7 listopada
Bula !!!! od dzisiaj to nasz ulubiony okrzyk. Tu wszyscy tylko Bula!!! BULA!!! BULA to witaj
Wstajemy
wcześnie śniadanie a tu niespodzianka. Hotel jest bez śniadania .
Musimy dokupić, jest bufet ale nic w nim nie ma specjalnego.
Bierzemy jajka w wybranym stylu i tu zaskoczenie przy rachunku. Za
plasterek bekonu zapłaciłam 4 dolary amerykańskie. Chyba
najdroższy bekon jaki jadłam.Agentka z biura podroży rezydującego
w hotelu próbuje załatwić nam wycieczkę do Navali najbardziej
tradycyjnej wioski na Fidżi. Trzeba pamiętać że jeszcze w XX
wieku byli kanibalami.Niestety nie udaje się . Załapujemy się na
inną wycieczkę do wioski plemienia Bure. Mamy tam płynąć
łodziami. Wyjeżdżamy autobusem. Widok wyspy zaskakuje. Zielona,
górzysta. Wsiadamy do motorówki. Jest nas 16 osób. Płyniemy
około godziny Droga super pełno zakrętów przełomów. Widoki
ekstra. Docieramy do wsi. Przedstawiciel wioski – wódz -oprowadza
nas po wsi. Teraz to w większości blacha falista choć zdarzają się
domki z plecionych liści. Zaprasza nas na ceremonię kavy. Kava to
taki specjalny rytualny napój trochę narkotyczny.
Samo
przyrządzanie to ceremoniał. Ustawiają specjalne naczynie. Biorą
szmatę wsypują do niej jakieś sproszkowane rośliny polewają
wodą i wyciskają. Zrobili tego parę litrów i trzeba to wypić. Wygląda jak po myciu garnków. Zapach jeszcze gorszy. Ale cóż jak
się wlazło między wrony.... Trzeba klasnąć, krzyknąć "bula"
wypić przewrócić miseczkę do góry dnem i klasnąć trzy razy i uśmiechnąć się. Najgorzej z tym uśmiechem. Płyn jest
wstrętny.Potem dają nam naszyjniki i smarują buzie jakimś
proszkiem. Po ceremonii kavy idziemy na lunch. Miejscowe specjały
kurczaki bakłażany owoce pomidory szpinak. Owoce. Wszystko w
porządku. Jemy palcami. Potem zaczynają się śpiewy i tańce. Jest
bardzo wesoło Naprawdę wyluzowana grupa. Większość amerykanów
trochę nowozelandczyków i my dwie.
W drodze
powrotnej nasz przewodnik robi nam jazdę bez trzymanki. Ostro hamuje
na rzece i robi zakręty o 180 stopni. Jesteśmy cali zlani wodą ale
zabawa przednia. Wieczorem wracamy do hotelu.
|
mnie też się trafił partner |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz