środa, 30 listopada 2016

Urugwaj 30 listopada

Urugwaj

30 listopada
Colonia de Sacramento


Zjadamy pyszne śniadanie . Zostawiamy bagaże w przechowalni hotelowej i taksówką jedziemy do portu. Facet zawozi nas nie do tego przewoźnika co trzeba. Mamy 25 minut i trzeba złapać taksówkę i kupić bilety. Dochodzimy do głównej ulicy. Czas ucieka. Taksówka nawet szybko się znajduje. Ale o tej porze korki. Zatrzymujemy się na każdych światłach. Dojeżdżamy  za piętnaście  dziewiąta. Zakup biletów to cała procedura, a jeszcze do tego przekraczamy granicę. Odprawa argentyńska i od razu kolejna urugwajska. Punkt 9.00 wbiegamy na prom. Jazda szybka. Podróż trwa  godzinę i 15 minut. . Witamy w Urugwaju. Colonia de Sacramento to jedno z najstarszych miast w tym regionie. Wielokrotnie przechodziło z rąk do rąk . Oczywiście portugalskich i hiszpańskich.Pozostało tu wiele pamiątek po jednych i drugich. Stare miasto wpisane jest na listę światowego Dziedzictwa UNESCO. Główna aleja miasta obsadzona jest platanami. Są bardzo wysokie i zacieniając całą ulicę. dają wspaniały cień. Muszą zaznaczyć, że pożegnałyśmy się z chłodami. Tu jest 30 stopni. .Właściwie to większość uliczek miasta jest obsadzona platanami i dzieki temu można w upale egzystować.. Zwiedzamy wszystkie najważniejsze punkty miasta, Bramę, uliczkę westchnień, Plaza de Mayo, piękne stare pałace przerobione na  hotele. Niestety wszystkie muzea są zamknięte. Nie wiemy dlaczego. Zależało mi na muzeum azulejos czyli płytek ceramicznych, z których słyną Portugalczycy.Miasteczko jest śliczne. Uliczki schodzące wprost do morza, mnóstwo zieleni, piękne domy. Ma niesamowity urok. Postanawiamy iść dziś na parille. Parilla to rodzaj grilla  tylko, że palony w pomieszczeniu. Idziemy do restauracji, w której płaci się  stała kwotę i dostaje tyle mięsa ile się chce. Do tego sałatki, i pół litra wina . Dostałyśmy na początek górę mięsa  plus pieczone kiełbaski i  coś co przypomina kaszankę. Wszystko popijamy winem. Wołowina jest tak smaczna, że nie mogę sobie odmówić następnego kawałka. Objadamy się na maksa. Wypite wino robi swoje. Humory dopisują nam jak nigdy. Idziemy ulicą i chichramy się jak nastolatki. O 17. 30  mamy autobus do Montevideo. . Jest bardzo gorąco na dodatek wino robi swoje. W autobusie  wszystkie śpimy jak baranki. O 20 docieramy do miasta, Taksówką dojeżdżamy do hotelu.Z zewnątrz sprawia imponujące wrażenie. Pokój tez niezły z klimatyzacja , ale Lidka nie pozwala włączyć. Jakoś musimy wytrzymać ten skwar.


uliczki w Colon

Dodaj napis

azulejos jest na każdym kroku

Dodaj napis

Dodaj napis

atmosfera relaksu

stare samochody to wizytówka miasta

kolorowa restauracja

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

uliczka westchnień

Dodaj napis

Dodaj napis

bogata roślinność

Dodaj napis

Dodaj napis

uliczka w Colon

uliczka w Colon

pełnia szczęścia stół nakryty

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz