czwartek, 17 listopada 2016

Chile 17 listopada

Chile

Puerto Tranquillo Chillen Chico
17 listopada


O ósmej śniadanie. Bardzo dobre. W trakcie śniadania  podjeżdża bus . Wybiegam do niego. Pytam kierowcy czy do Chile Chico on kiwa głową i mówi "si" Pytam czy weźmie trzy osoby - si- Lecę do hostelu dziewczyny się zrywają  łapiemy walizki i wio do Chile Chiko. No myślę mamy szczęście. Facet wiąże nasze walizki na dachu. Podjeżdża pod stację benzynową, a potem rusza w odwrotnym kierunku. Zaczynam krzyczeć że to nie do Chile Chiko a on że  jedzie do Coyhuqua. My przecież wczoraj stamtąd przyjechałyśmy. Zawraca samochód i wypakowuje nas przed hotelem. No i tyle było szczęścia i radości.Wracamy do hostelu nasza kawa nie wypita jeszcze stoi. Pani przynosi  niezjedzone resztki naszego śniadania Postanawiamy z Ewą złapać coś na stopa. Jedyna trudność, że nic nie jedzie. Coś nieprawdopodobnego. Caraterą Austral w tym miejscu nie przejeżdża przez wiele godzin żaden obcy samochód. Poddajemy się, bo bardzo zmarzłyśmy. Siedzimy w restauracji hotelowej, obserwujemy drogę i korzystamy z internetu. Jednak o godzinie 11 gdy kończy się doba hotelowa nasz dostęp do internetu dziwnie się też kończy. Gdy nadjeżdża jakiś  samochód z turystami pędzimy, by dowiedzieć się czy nas zabierze. Przecież nie będziemy tu kwitły do niedzieli Niestety wszystkie jadą w przeciwnym kierunku. Przenosimy się do sandwiczerii. Zjadamy po bule i dalej czekamy. Dziewczyna z baru twierdzi że o 16 będzie samochód do Chili Chico. O 14 przyjeżdża rejsowy autobus którym wczoraj przyjechałyśmy. Dziewczyna z baru oświadcza nam, że dostała telefon że  o 16 autobusu do Chili Chico nie będzie. Patrzę na mapę. Chyba trzeba jechać do przodu i dalej się martwić niż kwitną  tu do niedzieli. Decydujemy się jechać w kierunku Chili Chico i wysiąść na rozjeździe.Po godzinie  kierowca wysadza nas  na rozstaju dróg . Stoją tu dwa pickupy  i nie więcej. Dogadujemy się z babką od jednego pickupa, że weźmie nas na pakę, ale ona czeka na autobus, który nie wiemy kiedy przyjedzie. Stoimy jak trzy sieroty z walizkami na rozstaju dróg. Wszędzie pustkowie. Dobrze, że dzień długi. Nic nie jedzie. W pewnym momencie jedzie pickup. Zatrzymujemy dziwnego pickupa z ażurowym daszkiem nad głową. jedzie nim 3 młodych chłopaków. Jeden z nich mówi po angielsku. Początkowo nie chcą nas wziąć na pakę, ale w końcu zgadzają się. Ładują nasze walizki, i nas i ruszamy. Droga nie jest wyboista więc nawet nie rzuca nami. Dojeżdżamy do przedmieść  małego miasteczka. Chłopcy nas wysadzają, bo boją się policji. Robią nam zdjęcia w samochodzie. Widzimy, że bawi ich ta sytuacja.Wysiadamy i ruszamy na piechotę do miasteczka. Ciągniemy walizki, by dotrzeć do miasta i coś złapać by jechać dalej. Na dworcu autobusowym  dowiadujemy się, że autobus będzie jutro. Postanawiamy iść na autostradę. W końcu biegnie ona przez Amerykę Południową a tutaj jest  niedaleko granica, więc naszym zdaniem powinien być ruch samochodowy. Ludzie pokazują nam drogę do autostrady. . Idziemy na koniec ulicy siadamy na krawężniku i czekamy może coś przejedzie. Nawet pies z kulawą nogą nie pojawił się. Wpadamy na pomysł, że może prywatny transport. Zaczepiamy jakiegoś karabiniera w samochodzie. On obiecał pomoc i gdzieś pojechał. Zaczepiamy kierowcę od busa. On dzwoni gdzieś i mówi że za 15 minut ktoś przyjedzie. Prawie zaraz podjeżdża  samochód i babka żąda  około 1000 zł.za przejazd. Rezygnujem,y ale za nią stoi już drugi samochód. W nim młody sympatyczny facet z dzieckiem, Żąda około 450 zł. Zbijamy cenę do około 350 zł i decydujemy się jechać. Umawia się z nami za 40 minut.Na imię ma Elvis. Gdy on odjeżdża przychodzą do nas chłopcy którzy nas podwieźli. Twierdzą, że siedzimy w złym miejscu bo droga do Chile Chico jest dalej. Pomagają nam przenieść walizki i żegnają się z nami. Ustalamy z dziewczynami, że one próbują coś złapać a ja wracam na stare miejsce, by czekać na Elvisa. Czekam na niego do 19, ale nie przyjeżdża. Zła wracam do dziewczyn. Taki sympatyczny chłopak i tak nas wystawił. Bierzemy walizki i z powrotem ciągniemy je na górę do  jakiejś hospedaje, by przenocować. Gdy dochodzimy do budynku podjeżdża nasz Elvis. Ładuje nas do samochodu. Zadowolony, uśmiechnięty. Coś mówi po hiszpańsku, ale nic nie rozumiemy. Pokazuje zdjęcie synka. Domyślamy się ,że miał jakiś kłopot. Najważniejsze, że przyjechał. Droga boska, widoki nieziemskie. Cały czas robimy zdjęcia. Droga wije się wzdłuż stoku.jest wąska, tuż nad przepaścią, ale nas to nie przeraża. Chłopak jedzie znakomicie, Zatrzymuje się i pokazuje  gdzie można zrobić piękne zdjęcia. by zrobić piękne zdjęcia. Widać że  jest zadowolony. Około 21 dojeżdżamy do Chile Chico. Jedziemy na granicę ale ona jest już zamknięta. Dopiero otworzą jutro od 8.00 . Wracamy. Elvis załatwia nam nocleg u kuzyna w cabanios. Dostajemy apartament z kuchnią i dwoma pokojami. Lecimy szybko na zakupy, bo jesteśmy głodne. Po drodze Lidka chce pobrać z bankomatu pieniądze. Wielokrotne próby nie przynoszą rezultatu. Wpadamy w ostatniej chwili do supermarketu.. Gdy wracamy czeka na nas gospodarz, Zamawia dla nas taksówkę na jutro i rozpala w piecu. Jest bardzo fajnie. Jutro ruszamy do Argentyny.

boskie widoki

boskie widoki

podróż na pace

ci chłopcy wieźli nas na pace

na autostopie

Dodaj napis

droga do Chilen Chico

droga do Chilen Chico

droga do Chilen Chico

droga do Chilen Chico

droga do Chilen Chico

droga do Chilen Chico

droga do Chilen Chico

droga do Chilen Chico

szczęsliwe dziewczyny

tu była kopalnia złota

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz