niedziela, 6 listopada 2016

Boliwia 5-6 listopada




Boliwia
5-6 listopada.Boliwia
Granica Bolowii -Potosi


Po przekroczeniu granicy  z Argentyną wymieniamy pieniądze. Okazuje się, że  Lidka wzięła  dolary w nominałach po 20 dolarów i teraz może wymienić dolary  po niższym kursie. Po wymianie waluty bardzo sprawnie bierzemy taksówkę i jedziemy do Villazon i szukamy hotelu. Facet zawozi nas  na plac i wskazuje hotel. Dziewczyny idą sprawdzić. Wracają zdegustowane. Przede wszystkim smród.   Przenosimy się do hotelu po drugiej stronie. Trochę lepiej ale pokój z dwoma łóżkami jedno podwójne. Gdy się jednak  decydujemy włączają się komplikatory Facet zaczyna tłumaczyć, że nie może go wynająć bo jest niesprawny. i proponuje nam 2 za podwójną cenę. My się nie zgadzamy. idziemy z nim na górę. Okazuje się ze nie działa prysznic. Decydujemy się, ale targujemy cenę. Gdy wprowadzamy się robimy losowanie, która śpi sama.Wygrywa Lidka. Nasze wspólne łóżko z Ewą ma mankament. Po jednej stronie jest zapadnięte.Na dodatek  nie ma pościeli. Lidka pełna energii załatwia sprawę. Potem okazuje się, że w umywalce to tylko zimna woda. No trudno. Nie wychodzimy już nigdzie bo dziewczyny zmęczone. Mnie i Ewie dokucza choroba wysokościowa. Jesteśmy na 3400 metrach. Bierzemy polopirynę i idziemy spać. W nocy budzę się na desce bo moja uszkodzona część  materaca jest krzywa i spadam na deskę. Budzimy się przed 6.00. Dziewczyny opowiadają jakieś makabryczne sny. Mnie boli głowa.Zuję liście koki. Trochę pomaga. Idziemy na śniadanie. Ewa czeka na jajecznicę a tu tylko chleb z margaryną i odrobiną dżemu. No trudno jajecznica będzie w Polsce.Łapiemy autobus do Potosi, Dzięki nowej drodze powinnyśmy dojechać w 5 godzin. jakież byłyśmy optymistki. Zamiast o 14.30 przyjeżdżamy po 16. Po drodze widoki - góry z kaktusami i pustkowia. Na postoju zjadamy zupę z makaronem i ziemniakami. Dojeżdżamy do miasta. Bierzemy taksówkę i jedziemy do hotelu. Jesteśmy padnięte. Idziemy na kolację Objadamy się nieprzytomnie. Tu jednak dają olbrzymie porcje. Pijemy herbatę z koki.W międzyczasie zrobiło się ciemno. Zaglądamy do dwóch otwartych kościołów. Ewa zostaje w jednym na mszy a  my wracamy do hotelu. Choroba wysokościowa bardzo mi dokucza.


widoki po drodze
Dodaj napis

hotel w Potosi

duuża kolacja

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

widoki po drodze

Dodaj napis

Dodaj napis

widoki po drodze

widoki po drodze

widoki po drodze


Dodaj napis

witamy w Boliwii

Dodaj napis

lunch po drodze

Dodaj napis

widoki po drodze

Dodaj napis

widoki po drodze

widoki po drodze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz