Rano ruszamy do wioski
zamieszkiwanej przez buszmenów. Jest to plemię Sana, które niegdyś
zamieszkiwało niemal całą Afrykę Południową. Był to lud koczowników,
któremu nie znane było prawo własności. Korzystali jedynie z tego, co
dała im natura. Niestety rozwój cywilizacji doprowadził do zepchnięcia
ich na obrzeża pustyni Kalahari. Nie mając terenów są skazani na
zagładę. Buszmeni pokazali nam jak zdobywali jedzenie, jednak obecnie
płoty i punkty weterynaryjne uniemożliwiają im polowanie na dziką
zwierzynę. Cała południowa Afryka jest bowiem podzielona siecią płotów
ograniczających migrację zwierząt w celu zapobiegania rozprzestrzenianiu
się chorób między stadami. Muszą się przez to ograniczyć do pożywienia
roślinnego, głównie korzeni i owoców. Pokazują nam sposób rozpalania
ogniska przy pomocy dwóch patyczków. Wyruszamy z nimi do buszu.
Poznajemy tam niekonwencjonalne sposoby zdobywania wody. W całym
regionie występuj jej niedobór, zaś w suchym buszu szczególnie jest to
widoczne. Buszmeni potrafią jednak zdobyć wodę z piasku, znają oni
bowiem rośliny, których korzenie magazynują duże ilości wody. Pokazują
nam również inne rośliny, które żywią i leczą. W wiosce poznajemy ich
rzemiosło i zwyczaje. Zaprezentowano nam również plemienne tańce i
śpiewy. W upale opuszczamy wioskę i kierujemy się do Grootfountain,
największego miasta w tym regionie.
Parę kilometrów za miastem
znajduje się największy największy znaleziony na świecie meteor, ważący
ok. 57 ton, z czego większość to żelazo. Został on odnaleziony w 1920
r. przez Jackoba Britza. W mieście próbujemy coś zjeść. Trafiamy do baru przy sklepie spożywczym. Chłopaki załapują się na wątróbkę a mnie pozostaje czaka-laka czyli duszone warzywa. Są całkiem smaczne. Kosztuje to wszystko parę złotych. W niemiłosiernym upale uzupełniamy
zaopatrzenie i jedziemy na północ, do parku Etosha. Jest to obszar
wydzielony , częściowy udostępniony turystom. Park ten został utworzony
100 lat temu w celu ochrony tutejszych zwierząt. Turyści mogą
wytyczonymi szlakami podglądać zwierzęta w ich naturalnym środowisku.
Trzeba przyznać że infrastruktura wspaniała
W nocy
udajemy się do punktu obserwacyjnego przy oświetlonym wodopoju. W
wodzie widać pływające węże i krokodyle. Od czasu do czasu podchodziły
szakale, zaś po północy mogliśmy obserwować całe stado zebr. Są to
jednak bardzo płochliwe zwierzęta, na sygnał przewodnika stada co chwilę
podrywały się do ucieczki, by następnie powrócić do wodopoju. Widać
zdecydowanie inne zachowanie tych zwierząt niż w dzień. W dzień tez są
płochliwe ale nie aż tak.
|
rozpalanie ognia |
|
Dodaj napis |
|
tu uważaj na meteoryty |
|
wyciskanie wody z bulwy |
|
z gałęzi też można się napić |
|
bogata w płyny bulwa |
|
pakujemy samochód |
|
na campingu |
|
nie bardzo smakuje Zbyszkowi |
|
Sana z dzieckiem |
|
kobiety mają charakterystyczną budowę |
|
charakterystyczne kępki włosów |
|
Mikołaj próbuje swoich sił |
|
wśród buszmenów z plemienia asana |
|
u buszmenów z plemienia Sana |
|
odpoczynek w cieniu |
|
Dodaj napis |
|
nanizanie koralików |
|
przygotowanie łuku |
|
Dodaj napis |
|
Sana robi dziurki w koralikach |
|
wszystko można znaleźć pod ziemią |
|
co też one robią |
|
polowanie |
|
kobiety z plemienia Sana |
|
Dodaj napis |
|
podglądamy zwierzęta w nocy |
|
ogromny meteoryt |
|
wioska po drodze |
|
chatki buszmenów |
|
ale pomarszczona |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz