sobota, 7 listopada 2015

7 Listopada 2015 Fiji

7 listopada
 Bula !!!! od dzisiaj to nasz ulubiony okrzyk. Tu wszyscy tylko Bula!!! BULA!!! BULA to witaj

Wstajemy wcześnie śniadanie a tu niespodzianka. Hotel jest bez śniadania . Musimy dokupić, jest bufet ale nic w nim nie ma specjalnego. Bierzemy jajka w wybranym stylu i tu zaskoczenie przy rachunku. Za plasterek bekonu zapłaciłam 4 dolary amerykańskie. Chyba najdroższy bekon jaki jadłam.Agentka z biura podroży rezydującego w hotelu próbuje załatwić nam wycieczkę do Navali najbardziej tradycyjnej wioski na Fidżi. Trzeba pamiętać że jeszcze w XX wieku byli kanibalami.Niestety nie udaje się . Załapujemy się na inną wycieczkę do wioski plemienia Bure. Mamy tam płynąć łodziami. Wyjeżdżamy autobusem. Widok wyspy zaskakuje. Zielona, górzysta. Wsiadamy do motorówki. Jest nas 16 osób. Płyniemy około godziny Droga super pełno zakrętów przełomów. Widoki ekstra. Docieramy do wsi. Przedstawiciel wioski – wódz -oprowadza nas po wsi. Teraz to w większości blacha falista choć zdarzają się domki z plecionych liści. Zaprasza nas na ceremonię kavy. Kava to taki specjalny rytualny napój trochę narkotyczny.
Samo przyrządzanie to ceremoniał. Ustawiają specjalne naczynie. Biorą szmatę wsypują do niej jakieś sproszkowane rośliny polewają wodą i wyciskają. Zrobili tego parę litrów i trzeba to wypić. Wygląda jak po myciu garnków. Zapach jeszcze gorszy. Ale cóż jak się wlazło między wrony.... Trzeba klasnąć, krzyknąć "bula" wypić przewrócić miseczkę do góry dnem i klasnąć trzy razy i uśmiechnąć się. Najgorzej z tym uśmiechem. Płyn jest wstrętny.Potem dają nam naszyjniki i smarują buzie jakimś proszkiem. Po ceremonii kavy idziemy na lunch. Miejscowe specjały kurczaki bakłażany owoce pomidory szpinak. Owoce. Wszystko w porządku. Jemy palcami. Potem zaczynają się śpiewy i tańce. Jest bardzo wesoło Naprawdę wyluzowana grupa. Większość amerykanów trochę nowozelandczyków i my dwie.
W drodze powrotnej nasz przewodnik robi nam jazdę bez trzymanki. Ostro hamuje na rzece i robi zakręty o 180 stopni. Jesteśmy cali zlani wodą ale zabawa przednia. Wieczorem wracamy do hotelu.
mnie też się trafił partner
Po tych wrażeniach została tylko kolacja.
przed wejściem do wioski załóżono nam sarongi

musiałam wypić to świństwo

zadowolone po kavie

poczęstunek "etnica"


jemy palcami

Lidka ma powodzenie

piękne przełomy rzeki

jeszcze jeden widok

przygotowywanie kavy

sadek papajowy

tak wygląda osoba po wypiciu kavy

wypije czy nie wypije

ale kłopoty

wszystkie dzieci są ładne

domek we wsi z wygodami
zabawa trwa na całego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz