piątek, 15 stycznia 2016

30 września 2009 r. Botswana Zimbabwe

30 września 2009 r.

Z samego rana wyruszamy w dalszą drogę. Kierujemy się do Francistown.miasta przy granicy z Zimbabwe Musimy pobrać pieniądze z konta. I tu zaczynają się schody.  Nie możemy znaleźć banku  który akceptuje  polskie karty  płatnicze. W końcu  udaje się . Możemy jechać na zakupy mamy kasę. Uzupełniamy tam zapasy i zaopatrujemy się w paliwo. W wypożyczalni samochodów uprzedzali nas o możliwych kłopotach z benzyną w Zimbabwe w związku jej reglamentacją i systemem kartkowym. Napotkany kierowca wprawdzie podważa prawdziwość tej informacji, ale wolimy zabezpieczyć się na wszelki wypadek. Tankujemy się na full i jeszcze dodatkowo chcemy kupić 15 litrów paliwa. mamy jeszcze paliwo w kanistrach. Szukamy jakiegoś dodatkowego pojemnika. naszą uwagę zwraca  kanister 15 litrowy po oleju który ma sprzedawczyni na bazarze. była zdziwiona że chcemy go kupić. Rzuciła jakąś cenę my zbiliśmy ja do połowy i kanister nasz. Ona oczywiście zrobiła transakcje życia. Napełniamy paliwem jeszcze ten kanister.Zjadamy obiad w hinduskiej restauracji..Na granicę Botswany i Zimbabwe dotarliśmy późnym popołudniem. Formalności związane z przekroczeniem granicy tym razem zabrały nam sporo czasu, zwłaszcza po stronie zimbabweńskiej. Gdy opuszczamy pas nadgraniczny robi się już ciemno. Do Boulavayo docieramy już po zmierzchu.
Już na samym przejściu granicznym mamy problemy z opłaceniem wszystkich należnych podatków. Kraj ten jest trawiony przez trwający od kilku lat kryzys, co widać już od samej granicy. Miejscowa waluta w wyniku hiperinflacji gwałtownie traciła na wartości i z tygodnia na tydzień dodrukowywano banknoty o coraz wyższych nominałach. W pewnym momencie za całą torbę tutejszych pieniędzy można było kupić tylko najdrobniejsze towary. Spadek zaufania do waluty spowodował powolne wypieranie dolara zimbabweńskiego przez pieniądze z innych krajów. Początkowo rozliczano się między sobą za pomocą dolarów amerykańskich, potem także za pomocą botswańskich puli i południowoafrykańskich randów. Po pewnym czasie te ostatnie całkowicie wyparły z obiegu bezwartościowe miliardowe banknoty w Zimbabwe. W 2008 i 2009 roku mieszkańcy tego kraju wymieniali stopniowo banknoty o gigantycznych nominałach na nową walutę, czyniąc dziś te oryginalne i osobliwe banknoty niemal niedostępnymi. Banknoty o mniejszych nominałach zwyczajnie spalono.
Po zakwaterowaniu w nieco wiekowym już hotelu N1 wybieramy się na krótki spacer po okolicy. Docieramy na uliczny stragan, gdzie spotykamy tłumy mieszkańców miasta. Obraz przypomina nieco stadion X-lecia, z leżących na ziemi koców handluje się płytami CD, doładowaniami do telefonów i innymi drobiazgami.  Udaje nam się znaleźć piwo w butelkach 750 ml, co napawa nas podwójną radością, zważywszy na fakt, iż w tych stronach standardowe butelki i puszki piwa mają 340 ml. piwo kupujemy w sklepie który nie zachęca do wejścia. pełno podpitych miejscowych. sprzedawczyni siedzi za kratami i tylko prze okienko podaje  alkohol. Ale nastawienie miejscowych pozytywne chociaż wyróżniamy się kolorem skóry. Zwiedzanie parku Matobo musimy przełożyć na jutrzejsze przedpołudnie. Również jutro postaramy się dotrzeć do zagadkowych i legendarnych ruin Wielkiego Zimbabwe.

trwa kampania wyborcza

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

wjeżdżamy do Zimbabwe

piękne ulice w Zimbabwe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz