Chile
Santiago - Coyhaique
15 listopada
Pobudka o 5.00 Właściwie to druga pobudka, bo pierwsza była przedwczesna o 4.00. Ewy komórka zwariowała i zmieniła godziny. Ostatecznie wyrywamy o 5.00 z łóżek. W 15 minut jesteśmy gotowe. Schodzimy na dół. Recepcjonista jeszcze śpi, a miał nas budzić. Ale najważniejsze że taksówka czeka.Jedziemy na lotnisko.lecimy do Balmacedy. Do Balmacedy docieramy o czasie.Na lotnisku istnieje możliwość jazdy tylko do Coyhaique .Nie bardzo wiem gdzie to jest. Obsługa mówi nam, że stamtąd złapiemy autobus do Puerto Tranquillo Łapiemy autobus do Coyhaique. Nie ma zresztą żadnego innego. W sumie okazuje się,że oddalamy się od naszego celu. Po godzinie docieramy do Coyhaique zwane Kojajcie, Tu najpierw walczymy o wymianę dolarów na peso. Nie wiemy dlaczego nie chcą nam w kantorze wymienić kasy tzn. dolarów na peso. W końcu w banku sukces. Potem docieramy do dworca autobusowego. Cały czas wozi nas autobus z lotniska.Okazuje się, że autobusy do Puerto Tronquillo są tylko rano. Szukamy innego wyjścia, ale nic z tego,żaden bus a nawet taksówka nie chcą jechać. Znajdujemy pensjonat dziadowski- i postanawiamy zanocować. Zresztą nie mamy wyjścia.Jest bardzo zimno, wieje wiatr i pada deszcz. Idziemy na obiad do fajnej knajpki. Zamawiam z Ewą cielęcinę. Dostaję tak ogromny kawał mięsa, że nie jestem w stanie go zjeść. Ewa zresztą też.. Wracamy do pokoju. Ja i Ewa odsypiamy zarwaną nos, Lidka idzie na zakupy i przynosi wino. Zauważamy, że tu są długie dni. jest po 21,00 a jest tak widno jakby była 17.00. Jutro autobus o 9.00, Czekamy aż Ewa się wyśpi żeby wypić wino. Winko poprawiło nam humory, i trochę rozgrzało, bo w pokoju niestety zimno.
|
nasz hotel w Santiago |
|
droga do Coyhaique |
|
stary domek |
|
araukaria |
|
w drodze |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz