18 listopada Nowa Zelandia
Franc Josef - Hokitiki -Shantytown Punakaiki- -Westport
Żegnamy
Franz Josef i podążamy na północ. Liczymy, że będzie cieplej. Po
drodze chcemy zahaczyć o laguny koło Okarito. Zjeżdżamy z drogi
głównej, ale po przejechaniu kilku kilometrów znak że zagrożenie
pożarowe i zakaz wjazdu. Niestety kolejna porażka . Jedziemy dalej
do Hokitiki. Jest to miejsce gdzie można kupić wyroby z jadeitu.
Wchodzimy do jednego ze sklepów. Robimy małe zakupy. Trochę
chodzimy po mieście. Tu dociera pociąg nazywa się Kiwi Railway.
Robię zdjęcia bo to gratka dla Bartka. Zajeżdżamy do Shantytown.
Jest to odrestaurowana miejscowość powstała w XIX wieku w okresie
panującej tu gorączki złota. Trzeba przyznać że Nowozelandczycy
potrafią odtwarzać miasta i klimat tych miast. Zrobione super
miasteczko z dzikiego zachodu. Jest wszystko kopalnia , maszyny,
tartak no i to co jest w mieście, kościół szkoła, bar
najróżniejsze sklepy, drukarnia. Jest też poczta oraz stacja
kolejowa z malutka poczekalnią. Hitem jest kolejka wąskotorowa
którą oczywiście jedziemy. Parowóz dzwoni, gwiżdże, maszynista
dorzuca węgiel. Jest super. Wagony też z epoki. Spędzamy tu ponad
3 godziny. Jesteśmy zachwycone. Teraz droga prowadzi nad morzem
Tasmana. Wybrzeże takie, że nie można oczu oderwać. Bez przerwy
się zatrzymujemy żeby zrobić zdjęcia. Nie możemy się
nacieszyć przepięknymi widokami. Wreszcie jest słońce i piękna
pogoda. Docieramy do Punakaiki. Tu dopiero są cuda. Przedziwne
formację skalne poszarpane w ten sposób jak by ktoś poukładał
naleśniki jeden na drugim . Skały nazywają się naleśnikowe.
Widoki przecudne, a na dodatek od spodu co i raz w górę wyskakują
tumany pyłu wodnego. Wygląda to tak jakby z komina wyskakiwał
dym. Robimy mnóstwo zdjęć. Mnie niestety wysiada bateria w
aparacie. Biorę drugi też nie działa. Wyciągam zapasową baterię, też się
rozładowała. No ale jest jeszcze powerbank, który kiedyś
otrzymałam od Mikołaja. On trzyma jednak energię i nie rozładował
się. Podłączam go do aparatu i sprawa uratowana. Oszołomione
widokami ruszamy do Westport, gdzie planujemy przenocować.
Znajdujemy motel . Standard tu jest podobny czysto, czysto, czysto i
bez śniadania. Wychodzimy na miasto. Recepcjonistka poleca nam kilka
restauracji, ale są bardzo drogie jak na nasze potrzeby. W końcu
lądujemy w barze rybnym, Tam za zestaw porcja rekina, frytki i cola
płacimy 6 dolarów. Mam wątpliwości co do tego rekina, bo kiedyś
próbowałam w Meksyku i niestety był niezjadliwy. Tu okazał się
wspaniała, białą rybą. Najadłyśmy się po pachy i zadowolone
wróciłyśmy do hotelu.
|
kościół w Shantytown |
|
poczta i dworzec kolejowy w Shantytown |
|
kolejne jezioro po drodze |
|
w NZ dużo mostów jednopasmowych |
|
w drodze na pastwisko |
|
muzeum |
|
most jednopasmowy i wspólny z koleją |
|
tu podobno są drobiny złota |
|
wypłukiwanie złota |
|
korytarze w kopalni złota |
|
dwuosobowy koedukacyjny kibel |
|
u golibrody |
|
skały naleśnikowe |
|
Kiwi Rail |
|
na szezlongu w tancbudzie |
|
widoki po drodze |
|
jedna z uliczek w Shantytown |
|
skały naleśnikowe |
|
skały naleśnikowe |
|
śliczna lokomotywa |
|
woda wypryskuje z komina |
|
wieża zegarowa |
|
prowadzę ciuchcię |
|
widoki wzdłuż drogi |
|
ogromny jadeit w muzeum
|
|
setkę proszę |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz