środa, 13 stycznia 2016

25 - 26 XI 2011 Etiopia

25 - 26 XI 2011  Etiopia
Lalibella - Harar

 Żegnamy Lalibellę i ruszamy do ostatniego zaplanowanego miasta Etiopii – Harare. Tę trasę przebywamy najpierw drogą lotniczą do Addis Abeby, gdzie mieliśmy przesiadkę na lot do Dire Dawy. Kolejnym dla nas zaskoczeniem było, to, że samolot z Lalibelli wystartował 30 min. wcześniej, niż to było podane w rozkładzie i na naszych biletach. Na szczęście wcześniej przybyliśmy na lotnisko. Po południu wylądowaliśmy Dire Dawa. Starą taksówką pamiętającą epokę francuską na tym terenie (stary Pegueot 404 z lat 60-tych) jedziemy na dworzec autobusowy. Tu bez problemu znajdujemy mikrobus, który nas dowiedzie do Hareru. Z kierowcą negocjujemy dobrą ceną. Nie wiadomo kiedy nasze bagaże znalazły się na dachu samochodu.  Autobusy tu nie jeżdżą według rozkładu godzinowego, a samochód rusza, gdy ma komplet pasażerów. Zanim wyjechaliśmy z miasta po drodze przybywało pasażerów. W końcu padł rekord i w wiozącym nas 9-cio osobowym busie znalazło się 19 osób + dwoje dzieci.

Było już ciemno, gdy dojechaliśmy do celu. Szukając miejsca na nocleg wstąpiliśmy do położonego w centrum miasta, opisywanego i polecanego w przewodnikach hotelu Belayaneh. Inspekcja oferowanego pokoju zmusiła nas do zmiany na inny. Pracownik hotelu nie mógł zrozumieć, że deska sedesowa powinna być przykręcona do muszli klozetowej, a nie leżeć na podłodze. Według niego wyposażenie było kompletne. Następnym hotelem był Hertige Plaza. Podobno najlepszy w mieście. Otrzymaliśmy dobry, obszerny dwupokojowy apartament – chyba najlepszy w tym hotelu. Obsługa bardzo miła i życzliwa. Na nasze zapytanie otrzymaliśmy niezbędne informacje odnośnie poruszanie się po mieście.
Kolację zjadamy w najmodniejszej restauracji w Harerze - Fresh Touch.


Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis


Dodaj napis












26 listopada Etiopia 
Harar
O 4 rano pobudkę urządził nam muezin. Harer, to miasto w większości muzułmańskie. Śpiew muezina, a właściwie beczenie rozlegało się jeszcze 5 razy  ostatnie o godzinie  9-tej wieczorem. Największą atrakcją Harare jest otoczona starymi murami dzielnica Jugal. Mury ciągną się na długości 3,5 km, a na teren starego miasta można wejść przez 6 bram. Najbardziej okazała jest Brama Harare. Stare miasto, to plątanina wąskich uliczek, domów, podwórek i zaułków. Bardzo łatwo się w nich zagubić, ale ze względu na mała powierzchnię można bardzo szybko znaleźć punkt orientacyjny.
Najważniejszym punktem starego miasta jest plac o nazwie Feres Megala. Na nim znajduje się dom w którym mieszkał w początkowym okresie francuski poeta Rimbaud. Na terenie starego miasta znajdują się 3 bazary – chrześcijański, muzułmański i Oromów. Na targach tych sprzedawane są najprzeróżniejsze przyprawy i owoce, których nazw nawet nie znamy oraz sprzęt użytku codziennego. Po drodze odwiedzamy dom w którym miał się urodzić i mieszkać w dzieciństwie Heile Selassie oraz tradycyjny hararski dom. Wnętrze domu nas zaskakuje swoim wyglądem. Parter domu to otwarta przestrzeń w całości pokryta dywanami. Znajduje się tam szereg podestów o różnej wysokości przeznaczonych jako miejsca pobytu różnych członków rodziny. W ścianach znajdują się wnęki na wszelkiego rodzaju naczynia i słynne kosze z Harare. W bocznych pomieszczeniach znajdują się sypialnie i spiżarnie. Snujemy się po uliczkach zaglądając przez drzwi na podwórka domów. Niektóre są schludne i zadbane, inne to po prostu rynsztok.
Docieramy do zielonego grobowca Emira Nura – władcy Harare oraz najstarszego meczetu pochodzącego z XIII w. do którego niestety kobiety nie mają wstępu. Zmęczeni wędrówką po starym mieście korzystając z badziadzia przyjeżdżamy do browaru Harer. Liczyliśmy na możliwość jego zwiedzenia. Niestety, od pracownika dowiedzieliśmy się że jest sobota i jedyne co możemy zrobić się to napić się dobrego świeżego piwa. Oczywiście z degustacji produkowanych piw skorzystaliśmy. Na pamiątkę otrzymaliśmy pamiątkowe szklane kufle.
Na obiad wracamy do restauracji, którą sprawdziliśmy w dniu wczorajszym - Fresh Toutch. Tym razem następne regionalne danie. Injera z dwoma sosami i dwoma rodzajami mięsa. Porcje ze względu na wielkość nie do zjedzenia – za cenę 6 zł.
Wieczorem udaliśmy się do następnej atrakcji Harare, jaką jest karmienie dziko żyjących hien. Mieszkające w tych okolicach hieny lubią nocą buszować po mieście. W Hererze tradycja karmienia dzikich hien sięga średniowiecza. Za murami miasta, w domku pod rozłożystym figowcem mieszka człowiek, który je regularnie dokarmia. Najpierw przywołuje je po imieniu, a one powoli ujawniają się z ciemności. Można je zauważyć po błyszczących oczach. „Człowiek od hien” najpierw woła je po imieniu, potem wyrzuca im jedzenie. Nawet się z nimi drażni. Mieliśmy możliwość pomóc mu w ich dokarmianiu.
Harare to niezwykłe miasto. Zupełnie inne niż wszystkie dotychczasowe odwiedzane prze nas w Etiopii. Przede wszystkim  mieszkają tu muzułmanie. Dotychczas mieliśmy do czynienia w chrześcijanami i wyznawcami bogów plemiennych. Inne są stroje ludzi inne zachowania. Miasto jest niezwykle kolorowe. 
Jutro rano jedziemy do Dire Dauwa i stamtąd wylot do Dżibuti. Na temat tego kraju mamy bardzo mało wiedzy. Będziemy ją poszerzać na bieżąco. Nie wiemy też, czy będzie możliwość dostępu do Internetu.
Dodaj napis

na targu

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

porcja indżery na kolację

Dodaj napis

spotkanie z hienami

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Zbyszek karmi hieny

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Harar

browar w hararze

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

w hararze mieszkają muzułmanie

Dodaj napis

Dodaj napis

mieszkanka hararu

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz