piątek, 11 listopada 2016

Boliwia 9 listopada

Boliwia

Salar Uyuni
9 listopada
Dziś nie ma pobudki ale wstajemy rano. Śniadanie w porządku. Pakujemy się i zbijamy czas. Wyjazd dopiero o 10.30. Lidka zamienia w banku 20 dolarówki na 100 dolarówki. Ma teraz tylko jeden worek pieniędzy. Punktualnie podjeżdża samochód Jedzie z nami jeszcze Kanadyjczyk z Kolumbijką i Amerykanin. Wszyscy są  wstrząśnięci wynikami wyborów w Stanach. Dojeżdżamy do cmentarzyska parowozów. Do Uyuni dochodził pociąg. Teraz zostały tylko lokomotywy i wraki wagonów, Włazimy na  lokomotywy robimy zdjęcia. Spotykamy Polaków. Też bawią się świetnie na starych lokomotywach. Ruszamy dalej,Skręcamy na jarmark. Przewodnik mówi, że są to wyroby miejscowych plemion indiańskich. Kupując u nich wspiera się ich a nie handlarzy. Zaglądamy na stragany, kupujemy pamiątki. czas postoju  się przedłuża.Okazuje się że Amerykanin zmienił plany i już nie jedzie z nami. Jedziemy na salar. To co widzimy to nie wierzymy własnym oczom.Jak okiem sięgnąć biało, oślepiająco biało. Coś niesamowitego. Ja skaczę z radości. Od 14 lat chciałam tu przyjechać i wreszcie udało się. Podjeżdżamy pod solny pawilon. Tu dostajemy lunch. Mięso z lamy bardzo twarde, ale żujemy to jak stare Indianki - długo. Wszędzie też są solne pamiątki po rajdzie Dakar. Jedziemy przez godzinę po solnisku. Na całkowitym pustkowiu zatrzymujemy się i robimy sesję zdjęciową. Zabawa przednia. Nasz kierowca, kucharz, przewodnik jest też fotografem.. Robi nam bardzo pomysłowe zdjęcia. Salar to pozostałość po morzu. Ogromnie gruba warstwa soli znajduje się na wierzchu. Pod spodem woda, która gdzieniegdzie wypływa. Sól jest oślepiająco biała ale bardzo szorstka. Gdy położyliśmy się na niej to odkryte miejsca raniła. Po sesji zdjęciowej jedziemy na wyspę Inkahuasi. Jest ona dowodem na to, że wcześniej znajdowało się tu morze. Wyspa wystaje ponad powierzchnię salaru. Jest zbudowana z koralowca i rosną na niej setki kaktusów kolumnowych. Jest cudownie. Błękitne niebo, biel soli i wzgórze ze sterczącymi kolumnowymi kaktusami.Robimy mnóstwo zdjęć. Ewa znalazła komórkę w krzakach. Okazało się że zgubił ją Włoch. Z radości ucałował Ewę. Następny punkt programu to zachód słońca. Dojeżdżamy na miejsce gdzie jest wykopanych mnóstwo bloków solnych różnej wielkości. Mamy zadanie zrobić jakiś napis. Ja wymyśliłam LOVE. Różnymi technikami budujemy napis, a potem robimy przy nim zdjęcia i wygłupiamy się. Po zachodzie jedziemy do hotelu. Jest to hotel zbudowany z soli. Na ziemi jest miałka sól. Ściany są wyłożone płytami solnymi. Kryształki się błyszczą. nawet nasze łóżka stoją na blokach solnych, Stoliki nocne to też płyty solne.. Dobrze się oddycha. Kolacja tradycyjna zupa  pyszna i tradycyjne boliwijskie dania mieszane mięsa z papryką pomidorową, ziemniakami i cebulą. Bardzo smaczne. Jeszce deser. Jesteśmy okropnie zmęczone. Jutro pobudka o 6,30. To był cudowny dzień.Koniecznie muszę namówić dzieci na wyjazd do Boliwii.

na cmentarzysku lokomotyw

Dodaj napis

Dodaj napis

kolejna lokomotywa zdobyta

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

przed naszym pojazdem

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

droga na salarze

pozostałość po rajdzie Safari

wreszcie cel osiągnięty

mur z bloków solnych

salar urzeka

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

huuraa jesteśmy tutaj

fajna zabawa

no to mamy gwiazdę

Dodaj napis

wyspa inkahuasi

wyspa inkahuasi

wyspa inkahuasi

wyspa inkahuasi

wyspa inkahuasi

wyspa inkahuasi

Dodaj napis

widoki niesamowite

widok z wyspy na salar


to dopiero kaktusy

Dodaj napis

zachód słońca na salarze

Dodaj napis

Dodaj napis

panorama salaru

zachód słońca 

miłość to jest to

zachód słopńca nad salarem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz