26 listopada
Kia Ora
Luzacki
dzień. Budzę się a tu u Lidki w pokoju jeszcze cisza.
Coś mi nie gra. Brak herbaty.!!!! Zaglądam do niej a tu wielkie
nieba. Ona jeszcze śpi. Niespiesznie zjadamy
śniadanie i ruszamy
na podbój Bay of Island. Najpierw idziemy do Waitongi historycznego
miejsca w którym Anglicy podpisali z Maorysami
traktat. Oczywiście nie przestrzegali go. Miejsce jest poruszające.
Pokazano film o walce Maorysów o swoje prawa. Rząd Nowozelandzki
przyznaje się do winy wobec Maorysów. W tej chwili Maorysi mają
swój język, który jest językiem państwowym obok angielskiego .
Wyspa Północna to jednoznacznie wyspa Maorysów. Jesteśmy pod
wrażeniem tego obiektu.. Maorysi są bardzo sympatyczni. Wyluzowani
zupełnie inni niż biali. . Potem taksówką wodną jedziemy do
Russel. Jest to mała osada w której kiedyś żyli tylko złoczyńcy.
Teraz miejsce turystyczne. Łazimy po sklepach ale najpierw
fundujemy sobie lunch. Zamawiamy nie do końca wiedząc co
zamawiamy. Okazuje się, że przynoszą nam zupę z owoców morza z
kawałkami różnych ryb, krewetek i małży. Jest tak pyszna, że
niemal ją pochłaniamy. Trzeba zauważyć że, jesteśmy głodne.
Potem wędrówka po Russel. Zaglądamy do starego kościoła. Podobno
najstarszego w Nowej Zelandii. Przy nim jest cmentarz z XIX wieku.
Jest tam grób wodza Maorysów.. Odwiedzamy misję Pompalier.
Spotykamy tam dwóch Nowozelandczyków z którymi ucinamy sobie
pogawędkę o sytuacji politycznej w Europie. Jeden z nich doskonale
zna sytuację w Polsce. Jestem tym bardzo zaskoczona. Wracamy ferry
do Paihati. I wreszcie można połazikować po sklepach z ciuchami.
Przy okazji idziemy na kawę i ciacho. Ale ciastka okropne. Oni
nie potrafią robić dobrych ciastek. Jest tak ciepło że nie chce
nam się wracać do hotelu. Wspinamy się pod górę i
oglądamy panoramę miasta. Wieczorem winko dla uświetnienia dnia
|
w kościele anglikański |
|
czy to zakaz palenie przez kiwi |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz