Argentyna
3-4 grudnia
3-4 grudnia
Rano ostatnie ważenie walizek. Lidka znowu przepakowuje walizkę . Po śniadaniu taksówka , lotnisko. Czekanie na odprawę mimo, że mamy karty boardingowe trwa ponad godzinę. Linie TAM maja fatalną obsługę. Tłum ludzi, a tu kilka osób obsługuje i na dodatek jeszcze co chwile zamykają kolejne okienka. Doszło do tego, że tylko dwie osoby obsługiwały pasażerów. Zżymamy się, ale co robić. Walizki bez problemów przechodzą odprawę. Lecimy do San Paulo. Tam mamy 5 godzin czekania. Trochę chodzimy po lotnisku, ale w końcu idziemy do saloniku dla VIP-ów. Tam obiad sałatki i wszelkie trunki skolko ugodno. Do tego wi-fi. Najedzone, napite zostajemy z Ewą w strefie wi-fi, a Lidka gania po sklepach. O 19 samolot Lufthansy do Frankfurtu. Daleko mu do komfortu Emiratów, ale podróż dobra i szybka. Przylatujemy trochę przed czasem i musimy 30 minut na lotnisku czekać na pusty rękaw. Teraz tylko szybko przekroczyć granicę Szoengen i samolot do Warszawy. Znowu próbujemy przejściem elektronicznym. Tym razem udaje nam się, a właściwie to dziewczyny przechodzą bez problemów, a ja niestety nie zdjęłam okularów i musi mnie obejrzeć pogranicznik. Czasu do samolotu do Warszawy nie mamy zbyt wiele. Mamy tylko czas na małą kawę. Pijemy ja z Ewa, a Lidka gania po sklepach lotniskowych. Dwie godziny i wita nas zaśnieżona Warszawa., Czekają na nas Stasiu, Alek Dzieci no i najukochańszy Heniu. To już koniec naszej tegorocznej przygody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz