środa, 11 listopada 2015

11 listopada 2015 r Nowa Zelandia


11 listopada 2015 r Nowa Zelandia

Chistchurch- Aroaka - Lake Tekapo

Wczesnym rankiem kierowca podrzuca nas na lotnisko. Idziemy do wypożyczalni gdzie mamy zarezerwowany samochód. Okazuje się że znowu nie działa moja karta kredytowa. Na szczęście Lidki działa. Załatwiamy wszystkie formalności ,dostajemy kluczyki i wskazówkę gdzie stoi nasz samochód. Co do formalności to po raz pierwszy zażądano ode mnie międzynarodowego prawa jazdy. Do tej pory wszędzie wystarczało polskie. Oni są jednak formalistami. Musiałam podpisać kwit, że mam doświadczenie w ruchu lewostronnym, że jeździłam przez 1 rok podobnym samochodem i takie różne pierdoły. Idziemy na parking a tam nie ma naszego samochodu. Ja rezerwowałam Nissana Tidę. To taki średni samochodzik. Obleciałyśmy cały parking i nie ma. Chcę wracać do wypożyczalni ale  patrzę na kluczyki a to ma być mitsubishi. No i stoi tylko wielki Pajero. Nigdy nie jeździłam SUV-em a w dodatku po lewej stronie. Serce mi wali ale trzeba zjeść  tą żabę. Samochodzik nowiutki jeszcze pachnie fabryką. Przeżegnałam się i dalej jazda, ale ale jak tu przesunąć fotel bo nóżki za krótkie . Okazuje się ,że ustawia się elektrycznie .Czekam ,aż ktoś będzie jechał, bo nie wiem, w którą stronę mam jechać. Nie chcę pod prąd.  Ruszam w drogę za jakimś samochodem, przynajmniej nie pomylę strony. Gdy wyjechałyśmy z miasta było już lepiej. Jadę bardzo spięta. Pamiętam, że nie mogę pomylić strony. na dodatek wycieraczki i kierunkowskazy są tu odwrotnie. Ciągle włączam wycieraczki jak chcę  zmienić kierunek ruchu. Zamierzamy dojechać do francuskiego miasteczka Aoraka nad morzem Jazda wąską drogą, zakręty niemiłosierne, ale jedziemy. Widoki nieziemskie. Góry i jeziora, tylko pogoda nowozelandzka chmury i od czasu do czasu siąpi. Lidka robi zdjęcia,  a ja prowadzę. Docieramy do miasta parkuję i nie mogę wyciągnąć kluczyka ze stacyjki. Ruszam we wszystkie strony i nic. Biorę instrukcję, ale nic nie mogę. wyczytać o specjalnym wyjmowaniu kluczyka ze stacyjki. Też mam automat i nigdy nie miałam z tym kłopotu.
Wysiadam z samochodu by rozejrzeć się za jakimś kumatym chłopem, ale takich nie ma w polu widzenia. Gdy wsiadam z powrotem do samochodu wzrok mój pada na dźwignię biegów i już wszystko wiadomo. Nie przerzuciłam biegu na P i wtedy nie ma możliwości wyjęcia kluczyka. U mnie samochodzie samochód wyłącza się przyciskiem, a kluczyk można w każdej chwili wyjąć. No ale blondynka jakoś  sobie poradziła. Aoraka to miasteczko byłych francuskich imigrantów. Zachowało swój klimat. Jest przepięknie utrzymane. Włóczymy się po uliczkach podziwiamy domki ogródki, odwiedzamy sklepy. W jednym z nich podszedł do nas mężczyzna i po polsku zaprosił do swojej galerii. . Okazuje się, że to jubiler który w latach 80 uciekł . z rodziną z Polski i osiadł w Nowej Zelandii. Po trzęsieniu ziemi w Christchurch przeniósł się do Aoraka i tam ma swoją galerię z biżuterią. Odwiedzamy mały kościołek świętego Pawła i Giant House. Kościołek jest malutki i śliczny. Giant House to dom z postaciami udekorowanymi mozaiką. Trochę przypomina park Guel w Barcelonie. Niestety jest zamknięty i robimy trochę zdjęć z zewnątrz. Wracamy do samochodu i ruszamy do Lake Tekapo w góry. Jazda ponad 3 godziny . Droga taka sobie, końcówka oczywiście kręta Oczywiście super malownicza. Po drodze mijamy mnóstwo pasących się owiec i krów. Około 18 docieramy nad jezioro Tu znowu zaczyna się kłopot z noclegiem, W końcu znajdujemy pokój za kupę forsy. Jest strasznie zimno 7 stopni. Ale oprócz pokoju mamy salon. Można sobie spędzić czas w świetnych warunkach.

za kierownicą
Zielona Nowa Zelandia
szkoda że zamglone

takie domki to norma


mnóstwo gór zieleni i wody


przy Giant House
mgła niestety przeszkadza
pod koroną wisterii



palma morze i 7 stopni

wszędzie wypieszczone domki

feeria barw
w Giant House
wszędzie kwieciście

domek Ani z Zielonego Wzgórza?
dyplom w pracowni jubilerskiej

wymuskane okienko
z poznanym Polakiem

zielono mi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz