, frytki i cola płacimy 6 dolarów. Mam wątpliwości co do tego rekina, bo kiedyś próbowałam w Meksyku i niestety był niezjadliwy. Tu okazał się wspaniała, białą rybą. Najadłyśmy się po pachy i zadowolone wróciłyśmy do hotelu.


kościół w Shantytown


poczta i dworzec kolejowy w Shantytown


kolejne jezioro po drodze


w NZ dużo mostów jednopasmowych

w drodze na pastwisko

muzeum

most   jednopasmowy i wspólny z koleją

tu podobno są drobiny złota

wypłukiwanie złota

korytarze w kopalni złota

dwuosobowy koedukacyjny kibel

u golibrody
skały naleśnikowe
Kiwi Rail
na szezlongu w tancbudzie
widoki po drodze
jedna z uliczek w Shantytown
skały naleśnikowe

skały naleśnikowe
śliczna lokomotywa
woda wypryskuje z komina
wieża zegarowa

prowadzę ciuchcię
widoki wzdłuż drogi
ogromny jadeit w muzeum




setkę proszę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz