Było już ciemno, gdy dojechaliśmy do celu. Szukając miejsca na nocleg wstąpiliśmy do położonego w centrum miasta, opisywanego i polecanego w przewodnikach hotelu Belayaneh. Inspekcja oferowanego pokoju zmusiła nas do zmiany na inny. Pracownik hotelu nie mógł zrozumieć, że deska sedesowa powinna być przykręcona do muszli klozetowej, a nie leżeć na podłodze. Według niego wyposażenie było kompletne. Następnym hotelem był Hertige Plaza. Podobno najlepszy w mieście. Otrzymaliśmy dobry, obszerny dwupokojowy apartament – chyba najlepszy w tym hotelu. Obsługa bardzo miła i życzliwa. Na nasze zapytanie otrzymaliśmy niezbędne informacje odnośnie poruszanie się po mieście.
Kolację zjadamy w najmodniejszej restauracji w Harerze - Fresh Touch.
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
26 listopada Etiopia
Harar
O 4 rano pobudkę urządził nam muezin. Harer, to miasto w większości muzułmańskie. Śpiew muezina, a właściwie beczenie rozlegało się jeszcze 5 razy ostatnie o godzinie 9-tej wieczorem. Największą atrakcją Harare jest otoczona starymi murami dzielnica Jugal. Mury ciągną się na długości 3,5 km, a na teren starego miasta można wejść przez 6 bram. Najbardziej okazała jest Brama Harare. Stare miasto, to plątanina wąskich uliczek, domów, podwórek i zaułków. Bardzo łatwo się w nich zagubić, ale ze względu na mała powierzchnię można bardzo szybko znaleźć punkt orientacyjny.
Najważniejszym punktem starego miasta jest plac o nazwie Feres Megala. Na nim znajduje się dom w którym mieszkał w początkowym okresie francuski poeta Rimbaud. Na terenie starego miasta znajdują się 3 bazary – chrześcijański, muzułmański i Oromów. Na targach tych sprzedawane są najprzeróżniejsze przyprawy i owoce, których nazw nawet nie znamy oraz sprzęt użytku codziennego. Po drodze odwiedzamy dom w którym miał się urodzić i mieszkać w dzieciństwie Heile Selassie oraz tradycyjny hararski dom. Wnętrze domu nas zaskakuje swoim wyglądem. Parter domu to otwarta przestrzeń w całości pokryta dywanami. Znajduje się tam szereg podestów o różnej wysokości przeznaczonych jako miejsca pobytu różnych członków rodziny. W ścianach znajdują się wnęki na wszelkiego rodzaju naczynia i słynne kosze z Harare. W bocznych pomieszczeniach znajdują się sypialnie i spiżarnie. Snujemy się po uliczkach zaglądając przez drzwi na podwórka domów. Niektóre są schludne i zadbane, inne to po prostu rynsztok.
Docieramy do zielonego grobowca Emira Nura – władcy Harare oraz najstarszego meczetu pochodzącego z XIII w. do którego niestety kobiety nie mają wstępu. Zmęczeni wędrówką po starym mieście korzystając z badziadzia przyjeżdżamy do browaru Harer. Liczyliśmy na możliwość jego zwiedzenia. Niestety, od pracownika dowiedzieliśmy się że jest sobota i jedyne co możemy zrobić się to napić się dobrego świeżego piwa. Oczywiście z degustacji produkowanych piw skorzystaliśmy. Na pamiątkę otrzymaliśmy pamiątkowe szklane kufle.
Na obiad wracamy do restauracji, którą sprawdziliśmy w dniu wczorajszym - Fresh Toutch. Tym razem następne regionalne danie. Injera z dwoma sosami i dwoma rodzajami mięsa. Porcje ze względu na wielkość nie do zjedzenia – za cenę 6 zł.
Wieczorem udaliśmy się do następnej atrakcji Harare, jaką jest karmienie dziko żyjących hien. Mieszkające w tych okolicach hieny lubią nocą buszować po mieście. W Hererze tradycja karmienia dzikich hien sięga średniowiecza. Za murami miasta, w domku pod rozłożystym figowcem mieszka człowiek, który je regularnie dokarmia. Najpierw przywołuje je po imieniu, a one powoli ujawniają się z ciemności. Można je zauważyć po błyszczących oczach. „Człowiek od hien” najpierw woła je po imieniu, potem wyrzuca im jedzenie. Nawet się z nimi drażni. Mieliśmy możliwość pomóc mu w ich dokarmianiu.
Harare to niezwykłe miasto. Zupełnie inne niż wszystkie dotychczasowe odwiedzane prze nas w Etiopii. Przede wszystkim mieszkają tu muzułmanie. Dotychczas mieliśmy do czynienia w chrześcijanami i wyznawcami bogów plemiennych. Inne są stroje ludzi inne zachowania. Miasto jest niezwykle kolorowe.
|
Dodaj napis |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz