wtorek, 24 listopada 2015

24 listopada Nowa Zelandia

24 Listopada 2015 

Wai O Tepu - Rotoura

KIA ORA  czyli Cześć  po maorysku
Postanowiłyśmy wyjechać wcześniej do Wai O Tepu, żeby potem mieć czas na zwiedzanie Rotoury. Wejście do świata geotermlnego od 8.30. Wyjeżdżamy o 8 rano. Słońce świeci, chociaż jest jeszcze chłodno. Kupujemy bilety po 32,5 dolara i wchodzimy do zaczarowanego kraju albo do miejsca gdzie diabeł miesza. Wszędzie śmierdzi siarką i starymi zbukami. Unosi się para Zwiedzenie całej trasy ma podobno zając 70 minut. O godzinie 10.15 trzeba jednak podjechać na inne miejsce gdzie wybucha gejzer Lady Knox. Początkowo wydaje się nam, że zdążymy wszystko zobaczyć przed wybuchem gejzeru Oglądamy poszczególne kratery, które maja dziwne nazwy,, pola z pieniącą się masą, bulgoczące pola, pieniący się muł. Dochodzimy do Palety artystów. Ma on bardzo oryginalne kolory pomarańcz przechodzący w błękit szafir. Zdjęcia niestety nie oddają oryginału. Potem szampański basen. Przecudny Nie wiem ile zrobiłyśmy zdjęć i pomarańczowa para unosząca się nad nim. Wędrujemy dalej docieramy do zielonego przecudnie zielonego jeziora Ngakoro. Orientujemy się że na tych westchnieniach i robieniu zdjęć zeszła nam godzina i szybko musimy wracać na wybuch gejzeru. Dochodzimy do wyjścia i pytamy o drogę. Facet coś nam tłumaczy, ale nie bardzo jarzę. Za mną inni ludzie też się pytają. O drogę do gejzeru. Postanawiam iśc za nimi. Okazuje się, że oni wsiadają w samochód. Więc szybko my też. Ale oni pojechali, a my zostałyśmy na parkingu. Nic to- widziałam w którą stronę jadą. Jedziemy, wypatrujemy i nic. No i na nieszczęście przed nami zatrzymała się ciężarówka od robót publicznych włączyła światła awaryjne i za przeproszeniem ”dupa” bo nie mogę jej wyminąć. Z naprzeciwka jedzie sznur samochodów. Facet od robót publicznych powiedział mi w międzyczasie jak dojechać do gejzeru, zatrzymał ruch i ominęłam ciężarówkę i skręciłam w odpowiednią drogę.. Za mną oczywiście sznur samochodów. Na miejscu służby porządkowe ustawiają samochody. Gdy wysiadamy z samochodu widzę napis. Przygotuj bilet do kontroli. Zaczynamy szukać biletu. Żadna z nas nie ma. Postanawiamy spróbować bez biletu. Idziemy do wejścia i okazuje się, że nikt biletów nie sprawdza. Wybuch gejzeru jest około 10.15. Tylko raz dziennie. Ludzie mu trochę pomagają w tym wybuchu, bo wrzucają do niego jakieś świństwo i po 5 minutach wybucha na wysokość 20 metrów. Po zakończonej erupcji wracamy na pola geotermalne. Tam też, niestety, by wejść ponownie trzeba pokazać bilet. Wszyscy powracający z pokazu karnie wyciągają bilet. Bilety sprawdza chłopak, który sprzedawał nam bilety. Podchodzę do niego i mówię, że my wróciłyśmy. On z uśmiechem mówi proszę bardzo. Jeszcze raz się udało.. Wracamy na miejsca, których nie oglądałyśmy. Teraz niestety jest dużo więcej ludzi. Wędrujemy wśród ciekawych formacji, oglądamy kolejne śliczne jeziorka. Największe jednak wrażenie zrobił na nas Devil Bath. Basen z wodą o kolorze kanarkowym zresztą trudno określić zielonożółty o transparentnym odblasku. Coś niesamowitego. To są naprawdę cuda natury. Wracamy do hotelu, bo musimy odebrać potwierdzenia rezerwacji w Hobbitonie i Waimoto oraz zarezerwować bilety do wioski Maorysów. Okazuje się, że do jaskini Waitomo biletów nie potwierdzą, bo za późno zarezerwowane. Załatwiamy wycieczkę do wioski Maorysów i jedziemy zobaczyć Rotourę. Odwiedzamy ogrody rządowe. Przede wszystkim pozwalam sobie na ogromny lunch w postaci jajek po benedyktyńsku. Jest to specjalność tego okręgu. Pierwszy raz jadłam je na Tasmanii. Są to jajka gotowane w koszulkach podane na grzance, bekonie i polane sosem holenderskim. Pycha!!!. Wzmocniona ruszam z Lidką do ogrodów rządowych. W ogrodach tych znajdują się liczne budowle z XIX wieku związane z kąpielami leczniczymi. Są to stare stylowe łaźnie, piękny dom zdrojowy. Zaglądamy nad jezioro, gdzie pływają czarne łabędzie. Wracamy do hotelu . Punktualnie o 16.30 przyjeżdża po nas autobus. W wiosce maoryskiej jest inscenizacja przyjęcia gości. Potem pokazują nam różne zabawy i umiejętności. Oni maja w zwyczaju pokazywanie języka, gdy chcą kogoś przestraszyć. Jest krotki pokaz artystyczny. Demonstrują nam sposób gotowania potraw w ziemi. Potem jest poczęstunek. Bardzo obfity i smaczny. Na koniec Beza Pawlowa. To już obżarstwo, tym bardziej po wielodniowej głodówce. W drodze powrotnej, każda nacja musi zaśpiewać jakąś piosenkę. Ja niestety nie podejmuję się śpiewu. Mówię im wierszyk o Chrząszczu w Szczebrzeszynie. Jest bardzo wesoło.
Jutro też wczesne wstawanie bo o 9.15 mamy być w Matamata miejscu gdzie nagrywali Hobbita
jeden z gejzerów

dziura w ziemi

paleta artystów

szampański basen

kolorowe baseny

cudowne zielone jezioro

niespotykana zieleń

dymiący basen
zielono złote brzegi szampana


pola kipiącego błota

bulgocząca smoła

przed erupcją
geyzer Lady

kolejne  baseny z wrzątkiem

woda i siarka

opalizujące jezioro
bulgocząca maź
jezioro mieniące się kolorami zieleni i błękitu
paleta artystów
diabelska łaźnia
szampańskie  pole
kolor wody niesamowity


wielka dziura w ziemi

paleta artysty








szmaragdowe jezioro
łaźnie diabła
paleta artysty
turkusowe jezioro

łażnia diabla
przy diabelskiej łaźni








restauracyjna uliczka Rotoury

Rotoura

brama do ogrodów rządowych


element bramy


brama zbudowana na przyjazd króla
dom zdrojowy

błękitne łaźnie

diabelska łaxnia

jakiś ptaszek

w ogrodach

stary XIX wieczny hotel

 centrum turystyczne
samoloty na jeziorze

czarne łabędzie

piękny łabędź

wejście do wioski maorysów

ceremonia przywitania

straszna mina
jest czego się bac

tatuaże na twarzach

wysta to grożenieawienie język

taniec przywitalny

tatuaż na twarzyy

maoryskie kobiety
małże jako poczęstunek

maoryska chata

piec ziemny



wyjmowanie  jedzenia z pieca
ó
gra na muszli
rzeźba duch żołnierza
jeden z mieszkańców
maoryska rzeźba
lazurowe oczko
maoryska


na dnie pieca rozgrzane kamienie
straszny ten Maorys
artystka ze spalonego teatru

paleta artystów



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz