środa, 13 stycznia 2016

29 - 30 XI 2011 Dzibuti

29 - 30 XI 2011 -

 Dżibuti


 O umówionej godzinie przyjeżdża po nas przewodnik, który ma nas dowieść do jezior solnych. Z francuskiej bazy wojskowej zabieramy Francuzów z którymi umówiliśmy się wczoraj. Niestety Zbyszek jest bardzo chory. Całą drogę leży w samochodzie  W nocy dostał dreszczy i wysokiej gorączki. Chciałam zrezygnować z wycieczki ale on postanowił, że jedziemy. Jedziemy w kierunku jeziora Abbe (zepsute jezioro) Jest ono położone na granicy z Etiopią. Po wyjechaniu z miasta uświadamiamy sobie, jak wielkie znaczenie ma Dżibuti dla Etiopii. Jest to jedyna ich droga do morza. Sznurem ciągną się ciężarówki zmierzające ku morzu. Prawie wszystkie mają rejestracje etiopskie. Po przejechaniu 70 km drogą asfaltową budowaną z finansów Unii Europejskiej zjeżdżamy na drogę szutrową. Tu już jest inny krajobraz. Spotykamy guźce, małpy i różne rodzaje antylop. Tu również widzimy spękaną suszą ziemię. Na jednym bazaltowym wzgórzu przewodnik pokazuje nam namalowane petroglify – słonia, żyrafę i małpę. Mimo, że droga do jeziora nie przekracza 150 km docieramy na krótko przed zachodem słońca Tu słońce przez cały rok wschodzi o 6-tej i zachodzi o 18-tej. Na miejscu okazuje się, że mamy spać w szałasach wykonanych z mat trawy. Do wyboru są drugie wykonane z kamienia kryte trawą. Wybieramy te pierwsze. Wyposażenie to: łóżko polowe, 2 szt. prześcieradeł i moskitiera. Temperatura w nocy nie powinna być niższa niż 22 stopnie Oczywiście sanitariaty bardzo prymitywne. Kąpiel właściwie  w wodzie  słonej nagrzanej słońcem. Beczka w której się grzała szybko się skończyła. Trudno. Jakaś przygoda. Wprawdzie w biurze podróży zapewniali nas że śpimy w lodgu, ale to może jest lodge w warunkach  dżibutańsko-pustynnych.. Pozostałe warunki raczej spartańskie. Urządzamy sobie spacer po pustyni. Krajobraz raczej księżycowy. W warunkach plenerowych zjadamy kolację i o porze tubylców idziemy spać.. Kolacja bardzo smaczna. Poznajemy innych turystów. Przy winie i piwie  i przyjemnych powiewach wiatru spędzamy fajny wieczór.

spacer po pustyni

skamieliny na pustyni

na pustyni







pawiany dają sobie tutaj radę

na pustyni




Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

karawana TO NIE JEST

Zbyszek dogorywa

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis


Dodaj napis


Dodaj napis

formacje na pustyni

formacje na pustyni

hotel 

hotel

Dodaj napis

Dodaj napis

popękana wysuszona ziemia
zachód słońca 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 





30 listopada Dżibuti


Pobudka 5:45, tuż przed wschodem słońca. Samochodem ruszamy w kierunku jeziora. Jedziemy po jego wyschnięty dnie. Jazda po tym terenie jest bardzo niebezpieczna i tylko kierowcy posiadający doświadczenie mogą się tu poruszać samochodem. Gdy wysiadamy z samochody to mimo, że ziemia jest bardzo sucha to pod naszym ciężarem ugina się i trzęsie. Wokół nas setki „kominów” przypominających trochę gigantyczne góry usypane z mokrego piasku nad polskim Bałtykiem. Różnią się jednak wysokością – niektóre sięgają około 50 m., a ich powłoka jest twarda. Wewnątrz piesek. W niektórych miejscach na powierzchnią ziemi unosi się para. Są to miejsca w których spod ziemi wydobywają się gorące źródła, Temperatura w niektórych wynosi 90 stopni. Krajobraz jest niesamowity. Płaskie dno, sterczący las „kominów”, unosząca się para wodna, bulgot wody stwarza całkiem nieziemską atmosferę.
Jak się dowiedzieliśmy w tym miejscu kręcono zdjęcia do filmu Planeta Małp.
Dalej ruszamy nad drugie jezioro Assal. Po drodze dojeżdżamy do wybrzeża morskiego - zatoki Demonów. Miejsca z którego kiedyś nieprzerwanie z wulkanu wydobywał się ogień. Fale morskie zalały krater i zgasiły ogień, Według legendy demony w wulkanie mszczą się na ludziach zatapiając każdego śmiałka, który zbliża się do zgaszonego wulkanu. Ruszamy w dalszą drogę. Krajobraz coraz bardziej księżycowy. Oglądamy wygasły krater wulkanu, Zastygniętą lawę poskręcaną po niedawnym wybuchu. Pękniętą szosę. Wszystko to efekty działania „demonów”, Po tych spotkaniach z magicznymi siłami docieramy do jeziora Assal, miejsca w który wydobywają się gorące źródła. Dno jeziora i brzegu pokryte są grubą warstwą skamieniałej soli. Dzięki temu woda w blasku słońca przy bezwietrznej pogodzie mieni się wszystkimi kolorami błękitu i tworzy lustro w którym doskonale widać otaczające jezioro góry i chmury na niebie. Wchodzimy do wody. Plaża i dno jeziora to są bardzo ostre i chodzenie po nim, to samo co fakira po potłuczonych szkłach.  Woda jest krystalicznie czysta i  tak gęstą solanką, że unosi człowieka bez konieczności pływania. W dodatku jest ciepła jak zupa. Na nas wywarło one pod tym względem większe wrażenie niż Morze Martwe. W drodze powrotnej do miasta spotykamy karawany wielbłądów przenoszących wydobytą sól.. Wieczór spędzamy wędrując po ulicach Dżibuti. Zjadamy fajny obiad i odwiedzamy bazar.

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis


Dodaj napis


Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz