Rumunia maj 2017
3-4 maja
5 maja
6 maja
Po wspaniałym śniadaniu ruszamy zwiedzać Braszow. Braszow to też miasto niemieckich osadników. Jest pięknie odrestaurowane. Śliczny rynek z ratuszem i czarnym kościołem. Nad rynkiem góruje wzgórze Tampa. Po drodze na rynek zaglądamy do synagogi. Odbywa się nabożeństwo. Żydzi w swoich tradycyjnych strojach. Uliczki są bardzo wąskie. Niektóre mają może metr szerokości. Na rynku zjazd starych samochodów. Robimy zdjęcia. Odwiedzamy cerkiew a potem idziemy do Czarnego Kościoła. Nazwę swą zawdzięcza czarnym ścianom pozostałościom po pożarze.Kościół jest ogromny. Naszą uwagę zwracają wiszące kobierce. Rzadko zdarza się by w kościele była kolekcja dywanów. Z kościoła idziemy do następnej atrakcji- murów miejskich.Znajdują się one na wzgórzach otaczających miasto. W skład murów wchodzą wieże obronne. Są świetnie odrestaurowane, a widok z nich na miasto i okolice wspaniały. Tym bardziej,że dzisiaj wspaniała słoneczna pogoda. Miasto jest moim hitem tego wyjazdu. jest jak bombonierka. Piękna architektura no i pieniądze z Unii, które pozwoliły odnowić te zabytki. Wszędzie stoją tablice świadczące o tym skąd wzięli Rumuni pieniądze na odbudowę. i odnowę zabytków. Żegnamy Braszow i ruszamy do zamku Bran. Jest to zamek Drakuli, chociaż historycy twierdzą, że znajdował się gdzie indziej. Niezależnie od tego prezentuje się pięknie. Jedynym mankamentem jest ilość turystów. Jest niedziela, więc Rumuni też zwiedzają.Zamek pochodzi z XIV wieku i był zbudowany w celu ochrony szlaków górskich i handlowych. Teraz odbudowany wgląda bajkowo. Zwiedzamy wnętrza. Mnie najbardziej podoba się piec kaflowy. Jest mnóstwo mebli i innych pamiątek. Widok z okna jest zachwycający. Po opuszczeniu zamku robimy zakupy na straganach. Kupujemy pyszne sery, i palinkę. niestety musimy kierować się w stronę Polski. Czas wolny dobiega końca. Po drodze mijamy zamek Rasnov Jest to zamek chłopski. Nie zatrzymujemy się , bo jest już dosyć późno. Postanawiamy wracać drogą, przez Timishoarę, bo to praktycznie droga do Polski po autostradach. Zatrzymujemy się na Węgrzech w motelu. Nocleg i potem cała niedziela podróż do Polski. Pod Częstochową w Koziegłowach wstępujemy na obiad do Wiejskiej Chaty.jestem pod wrażeniem Rumunii zresztą jak zawsze. Każdy mój pobyt tam to stwierdzenie, że jest jeszcze dzika i piękna. Przyrodę zawsze podziwiałam , a teraz zakochałam się w rumuńskich miasteczkach.
RUMUNIA sierpień 2017
WYJAZD 15-20 sierpnia
Trasa Arad- Timishoara- Sibin- Trasa transfogaraska- Sigishoara
15-16 sierpnia
Wracam z kajaków. Przepakowuję się i postanawiam pojechać jeszcze raz do Rumunii.To mój drugi wyjazd do tego kraju w tym roku. Docieramy ze Stasiem do Rybnika. Tu nocujemy. Hotel Capitol w Stanowicach koszmar dla estety. ale kosztuje 130 zł ze śniadaniem. Niespiesznie ruszamy dalej. Praktycznie cały dzień jedziemy autostradami. Po drodze na Słowacji zjeżdżamy w jakiejś miejscowości na obiad. Zjadamy po zupce. Moje czosnkowa znakomita. Zupę czosnkową zawsze polecam w Czechach i na Słowacji. Pachnący gęsty, biały krem z grzankami . Pycha. Ruszamy w dalszą drogę. Przekraczamy granicę z Rumunią. Tu odbywa się sprawdzanie dokumentów. Oni nie są jeszcze w strefie Schengen. Rumuński pogranicznik ma wątpliwości do daty ważności Stasia dowodu osobistego. W miejscu termin ważności ma wpisane nieoznaczony, a na odwrocie pod Peselem gdzie też wpisywany jest rok ważności ma wpisane 2121. W końcu bardziej biegli w piśmie i mowie funkcjonariusze mówią, że wszystko jest w porządku i nas puszczają. Naszym celem jest Arad.Robi się dosyć późno. Zwiedzamy piękne śródmieście. Niestety nie jest ono odnowione tak jak widzieliśmy to w innych miastach. Piękne secesyjne domy wymagają pilnego remontu. Jak odnowią to miasto to będzie kolejna secesyjna i post klasycystyczna perełka. Część budynków została odnowiona Teatr państwowy budynek ratusza, stanowią wizytówkę miasta. Ale mnóstwo kamienic przy bulwarze rewolucji bulwarze Milea zachwycają kunsztownością.Kończymy pobieżną wizytę w Arad i autostradą ruszamy do Timishoary. Po drodze rezerwujemy nocleg.Docieramy do hotelu po wielu perypetiach, nie możemy dotrzeć do hotelu. GPS zgłupiał. Kręci nami jak na karuzeli. Wreszcie docieramy. Tu plany na jutro i do spania. Hotel Euro Hotel w porządku
18 sierpnia
Po śniadaniu dobrym idę na recepcję zażądać zwrotu pieniędzy za brak internetu. Zwracają mi 10 lei. Dobre i to. Ruszamy na trasę transforgaraską. Droga należy do najtrudniejszych, a jednocześnie najpiękniejszych w Europie..Otwarta jest od 15 czerwca do 30 września. Najwyższe odcinki zamknięte są również w nocy. Zastanawiamy się z której strony jechać. Trasa jest bardzo malownicza pełna serpentyn. Droga przepiękna Co chwilę krzyczę by się zatrzymać, by zrobić zdjęcie. Niestety ze względu na linie ciągła nie można się zatrzymywać. Tym bardziej,że ruch jest duży. Są wakacje i mnóstwo ludzi podróżuje. Spotykamy wielu Polaków. Mimo wszystko robimy mnóstwo zdjęć. Nie są najwyższej jakości, bo przejrzystość powietrza nie była najlepsza. Docieramy do schroniska na szczycie. Tu odpoczynek. Na parkingu trudno zaparkować. W końcu znajdujemy miejsce. Idziemy do schroniska . Po przeżyciach związanych z drogą należy nam się porządny posiłek. Stasiu idzie szukać miejsca, a ja idę jeszcze w górę, by zobaczyć jeziorko z góry. Widok olśniewający. natomiast obsługa w restauracji raczej ma nawyki z czasów szczęśliwie minionych. Młodzi są na pewno nie pamiętają tych czasów, ale widocznie mieli takich nauczycieli. Siedzą przed budynkiem i palą papierosy nic sobie nie robiąc z czekających gości. Na sali jest tylko kelnerka od podawania menu. Zamawiamy jak zwykle ciorbę. Ciorba, czyli zupa jest naszym hitem tego wyjazdu. Zupy w Rumuni są bardzo syte. Taka zupa wystarcza za cały posiłek. Wypijam jeszcze pyszną kawę i wracamy na parking. Po drodze mijamy stragany z wędliną i serami. Stasiu stwierdza, że są drogie i kupmy dalej. Ruszamy przez tunel . Dalej droga wiedzie w dół. Widoki równie piękne jak po drugiej stronie. Malownicze wapienne góry pokryte zielenią i wijąca się wstęga drogi. Ciągle robimy postoje. Na końcu trasy wisienka na torcie piękne jezioro wśród wapiennych skał i zapora wodna. Tu zatrzymujemy się na dłużej. Trzeba wszystko obejrzeć i sfotografować. Około 4 docieramy do Curtea de Arges.. Tu znajduje się przepiękna XVI wieczna cerkiew nazwana Nowa Metropolia. Jest cała biała i ma mnóstwo płaskorzeźb a także niezwykłe wieżyczki poskręcane.. Wewnątrz jest bardzo bogato zdobiona. . W cerkwi znajduje się narodowa nekropolia rumuńska. Spoczywają tu pierwsi królowie Rumunii.. Z Cutrea de Arges jedziemy do Ramnicu Vacea by drogą numer 7 dojechać do Medias miasteczka w którym znaleźliśmy nocleg. Wczoraj mielimy kłopot ze znalezieniem noclegu w Sighisoarze. Zdecydowaliśmy się na Medias. W Ramnicu Valcea chcemy zjeść obiad bo wyczytałam w przewodniku, że tam znajduje się fajna rumuńsko- włoska restauracji Zimbrul. Nastawiamy GPS i jedziemy na pewniaka . Gdy podjeżdżamy nie ma tej nazwy ale jest restauracja d'Amici. Wchodzimy, ale same dania włoskie. Kelnerzy kierują nas do trattorii przy szosie o tej samej nazwie. Podobno tam są dania rumuńskie. Wracamy na szosę. Tłok straszny. Jedziemy w koszmarnym korku. W pewnym momencie patrzę a po drugiej stronie jest Trattoria d'Amici. W ostatniej chwili. Stasiu ledwie skręcił. Wychodzimy z samochodu, a tam wszystko zarezerwowane. Gdy mówię,że , przysłali nas z miasta znajdują dla nas stolik. Znowu zamawiamy ciorbę. Jest pyszna.Naładowani pozytywnymi emocjami ruszamy dalej. Chcę koniecznie po drodze zobaczyć monastyr Cozia. Nie zwiedziłam go w latach 70, gdy ze Zbyszkiem wędrowaliśmy tu stopem, ale miejsce było przepiękne. Teraz jedziemy w tłoku. GPS pokazuje nam, że mamy kilka godzin opóźnienia. Nie wiem kiedy mijamy przełęcz Cozia. Trudno znowu się nie udało. Zresztą było już zbyt późno i pewnie monastyr był zamknięty. Stoimy w gigantycznym korku. Ja przypuszczam ze są jakieś roboty i ruch wahadłowy. Ponad 26 kilometrowy korek. Po drodze nie ma żadnego remontu. Gdy dojeżdżamy do ronda przed Sibiu korek znika. Późnym wieczorem docieramy do naszego hotelu Edelweiss. Hotel super. Wszystko w idealnym stanie.
19 - 20 sierpnia
W hotelu śniadanie wspaniałe . Bardzo jesteśmy zadowoleni z tego miejsca. Skoro jesteśmy w Medias to postanawiamy je zobaczyć..Tu zostały przez Stefana Batorego zaprzysiężone szlachcie polskiej "pacta conwenta" dzięki czemu został królem Polski. Przed wejściem do miasta znajduje się ogromna wieża-brama za nią ogromny średniowieczny rynek. Tu spotykamy orszak weselny. Panna Młoda prowadzona jest przez 2 mężczyzn a Pan Młody przez dwie kobiety. Trochę nas dziwi wczesna pora, ale widocznie taki tu zwyczaj.. Największą atrakcją Medias jest gród Margarita. Jest to ciasno ufortyfikowany pierścień murów otaczający kościół i i budynki schronienie dla mieszkańców w razie oblężenia. Miasto bardzo ciekawe, szkoda tylko,że Unia nie zdążyła wszystkiego odnowić. Na pewno kiedyś będzie to kolejna perełka na szlaku turystycznym. Teraz ostatni cel naszej wyprawy Sighisoara.. Jest to miasto muzeum. Doskonale zachowana starówka wpisana jest na listę UNESCO.. Jest to druga obok Sibiu stolica Sasów siedmiogrodzkich.. Tu urodził się Wlad Pawlownik późniejszy Dracula.. Miasto leży na wzgórzu. My parkujemy pod wzgórzem. Wyżej już na piechotę. Przekraczamy ogromną wieże - bramę zegarową. a tu już żywy skansen. Wąziutkie brukowane uliczki, stare piękne kamienice. Na rynku odbywa się festiwal zespołów ludowych. Ludzie bawią się i tańczą z artystami. . Ulice są tak zbudowane że środkiem biegnie spływ na wodę . Znajduje się tu tez wiele kościołów. na samym szczycie wzgórza znajduje się kościół św. Mikołaja. Prowadzą do niego tzw. schody szkolne. 176 stopni. W kościele na Wzgórzu znajduje się rzeźba syna Wita Stwosza Jana. Obok kościoła jest łady cmentarz ewangelicki. Schodami schodzimy na dół. Zmęczeni posilamy się w średniowiecznej restauracji oczywiście ciorbą. Jak zwykle dodaje nam sił. Mnie dodała tyle, że postanawiam obejść całe mury obronne i zobaczyć wszystkie wieże obronne. Są tu wieże różnych zawodów. Każdy cech miał jedną wieże i w razie ataku miał za zadanie z tej wieży bronić miasta..
Wczesnym popołudniem ruszamy w drogę powrotną. Staramy się jechać autostradami. Brakuje ich tylko na niewielkim odcinku w Rumunii. Według planu powinny być już oddane w 2016 r ale jeszcze są w budowie. Gdy docieramy do autostrady droga zdaje się być prosta. Stasiu stwierdza w pewnym momencie,że powinien się zatankować. Niestety na nowych odcinkach dróg nie ma stacji benzynowych. Przekraczamy granicę rumuńsko-węgierską. Tu kolejka do kontroli paszportowej. Tracimy około godziny czasu. Na Węgrzech mimo, że autostrady już dawno pobudowane tez nie ma stacji benzynowej. Wreszcie gdy jedziemy już na oparach jest!!!. Szczęśliwi zajeżdżamy tam. Decydujemy, że musimy coś przekąsić. gdy tankujemy do Stasie podchodzi młody Polak. Pyta czy nie zabierzemy go, bo on jedzie autostopem i od pół dnia nie może wydostać się z tej stacji. Chce jechać do Budapesztu. Żal mi się zrobiło chłopaka. Zapytałam go z kim podróżuje. Odpowiedział, ze z koleżanką. Wiem jak to jest jeździć stopem. Uzgodniłam ze Stasiem, że ich weźmiemy jak coś zjemy. Bardzo się ucieszyli. Musieliśmy przepakować samochód, bo mieli plecaki, a my wieźliśmy ze sobą arbuzy. Gdy ruszyliśmy ucięliśmy sobie miła pogawędkę. Okazało się że są studentami i wracają z Grecji autostopem. On studiuje na Akademii Medycznej, a ona na AGH. Bardzo mili ludzie. Gdy dowiedzieli się że jedziemy do Polski poprosili byśmy zawieźli ich możliwie daleko jak się da. Planowaliśmy po drodze nocleg, więc ustaliliśmy ,że zostawimy ich na stacji benzynowej tam gdzie zaplanujemy nocleg. Zaczął padać straszny deszcz. Mijamy kolejne motele. Stasiowi żal było zostawiać młodych na deszczu. W końcu o 2 w nocy zostawiliśmy ich na stacji benzynowej, - przestało padać- a my zaczęliśmy szukać motelu. Nawet zjechaliśmy z głównej drogi. Wszystko zamknięte. W jednym otwartym odbywało się wesele i nie wynajmowali. Koniec końców o 4 .00 zajechaliśmy na jakąś stację benzynowa i spaliśmy w samochodzie. Rano uśmialiśmy się z naszej przygody. Zjedliśmy coś na stacji benzynowej i bez większych przygód późnym popołudniem dotarliśmy do Warszawy.
Rumunia 2011 trasa Sapanta Barsana,Ieud,Borsa,malowane kościoły Plesza Suczawa,Jassy Mołdowa Kiszynió Milesti Mici
28 kwietnia - 3 maja 2011
W składzie Monika, Bartek, Zbyszek i ja wyruszamy do Rumunii. Planujemy zobaczyć Bukowinę, Maramuresz i Mołdawię Rumuńską.
28-29 kwietnia
Wyruszamy wcześnie rano. Kierujemy się na Barwinek i Duklę. Po drodze odkrywamy wspaniała restaurację U Jorgula. Zjadamy pyszny lunch. Dalej droga przez Słowację. Zaskakuje nas ogromna ilość Cyganów mieszkających na Słowacji. Są wszędzie. Zatrzymujemy się w Koszycach. Tu posiłek i spacer po starówce. Przypominam sobie jak odbieraliśmy to miasto gdy z Heniem jeździliśmy do Bułgarii. Zawsze wchodziliśmy do sklepu myśliwskiego. Ku memu zaskoczeniu i radości ten sam sklep z tym samym szyldem "polovicke potreby " zachował się do tej pory. Późnym wieczorem docieramy do Rumunii. Przekraczamy granicę w Satu-Mare. Zatrzymujemy się w przydrożnym motelu. Jest to nowy budynek. Czysty. Wypijamy jakieś winko i idziemy spać. Rano śniadanko i ruszamy do Sapanty. Sapanta to miejsce znane przede wszystkim z "wesołego cmentarza ". Cmentarz wpisany na listę UNESCO ma charakterystyczną niebieską kolorystykę. To co przyciąga to niezwykłe nagrobki. Zmarłych przedstawiono w scenach obrazujących zawód, przyczynę śmierci, bądź inny szczegół z życia . Pod nimi znajdują się rymowane wiersze na temat zmarłego. Ruszamy w dalszą drogę. Zaskakują nas różnice architektoniczne. Obok starych drewnianych domów z charakterystycznymi bramami i ławeczkami na których siedzą mieszkańcy stoją ogromne domy- pałace nowobogackich raczej koszmarki architektoniczne. Docieramy do pięknej autentycznej wioski Barsana. Tu kobiety chodzą w szerokich czarnych spódnicach. Domy mają wysokie płoty i okazałe bramy. Robimy sobie zdjęcia z mieszkańcami. Potem oglądamy starą cerkiew z XVIII wieku wpisaną na listę UNESCO. Jest malowniczo położona na wzgórzu. Obok wsi odbudowano kompleks klasztoru żeńskiego. Chociaż nowy robi wrażenie. Wszystko odtworzono w dawnym stylu. Przy klasztorze płynie niewielka rzeczka przez którą przewieszony jest stary most wiszący. Nie wzbudza on naszego zaufania. Byle jakie liny, brak desek. Ale nie bylibyśmy sobą jakbyśmy tam nie weszli. Oczywiście pierwszy idzie chojrak Bartek. Monika drze się na niego żeby tam nie szedł. Sesja zdjęciowa i kolej na Zbyszka. Jak ja zaczynam wchodzić na kładkę krzyk podnosi Bartek że niby taka niezdara zaraz spadnę. Ale wszystko spokojnie. Kładka się buja ale można się utrzymać. Krętymi malowniczymi drogami dojeżdżamy do Ieud. Tu znajdują się dwie świątynie. Cerkiew na wzgórzu otoczona jest stareńkim cmentarzem. Autentyzm i piękno tego regionu robi na nas ogromne wrażenie. Szukamy noclegu. Zatrzymujemy się w Borsie Znajdujemy fajny pensjonat i jeszcze fajniejszą knajpkę.Nocujemy w przydrożnym pensjonacie Perla Maramureszu Hotel nawiązujący do stylowego. Fajny ogród. Jedzenie też w porządku. Po przeżyciach dnia dzisiejszego należ nam się dobra kolacja z piwem.
30 kwietnia
Rano po dobrym śniadaniu z jeszcze lepszymi humorami ruszamy w dalszą drogę. Zaczynamy od wizyty w cerkwi św Archaniołów. Niestety cerkiew jest zamknięta.jest to drewniana XVII wieczna cerkiew Borsa to miejscowość stanowiąc bazę wypadową do gór Rodniańskich i Maramurskich. Widoki gór pokrytych śniegiem zaskakują nas. Mijamy piękne wioseczki i niestety pałace potworki. No cóż nowobogaccy rzadko maja gust. Dojeżdżamy na przełęcz Pasul Prisłop Jest to niezwykle malownicze miejsce. Przełęcz rozdziela góry Maramurskie od Rodniańskich oraz Bukowinę od Maramuresz. Planowałam zrobić krótką wycieczkę w góry. Z przełęczy odchodzi kilka szlaków górskich. Jednak widziałam, że Monika ma pewne obawy. Ponadto obawiałam się że wyżej może na szlaku być śnieg. Zrezygnowaliśmy z wycieczki w góry. Na przełęczy jest wybudowana cerkiew troita czyli ozdobny drewniany krzyż . W malutkim sklepiku kupujemy pamiątkowe dzbanki gliniane z motywami rumuńskimi. Po nasyceniu się pięknymi widokami ruszamy w dół. Przed nami Bukowina. Dojeżdżamy do miejscowości Kirlibaba. Tu znajduje się symboliczny grób upamiętniający polskich żołnierzy legionistów poległych w 1915 r. takie miejsca na obczyźnie zawsze mnie wzruszają. Ale przed nami największe atrakcje malowane cerkwie Bukowiny. na pierwszy ogień idzie monastyr Moldavita. Właściwie cerkiew położona jest w zabudowaniach klasztornych. Pochodzi z XVI w Wchodzimy przez bramę w 6 metrowym ogrodzeniu. Cerkiew jest przepięknie malowana zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz. Malowidła przedstawiają sąd ostateczny, drabinę cnót a także wydarzenia z dziejów kościoła . Kolorystyka fresków i doskonale zachowane barwy wzbudzają nasz podziw. Zachwyt nasz wzbudza przepiękny ikonostas. Z Mołdavity ruszamy do drugiego z monastyrów wpisanych na listę UNESCO monastyr Voronet.Tu też cała świątynia jest malowana. Największe wrażenie robi na nas sąd ostateczny oraz drzewo Jessego. Boczne ściany przedstawiają m.in. sceny z życia św Jerzego patrona świątyni. Trzecim monastyrem odwiedzanym przez nas jest monastyr Humorolui. Tak jak pozostałe został wpisany na listę UNESCO. Oszołomieni barwami i pięknem świątyń zahaczamy o znajdujący się obok bazarek. Jutro są święta Wielkiej Nocy w kościele rumuńskim. Na bazarach piękne pisanki i inne pamiątki związane zarówno ze świętami jak i z Rumunia. Ruszamy dalej w drogę do Polskich wsi. Na Bukowinie znajduje się sporo polskich wiosek gdzie żyją Polacy. Początek był prozaiczny. W okolicach Kaczycy odkryto złoża soli. Sprowadzono więc rodziny górnicze z Wieliczki i Bochni. Niestety do Kaczycy nie docieramy bo jest zbyt późno by zwiedzać kopalnię. Polskie wioski to oprócz Kaczycy Nowy Sołoniec, Plesza i Pojana Mikuli. Najpierw docieramy do Pleszy Spotykamy Polkę, która opowiada nam o życiu w Rumuni. Zaprowadza nas na cmentarz gdzie są praktycznie tylko polskie nazwiska. We wsi znajduje się dom kultury Dom Polski Kościół Polski. Kobieta zaprowadza nas za wieś i pokazuje rzeźby wykute w skale przez domorosłego rzeźbiarza. Czas tu się zatrzymał. Stoją stogi jeżdżą furmanki zaprzęgnięte w konia. Potem zajeżdżamy jeszcze do Pojany Mikuli.Tu znajduje się szkoła polska im Krystyny Bochenek. Język polski jest tu powszechnie używany. Napisy w tych wsiach są zarówno po rumuńsku jak i po polsku Jedziemy do Suczawy. Zbliża się wieczór więc czas na nocleg. W Suczawie robimy sobie mały spacerek po mieście. Natykamy się na kolejny Dom Polski. Podziwiamy pomnik Stefana Wielkiego, ale zwiedzanie zostawiamy sobie na jutro.
1 maja
Zaczynamy od zwiedzania Suczawy.Odwiedzamy ruiny zamku. Wszędzie spotykamy ogromne pisanki. Znak Świąt Wielkiej Nocy. Ruszamy do Putnej Jest niemalowana na zewnątrz świątynia. jednakże wnętrza powalają wielobarwnością. Odbywają się uroczystości związane z dniem Wielkiej Nocy. Obserwujemy zwyczaje i obrządki w cerkwi. Zachodzimy na cmentarz znajdujący się obok. Tu wierni przynoszą wiktuały i w ten dzień spożywają je na cmentarzu. Po drodze do Putnej mijamy targ koński. Docieramy do monastyru Sucevita To kolejny malowany klasztor jest przepiękny. Najpiękniejsze freski ze wszystkich, które widzieliśmy. Na zewnętrznej ścianie namalowana drabina do nieba i mnisi wspinający się po niej przedstawieni jako alegoria cnót. Niestety niektórzy spadają z drabiny wprost do piekielnego ognia. Wewnątrz mamy utrudnione robienie zdjęć, bo uroczystości kościelne trochę nam to uniemożliwiają.. Ruszamy do Jassy stolicy rumuńskiej Mołdawii. Jest to bardzo stare klimatyczne miasto. Symbolem miasta jest monumentalny pałac kultury wybudowany na ruinach zamku hospodarów. Jest tak ogromny że przytłacza swoja wielkością. Ale miasto jest pełne uroku. Odwiedzamy cerkiew św Mikołaja Szwendamy się po ulicach robimy zdjęcia. Mamy ogromne kłopoty ze znalezieniem hotelu. Są święta i dużo ludzi wypoczywa. W końcu coś znajdujemy, Hotel jest tak zatłoczony,że turyści z Izraela śpię w holu.
2 maja
Rano ruszamy do Milesti Mici - największych piwnic wina. zapowiada się fantastycznie. Przed wejściem 2 fontanny z których leje się białe i czerwone wino. Jesteśmy bardzo podekscytowani. Niestety porażka. Dzisiaj nieczynne. W Mołdawii święto. Musimy obejść się smakiem.Wracamy do Kiszyniowa. Najpierw idziemy coś zjeść. Decydujemy się na barszcz czerwony. I to był strzał w dziesiątkę. Zupa pyszna. Potem zwiedzamy Kiszyniów.Dzisiaj są Swięta Wielkiej Nocy. Wierni przynoszą kosze z jedzeniem do świątyni. Ida z tym na cmentarz i przy grobaach najbliższych świętują. Właściwie to spacer główną aleją. Oglądamy budynki rządowe, łuk triumfalny,Park Katedralny z Katedrą. Myślimy jednak o powrocie. Jutro po południu musimy być w domach. Po parogodzinnej wędrówce po Kiszyniowie zaczynamy powrót do domu. Najkrótsza droga to przez Ukrainę. Ze względu na wojnę boimy się jechać i wracamy tą samą drogą przez Satu-Mare i Koszyce. Trzeciego maja bez większych przygód po południu docieramy do Warszawy.
3-4 maja
Trasa krótka Warszawa-Koszyce-Oradea-Cluj Napoca- Targu Mures- Brasow- Bran -Warszawa
Mamy 4 i pól dnia wolnego. Po weselu Kamila postanawiamy jechać do Rumunii. Początkowo myślę o trasie trafalgarskiej, ale otwarta jest dopiero od 15 czerwca. Trzeba jednak zobaczyć Transylwanię.
3 maja
Wczesnym popołudniem wyruszamy do Rumunii. Planujemy spać na Słowacji. Po drodze zatrzymujemy się w zajeździe "U Jorgula". Tu tradycyjnie dobre jedzenie. Docieramy na Słowację. szukamy noclegu w Koszycach. Trochę to trwa ale kończy się sukcesem. W trakcie dojazdu do hotelu Stasiu nie zauważa wysepki z kostki brukowej i najeżdża na nią. Początkowo myśleliśmy że nic się nie stało ale stukot dochodzący spod kół wskazywał że wizyta w zakładzie samochodowym będzie konieczna.Po śniadaniu niestety musimy podjechać do warsztatu samochodowego. Panowie szybko uporali się z urwaną pokrywą od miski olejowej i ruszamy dalej. Późnym popołudniem docieramy do Oradei. Miasto a szczególnie centrum to skansen XIX wiecznych kamienic z okresu habsburskiego . Piękne secesyjne budowle doskonale odrestaurowane, przestronne place. Ciekawa jest kamienica Czarnego Orła wewnątrz niej znajduje się pasaż ze sklepikami. Cerkiew z ogromną kulą na dachu oraz korytarz kanoników ponad 100 metrowy budynek z takimi samymi arkadami.Nad rzeką Szybkim Kreszem stoi majestatyczna synagoga. . Miasto bardzo przestronne . Z Oradei ruszamy do Cluj-Napoka. Po drodze mijamy liczne wioski i miasteczka. Wszystkie mają charakterystyczną zabudowę. Parterowe domki pokryte czerwoną dachówką. z dużą bramą wjazdową. Od czasu do czasy pojawiają się potworki architektoniczne pałace nowobogackich podobno Cyganów.Widoki piękne. Góry świeża zieleń i czerwone dachówki. Do miasta docieramy po zmroku. Meldujemy się w hotelu Meteor i ruszamy na spacer po mieście. Znajdujemy fajną knajpkę La Piazetta włoską co prawda, ale jest tak późno, że praktycznie wszystko zamykają. Ta na szczęście jest otwarta. Zamawiamy wino i bruscheta. jest tak pyszna że na pewno długo będę pamiętała jej smak.
Wczesnym popołudniem wyruszamy do Rumunii. Planujemy spać na Słowacji. Po drodze zatrzymujemy się w zajeździe "U Jorgula". Tu tradycyjnie dobre jedzenie. Docieramy na Słowację. szukamy noclegu w Koszycach. Trochę to trwa ale kończy się sukcesem. W trakcie dojazdu do hotelu Stasiu nie zauważa wysepki z kostki brukowej i najeżdża na nią. Początkowo myśleliśmy że nic się nie stało ale stukot dochodzący spod kół wskazywał że wizyta w zakładzie samochodowym będzie konieczna.Po śniadaniu niestety musimy podjechać do warsztatu samochodowego. Panowie szybko uporali się z urwaną pokrywą od miski olejowej i ruszamy dalej. Późnym popołudniem docieramy do Oradei. Miasto a szczególnie centrum to skansen XIX wiecznych kamienic z okresu habsburskiego . Piękne secesyjne budowle doskonale odrestaurowane, przestronne place. Ciekawa jest kamienica Czarnego Orła wewnątrz niej znajduje się pasaż ze sklepikami. Cerkiew z ogromną kulą na dachu oraz korytarz kanoników ponad 100 metrowy budynek z takimi samymi arkadami.Nad rzeką Szybkim Kreszem stoi majestatyczna synagoga. . Miasto bardzo przestronne . Z Oradei ruszamy do Cluj-Napoka. Po drodze mijamy liczne wioski i miasteczka. Wszystkie mają charakterystyczną zabudowę. Parterowe domki pokryte czerwoną dachówką. z dużą bramą wjazdową. Od czasu do czasy pojawiają się potworki architektoniczne pałace nowobogackich podobno Cyganów.Widoki piękne. Góry świeża zieleń i czerwone dachówki. Do miasta docieramy po zmroku. Meldujemy się w hotelu Meteor i ruszamy na spacer po mieście. Znajdujemy fajną knajpkę La Piazetta włoską co prawda, ale jest tak późno, że praktycznie wszystko zamykają. Ta na szczęście jest otwarta. Zamawiamy wino i bruscheta. jest tak pyszna że na pewno długo będę pamiętała jej smak.
secesyjne budynki Oradei |
Dodaj napis |
pasaż w czarnym Orle |
synagoga nad rzeką |
100 metrowy korytarz kanoników |
architektoniczne potworki |
widoki po drodze |
w La Piazetta |
5 maja
Pogoda ponura, ale jest ciepło. Zwiedzamy w Cluj Napoka. Jej najważniejszym zabytkiem jest kościół św Michała. Przed świątynią ogromny pomnik Macieja Korwina Jej zabytkowa część mieści się w granicach starych murów obronnych, które się nie zachowały. Miasto jest nowoczesne przestronne, liczne budowle barokowe i neobarokowe. Wędrujemy uliczkami miasta. Podziwiamy piękną cerkiew i pomnik Avrama Iancu. Obok znajduje się gmach teatru rumuńskiego. ziemie te od lat są sporne pomiędzy Węgrami i Rumunią. Mieszka tu wielu Węgrów.Z Kluż ruszamy do Targu Muresz.Jest to stalica siedmiogrodzkich Węgrów. Stanowią oni prawie połowę mieszkańców miasta. Najważniejsze zabytki znajdują się tu przy głównej ulicy Bardzo ciekawy jest budynek katedry oraz Pałac Administracji pokryty ceramicznymi dekoracjami. . Obok przepiękny Pałac Kultury secesyjne cudeńko z pięknymi witrażami i mozaikami oraz we wnętrzach salami lustrzanymi i koncertową. Pogoda trochę nam nie dopisuje. Od czasu do czasu przelatuje deszczyk. Idziemy do twierdzy na wzgórzu. . Znajdują się tu dobrze zachowane bramy arkadowe galerie i baszty. Gdy dotarliśmy na wzgórze gwałtowny deszcz zmusił nas do ucieczki. Czekaliśmy około 40 minut aż ustanie. Niestety wszystkie barki i restauracje były nieczynne wiec musieliśmy czekać na głodniaka. Po deszczu szybko wróciliśmy na główną ulicę by coś przekąsić. Trochę grymasiliśmy z wyborem i jak to jest w takich sytuacjach nie trafiliśmy najlepiej. Ale głód zaspokojony. Postanowiliśmy jechać do Braszow. Perłki Transylwanii. Po drodze zahaczyliśmy o zamek Viscri a właściwie jest to kościół warowny Na tym terenie mieszkali Niemcy którzy osiedlili się tu w XII wieku Niestety po wojnie Niemcy się wyprowadzili i pozostali tylko Cyganie. Wioska ma jednak niepowtarzalny urok .Tym bardziej że jest oddalona od głównych dróg. Trzeba dojechać do niej brukowaną droga. Po drodze mijamy zamek Rupea znajdujący się na szczycie wzgórza. Do kościoła docieramy pięć minut po 17. Niestety zamknięte.Pukam stukam ale niestety nikt nie chce się zlitować W maju
czynne tylko do 17. Mury jednak robią wrażenie. I tak jestem zadowolona. Robimy zdjęcia trochę chodzimy po wsi i ruszamy do
Braszow. Wieś naprawdę warta obejrzenia. Razem z warownym kościołem wpisana na listę UNESCO. Do Braszow docieramy po zmroku. Śpimy w hotelu Coroana Brasovului. Hotel super. Zostawiamy bagaże i idziemy na spacer oraz na kolację. Już wiem że będzie to kolejne moje ulubione miasto. Jest po prostu cudne. Średniowieczne domy piękny plac , Takie miasteczka kocham. Jestem cała happy.Znajdujemy fajną knajpkę. A potem spacer uliczkami Braszow. Jest cudnie.
Pomnik MIchała Korwina w Kluż Napoka |
wnętrze Katedry w Kluż Napoka |
wieża katedralna w Kluż |
na ulicach Kluż Napoka |
W Kluż Napoka |
cerkiew i pomnik w Kluż Napoka |
na głównej ulicy w Targu Muresz |
kościół warowny w Targu Muresz |
w Pałacu Kultury |
witraże w Pałacu Kultury |
Dodaj napis |
zdobny dach wieży |
pałac Administracji |
secesja w Targu Mures |
Dodaj napis |
owce na łąkach |
jak bociany to maj |
typowa rumuńska zabudowa |
w Viscrii |
droga do Viscrii |
kościół obronny Viscri |
domy w Viscrii |
zamek Rupea |
brama w Braszow |
6 maja
Po wspaniałym śniadaniu ruszamy zwiedzać Braszow. Braszow to też miasto niemieckich osadników. Jest pięknie odrestaurowane. Śliczny rynek z ratuszem i czarnym kościołem. Nad rynkiem góruje wzgórze Tampa. Po drodze na rynek zaglądamy do synagogi. Odbywa się nabożeństwo. Żydzi w swoich tradycyjnych strojach. Uliczki są bardzo wąskie. Niektóre mają może metr szerokości. Na rynku zjazd starych samochodów. Robimy zdjęcia. Odwiedzamy cerkiew a potem idziemy do Czarnego Kościoła. Nazwę swą zawdzięcza czarnym ścianom pozostałościom po pożarze.Kościół jest ogromny. Naszą uwagę zwracają wiszące kobierce. Rzadko zdarza się by w kościele była kolekcja dywanów. Z kościoła idziemy do następnej atrakcji- murów miejskich.Znajdują się one na wzgórzach otaczających miasto. W skład murów wchodzą wieże obronne. Są świetnie odrestaurowane, a widok z nich na miasto i okolice wspaniały. Tym bardziej,że dzisiaj wspaniała słoneczna pogoda. Miasto jest moim hitem tego wyjazdu. jest jak bombonierka. Piękna architektura no i pieniądze z Unii, które pozwoliły odnowić te zabytki. Wszędzie stoją tablice świadczące o tym skąd wzięli Rumuni pieniądze na odbudowę. i odnowę zabytków. Żegnamy Braszow i ruszamy do zamku Bran. Jest to zamek Drakuli, chociaż historycy twierdzą, że znajdował się gdzie indziej. Niezależnie od tego prezentuje się pięknie. Jedynym mankamentem jest ilość turystów. Jest niedziela, więc Rumuni też zwiedzają.Zamek pochodzi z XIV wieku i był zbudowany w celu ochrony szlaków górskich i handlowych. Teraz odbudowany wgląda bajkowo. Zwiedzamy wnętrza. Mnie najbardziej podoba się piec kaflowy. Jest mnóstwo mebli i innych pamiątek. Widok z okna jest zachwycający. Po opuszczeniu zamku robimy zakupy na straganach. Kupujemy pyszne sery, i palinkę. niestety musimy kierować się w stronę Polski. Czas wolny dobiega końca. Po drodze mijamy zamek Rasnov Jest to zamek chłopski. Nie zatrzymujemy się , bo jest już dosyć późno. Postanawiamy wracać drogą, przez Timishoarę, bo to praktycznie droga do Polski po autostradach. Zatrzymujemy się na Węgrzech w motelu. Nocleg i potem cała niedziela podróż do Polski. Pod Częstochową w Koziegłowach wstępujemy na obiad do Wiejskiej Chaty.jestem pod wrażeniem Rumunii zresztą jak zawsze. Każdy mój pobyt tam to stwierdzenie, że jest jeszcze dzika i piękna. Przyrodę zawsze podziwiałam , a teraz zakochałam się w rumuńskich miasteczkach.
Dodaj napis |
Dodaj napis |
Dodaj napis |
Dodaj napis |
Dodaj napis |
zjazd starych samochodów |
Braszowski Rynek |
Dodaj napis |
braszowski rynek |
mury obronne |
Dodaj napis |
panorama Braszow |
Dodaj napis |
domki w Braszow |
zamek Bran |
RUMUNIA sierpień 2017
WYJAZD 15-20 sierpnia
Trasa Arad- Timishoara- Sibin- Trasa transfogaraska- Sigishoara
15-16 sierpnia
Wracam z kajaków. Przepakowuję się i postanawiam pojechać jeszcze raz do Rumunii.To mój drugi wyjazd do tego kraju w tym roku. Docieramy ze Stasiem do Rybnika. Tu nocujemy. Hotel Capitol w Stanowicach koszmar dla estety. ale kosztuje 130 zł ze śniadaniem. Niespiesznie ruszamy dalej. Praktycznie cały dzień jedziemy autostradami. Po drodze na Słowacji zjeżdżamy w jakiejś miejscowości na obiad. Zjadamy po zupce. Moje czosnkowa znakomita. Zupę czosnkową zawsze polecam w Czechach i na Słowacji. Pachnący gęsty, biały krem z grzankami . Pycha. Ruszamy w dalszą drogę. Przekraczamy granicę z Rumunią. Tu odbywa się sprawdzanie dokumentów. Oni nie są jeszcze w strefie Schengen. Rumuński pogranicznik ma wątpliwości do daty ważności Stasia dowodu osobistego. W miejscu termin ważności ma wpisane nieoznaczony, a na odwrocie pod Peselem gdzie też wpisywany jest rok ważności ma wpisane 2121. W końcu bardziej biegli w piśmie i mowie funkcjonariusze mówią, że wszystko jest w porządku i nas puszczają. Naszym celem jest Arad.Robi się dosyć późno. Zwiedzamy piękne śródmieście. Niestety nie jest ono odnowione tak jak widzieliśmy to w innych miastach. Piękne secesyjne domy wymagają pilnego remontu. Jak odnowią to miasto to będzie kolejna secesyjna i post klasycystyczna perełka. Część budynków została odnowiona Teatr państwowy budynek ratusza, stanowią wizytówkę miasta. Ale mnóstwo kamienic przy bulwarze rewolucji bulwarze Milea zachwycają kunsztownością.Kończymy pobieżną wizytę w Arad i autostradą ruszamy do Timishoary. Po drodze rezerwujemy nocleg.Docieramy do hotelu po wielu perypetiach, nie możemy dotrzeć do hotelu. GPS zgłupiał. Kręci nami jak na karuzeli. Wreszcie docieramy. Tu plany na jutro i do spania. Hotel Euro Hotel w porządku
Uliczki w Arad |
uliczki w Arad |
Arad |
Arad |
piękne detale |
Ratusz w Arad |
teatr w Arad |
17 sierpnia
Po śniadaniu standardowym ruszamy zwiedzać Timishoarę. Jest to miasto położone tuż przy granicy z Serbią.Ma doskonale zachowana architekturę secesyjną. Gdy wczoraj szukaliśmy hotelu zdawało nam się że jest położony strasznie daleko od centrum. Stasiu nastawił GPS i ruszamy. Po drodze mijamy śliczną cerkiew, która zwróciła naszą uwagę już wczoraj. Zatrzymujemy się . Widzimy że to strefa płatnego parkowania. Nie wiemy jaki zapłacić. Nie ma parkomatów. Zostawiamy samochód licząc na szczęście. Wchodzimy do świątyni. Jest to katedra Trzech Hierarchów. Przepięknie zdobiona wewnątrz jak to często bywa w cerkwiach. Okazuje się, że zatrzymaliśmy się w doskonałym miejscu. Stąd należy zaczynać zwiedzanie. Przed nami plac Victoriei z fontannami, pięknymi secesyjnymi budynkami politechniki budynkiem opery.Najpierw idziemy zobaczyć co z samochodem, bo Stasiu widział strażników miejskich na rowerach i denerwuje się, że złapiemy mandat. Strażnik stoi, ale mówi nam, że to tylko mieszkańcy Timishoary muszą płacić za parkowanie, a obcokrajowcy nie. Bardzo nam się takie rozwiązanie podoba. Wracamy na plac. Ciągnące się wzdłuż fontann kawiarenki zachęcają do wypicia kawy. Zasiadamy w cieniu i delektujemy się zarówno kawą jak i widokiem. Potem ruszamy dalej. Wybieramy zacienioną stronę ulicy, bo słońce pali mocno. Oglądamy ogromną synagogę z dwiema wieżami. Niestety jest w remoncie. Idziemy dalej, Większość budynków jest zakryta, bo są remontowane. Docieramy do placu Uniri . Tu odmiana. Prawie wszystko wyremontowane. Niestety stwierdzamy, że Rumunii robią za pieniądze Unii remonty na odwal. Wiele wyremontowanych świeżo budynków jeż się sypie. Przypomina nam to sytuację z Petersburga. Plac jednak duży przestronny . Pięknie odremontowany pałac biskupa oraz mnóstwo kamieniczek . Plac jest ogromny. Wąską magiczną uliczka docieramy do placu Libertatii. To był kiedyś rynek. Przy nim stary ratusz. Wokół placu piękne domy wszystkie mogące spełniać rolę ratusza. Bardzo nam się podoba secesyjna architektura Timisoary. Musimy jednak jechać dalej. Postanawiamy zjeść po drodze. na mapie jest zaznaczone że do Sibiu jest kawałek drogi. Mijamy śliczne rumuńskie miasteczka i wioseczki z ładnymi domkami krytymi dachówką. Zatrzymujemy się w zajeździe po drodze. Chcemy zamówić coś rumuńskiego. Z kelnerka nie można się dogadać. W końcu Stasiu zamawia to co je facet obok, Ja też. Mówię jej że chcę do tego ratatuje. Ona nawet rozumie No i zrozumiała. Przyniosła frytki do takich kotlecików z mielonego mięsa. Dobra zjadamy to . Jest tanio. Chce płacić kartą. Trzeba iść do terminala. Kelnerka pokazuje mi na terminalu cenę jaką mam zapłacić. Ja żądam rachunku, a potem zapłata. na twierdzi, że jak płacę kartą to nie ma rachunku,. Targuję się dłuższy czas. W końcu ona idzie do Stasie i żąda zapłaty gotówką. Stasiu mówi, że nie ma gotówki, a tu jest napis że można płacić kartą. W końcu baba się poddaje. Drukuje rachunek ja sprawdzam go i płacę. Ruszamy do Sibiu. Zostawiamy graty w hotelu i na piechotę idziemy na STARÓWKĘ. Tak dobrze napisałam dużymi literami. Starówka jest przepiękna. Miasto, też zbudowali tak jak Braszow Sascy przesiedleńcy otoczone jest murami obronnymi z wieloma dobrze zachowanymi basztami. Idziemy wzdłuż murów. Tu między pasami murów ciągnie się rumuńska aleja gwiazd.Docieramy do Katedry św Trójcy.jest to świątynia greko-katolicka. Zbudowana jest na wzór Hagia Sophia.Wewnątrz jest cała wymalowana. Ma ogromną kopułę. Robi niesamowite wrażenie. Z katedry ruszamy dalej uliczką Mitropolei , oglądamy znajdujące się tu pałace, szczególnie rzuca się w oczy pałac z kariatydami. Docieramy do ogromnej katedry ewangelickiej. Jest w remoncie, Jak ewangelickie kościoły jest skromna. Szczególnie,ze wchodzimy do niej po wizycie w katedrze greko-katolickiej kapiącej złotem i malowidłami. W tej ogromnej świątyni jest ciemnawo. Oglądamy liczne płyty nagrobne duchownych pochowanych w świątyni. Docieramy do serca starówki małego i dużego placu. TU to już średniowiecze w pełnym wydaniu. cudnie odnowione pałace, kościoły i rzędy kolorowych kamieniczek. Oba place łączą ze sobą tylko przejścia pod bramami ratusza i wąziutka uliczka. Na obu placykach kipi życie. Wszędzie siedzą ludzie w kawiarenkach. Wybieramy plac mały i przyłączamy się do konsumentów. Zamawiamy Stasiu dostaje zupę fasolową w bochenku chleba ja bruschettę. Obserwujemy ludzi podziwiamy stające wokół domki. Jest ciepło, fajnie, Uliczką, która kończy się na małym placu, a wpada w tunel pod mostkiem idę zobaczyć dolne miasto. Tu też śliczne średniowieczne domki doskonale odrestaurowane. Niestety w między czasie zrobiło się ciemno. Wracamy do hotelu krążąc po uliczkach starówki niechętnie opuszczając to miasto.Jest piękne.
Niestety czar prysł gdy wróciliśmy do hotelu. W pokoju gorąco jak w piekarniku, chociaż na zewnątrz panował przyjemny chłód. W pokoju nie ma klimatyzacji. Pokój na południową stronę nagrzał się bardzo. Otwieram okna , włączam wiatrak. Niewiele pomaga. Druga niespodzianka to nie działa internet. Schodzę na dół . Chłopak na recepcji idzie do szefa. Twierdzą, że za daleko jest pokój. Potem przychodzą do pokoju. Podłączają serwer. Ale nasza radość nie trwała długo. Nie można otworzyć strony. Znowu idę do chłopaka na recepcji. Przychodzi i niestety stwierdza, że to jakiś obcy internet, a nasz nie działa. Szef już nie interesuje się tym. Jesteśmy wkurzeni. Nie możemy zarezerwować hotelu na jutro. Musimy skorzystać z naszego internetu w komórkach, a to niestety kosztuje. Idziemy spać.
Po śniadaniu standardowym ruszamy zwiedzać Timishoarę. Jest to miasto położone tuż przy granicy z Serbią.Ma doskonale zachowana architekturę secesyjną. Gdy wczoraj szukaliśmy hotelu zdawało nam się że jest położony strasznie daleko od centrum. Stasiu nastawił GPS i ruszamy. Po drodze mijamy śliczną cerkiew, która zwróciła naszą uwagę już wczoraj. Zatrzymujemy się . Widzimy że to strefa płatnego parkowania. Nie wiemy jaki zapłacić. Nie ma parkomatów. Zostawiamy samochód licząc na szczęście. Wchodzimy do świątyni. Jest to katedra Trzech Hierarchów. Przepięknie zdobiona wewnątrz jak to często bywa w cerkwiach. Okazuje się, że zatrzymaliśmy się w doskonałym miejscu. Stąd należy zaczynać zwiedzanie. Przed nami plac Victoriei z fontannami, pięknymi secesyjnymi budynkami politechniki budynkiem opery.Najpierw idziemy zobaczyć co z samochodem, bo Stasiu widział strażników miejskich na rowerach i denerwuje się, że złapiemy mandat. Strażnik stoi, ale mówi nam, że to tylko mieszkańcy Timishoary muszą płacić za parkowanie, a obcokrajowcy nie. Bardzo nam się takie rozwiązanie podoba. Wracamy na plac. Ciągnące się wzdłuż fontann kawiarenki zachęcają do wypicia kawy. Zasiadamy w cieniu i delektujemy się zarówno kawą jak i widokiem. Potem ruszamy dalej. Wybieramy zacienioną stronę ulicy, bo słońce pali mocno. Oglądamy ogromną synagogę z dwiema wieżami. Niestety jest w remoncie. Idziemy dalej, Większość budynków jest zakryta, bo są remontowane. Docieramy do placu Uniri . Tu odmiana. Prawie wszystko wyremontowane. Niestety stwierdzamy, że Rumunii robią za pieniądze Unii remonty na odwal. Wiele wyremontowanych świeżo budynków jeż się sypie. Przypomina nam to sytuację z Petersburga. Plac jednak duży przestronny . Pięknie odremontowany pałac biskupa oraz mnóstwo kamieniczek . Plac jest ogromny. Wąską magiczną uliczka docieramy do placu Libertatii. To był kiedyś rynek. Przy nim stary ratusz. Wokół placu piękne domy wszystkie mogące spełniać rolę ratusza. Bardzo nam się podoba secesyjna architektura Timisoary. Musimy jednak jechać dalej. Postanawiamy zjeść po drodze. na mapie jest zaznaczone że do Sibiu jest kawałek drogi. Mijamy śliczne rumuńskie miasteczka i wioseczki z ładnymi domkami krytymi dachówką. Zatrzymujemy się w zajeździe po drodze. Chcemy zamówić coś rumuńskiego. Z kelnerka nie można się dogadać. W końcu Stasiu zamawia to co je facet obok, Ja też. Mówię jej że chcę do tego ratatuje. Ona nawet rozumie No i zrozumiała. Przyniosła frytki do takich kotlecików z mielonego mięsa. Dobra zjadamy to . Jest tanio. Chce płacić kartą. Trzeba iść do terminala. Kelnerka pokazuje mi na terminalu cenę jaką mam zapłacić. Ja żądam rachunku, a potem zapłata. na twierdzi, że jak płacę kartą to nie ma rachunku,. Targuję się dłuższy czas. W końcu ona idzie do Stasie i żąda zapłaty gotówką. Stasiu mówi, że nie ma gotówki, a tu jest napis że można płacić kartą. W końcu baba się poddaje. Drukuje rachunek ja sprawdzam go i płacę. Ruszamy do Sibiu. Zostawiamy graty w hotelu i na piechotę idziemy na STARÓWKĘ. Tak dobrze napisałam dużymi literami. Starówka jest przepiękna. Miasto, też zbudowali tak jak Braszow Sascy przesiedleńcy otoczone jest murami obronnymi z wieloma dobrze zachowanymi basztami. Idziemy wzdłuż murów. Tu między pasami murów ciągnie się rumuńska aleja gwiazd.Docieramy do Katedry św Trójcy.jest to świątynia greko-katolicka. Zbudowana jest na wzór Hagia Sophia.Wewnątrz jest cała wymalowana. Ma ogromną kopułę. Robi niesamowite wrażenie. Z katedry ruszamy dalej uliczką Mitropolei , oglądamy znajdujące się tu pałace, szczególnie rzuca się w oczy pałac z kariatydami. Docieramy do ogromnej katedry ewangelickiej. Jest w remoncie, Jak ewangelickie kościoły jest skromna. Szczególnie,ze wchodzimy do niej po wizycie w katedrze greko-katolickiej kapiącej złotem i malowidłami. W tej ogromnej świątyni jest ciemnawo. Oglądamy liczne płyty nagrobne duchownych pochowanych w świątyni. Docieramy do serca starówki małego i dużego placu. TU to już średniowiecze w pełnym wydaniu. cudnie odnowione pałace, kościoły i rzędy kolorowych kamieniczek. Oba place łączą ze sobą tylko przejścia pod bramami ratusza i wąziutka uliczka. Na obu placykach kipi życie. Wszędzie siedzą ludzie w kawiarenkach. Wybieramy plac mały i przyłączamy się do konsumentów. Zamawiamy Stasiu dostaje zupę fasolową w bochenku chleba ja bruschettę. Obserwujemy ludzi podziwiamy stające wokół domki. Jest ciepło, fajnie, Uliczką, która kończy się na małym placu, a wpada w tunel pod mostkiem idę zobaczyć dolne miasto. Tu też śliczne średniowieczne domki doskonale odrestaurowane. Niestety w między czasie zrobiło się ciemno. Wracamy do hotelu krążąc po uliczkach starówki niechętnie opuszczając to miasto.Jest piękne.
Niestety czar prysł gdy wróciliśmy do hotelu. W pokoju gorąco jak w piekarniku, chociaż na zewnątrz panował przyjemny chłód. W pokoju nie ma klimatyzacji. Pokój na południową stronę nagrzał się bardzo. Otwieram okna , włączam wiatrak. Niewiele pomaga. Druga niespodzianka to nie działa internet. Schodzę na dół . Chłopak na recepcji idzie do szefa. Twierdzą, że za daleko jest pokój. Potem przychodzą do pokoju. Podłączają serwer. Ale nasza radość nie trwała długo. Nie można otworzyć strony. Znowu idę do chłopaka na recepcji. Przychodzi i niestety stwierdza, że to jakiś obcy internet, a nasz nie działa. Szef już nie interesuje się tym. Jesteśmy wkurzeni. Nie możemy zarezerwować hotelu na jutro. Musimy skorzystać z naszego internetu w komórkach, a to niestety kosztuje. Idziemy spać.
cerkiew trzech Hierarchów w Timishoarze |
cerkiew w Timishoarze |
Timishoara |
Timishoara |
Cyganie są w Rumunii |
Timishoara |
chwila wytchnienia |
synangoga |
Dodaj napis |
piękny plac Uniri |
Dodaj napis |
Dodaj napis |
Dodaj napis |
cerkiew świętej trójcy |
Dodaj napis |
Sibiu mury obronne |
Sibiu mury obronne |
Sibiu mury obronne |
wnętrze katedry |
katedra św. Trojcy |
katedra ewangelicka |
skromne wnętzra katedry |
Dodaj napis |
wielki plac w Sibiu |
przejście pomiędzy placami |
nasza kolacja |
na małym placu |
droga do dolnego miasta |
Dodaj napis |
bramy pomiędzy placami |
panorama placu w Sibiu |
Sibiu |
18 sierpnia
Po śniadaniu dobrym idę na recepcję zażądać zwrotu pieniędzy za brak internetu. Zwracają mi 10 lei. Dobre i to. Ruszamy na trasę transforgaraską. Droga należy do najtrudniejszych, a jednocześnie najpiękniejszych w Europie..Otwarta jest od 15 czerwca do 30 września. Najwyższe odcinki zamknięte są również w nocy. Zastanawiamy się z której strony jechać. Trasa jest bardzo malownicza pełna serpentyn. Droga przepiękna Co chwilę krzyczę by się zatrzymać, by zrobić zdjęcie. Niestety ze względu na linie ciągła nie można się zatrzymywać. Tym bardziej,że ruch jest duży. Są wakacje i mnóstwo ludzi podróżuje. Spotykamy wielu Polaków. Mimo wszystko robimy mnóstwo zdjęć. Nie są najwyższej jakości, bo przejrzystość powietrza nie była najlepsza. Docieramy do schroniska na szczycie. Tu odpoczynek. Na parkingu trudno zaparkować. W końcu znajdujemy miejsce. Idziemy do schroniska . Po przeżyciach związanych z drogą należy nam się porządny posiłek. Stasiu idzie szukać miejsca, a ja idę jeszcze w górę, by zobaczyć jeziorko z góry. Widok olśniewający. natomiast obsługa w restauracji raczej ma nawyki z czasów szczęśliwie minionych. Młodzi są na pewno nie pamiętają tych czasów, ale widocznie mieli takich nauczycieli. Siedzą przed budynkiem i palą papierosy nic sobie nie robiąc z czekających gości. Na sali jest tylko kelnerka od podawania menu. Zamawiamy jak zwykle ciorbę. Ciorba, czyli zupa jest naszym hitem tego wyjazdu. Zupy w Rumuni są bardzo syte. Taka zupa wystarcza za cały posiłek. Wypijam jeszcze pyszną kawę i wracamy na parking. Po drodze mijamy stragany z wędliną i serami. Stasiu stwierdza, że są drogie i kupmy dalej. Ruszamy przez tunel . Dalej droga wiedzie w dół. Widoki równie piękne jak po drugiej stronie. Malownicze wapienne góry pokryte zielenią i wijąca się wstęga drogi. Ciągle robimy postoje. Na końcu trasy wisienka na torcie piękne jezioro wśród wapiennych skał i zapora wodna. Tu zatrzymujemy się na dłużej. Trzeba wszystko obejrzeć i sfotografować. Około 4 docieramy do Curtea de Arges.. Tu znajduje się przepiękna XVI wieczna cerkiew nazwana Nowa Metropolia. Jest cała biała i ma mnóstwo płaskorzeźb a także niezwykłe wieżyczki poskręcane.. Wewnątrz jest bardzo bogato zdobiona. . W cerkwi znajduje się narodowa nekropolia rumuńska. Spoczywają tu pierwsi królowie Rumunii.. Z Cutrea de Arges jedziemy do Ramnicu Vacea by drogą numer 7 dojechać do Medias miasteczka w którym znaleźliśmy nocleg. Wczoraj mielimy kłopot ze znalezieniem noclegu w Sighisoarze. Zdecydowaliśmy się na Medias. W Ramnicu Valcea chcemy zjeść obiad bo wyczytałam w przewodniku, że tam znajduje się fajna rumuńsko- włoska restauracji Zimbrul. Nastawiamy GPS i jedziemy na pewniaka . Gdy podjeżdżamy nie ma tej nazwy ale jest restauracja d'Amici. Wchodzimy, ale same dania włoskie. Kelnerzy kierują nas do trattorii przy szosie o tej samej nazwie. Podobno tam są dania rumuńskie. Wracamy na szosę. Tłok straszny. Jedziemy w koszmarnym korku. W pewnym momencie patrzę a po drugiej stronie jest Trattoria d'Amici. W ostatniej chwili. Stasiu ledwie skręcił. Wychodzimy z samochodu, a tam wszystko zarezerwowane. Gdy mówię,że , przysłali nas z miasta znajdują dla nas stolik. Znowu zamawiamy ciorbę. Jest pyszna.Naładowani pozytywnymi emocjami ruszamy dalej. Chcę koniecznie po drodze zobaczyć monastyr Cozia. Nie zwiedziłam go w latach 70, gdy ze Zbyszkiem wędrowaliśmy tu stopem, ale miejsce było przepiękne. Teraz jedziemy w tłoku. GPS pokazuje nam, że mamy kilka godzin opóźnienia. Nie wiem kiedy mijamy przełęcz Cozia. Trudno znowu się nie udało. Zresztą było już zbyt późno i pewnie monastyr był zamknięty. Stoimy w gigantycznym korku. Ja przypuszczam ze są jakieś roboty i ruch wahadłowy. Ponad 26 kilometrowy korek. Po drodze nie ma żadnego remontu. Gdy dojeżdżamy do ronda przed Sibiu korek znika. Późnym wieczorem docieramy do naszego hotelu Edelweiss. Hotel super. Wszystko w idealnym stanie.
trasa transforgarska |
trasa transforgarska |
trasa transforgarska |
trasa transforgarska |
trasa transforgarska |
trasa transforgarska |
piękne jeziorko na przełęczy |
Dodaj napis |
stragan na przełęczy |
trasa transforgarska |
trasa transforgarska |
trasa transforgarska |
spotkanie z osłami |
jezioro wśród wapiennych skał |
Dodaj napis |
Dodaj napis |
Dodaj napis |
przydrożna cerkiew |
cerkiew zwana Metropolia w Curtea Agnes |
wnętrza cerkwi |
Dodaj napis |
19 - 20 sierpnia
W hotelu śniadanie wspaniałe . Bardzo jesteśmy zadowoleni z tego miejsca. Skoro jesteśmy w Medias to postanawiamy je zobaczyć..Tu zostały przez Stefana Batorego zaprzysiężone szlachcie polskiej "pacta conwenta" dzięki czemu został królem Polski. Przed wejściem do miasta znajduje się ogromna wieża-brama za nią ogromny średniowieczny rynek. Tu spotykamy orszak weselny. Panna Młoda prowadzona jest przez 2 mężczyzn a Pan Młody przez dwie kobiety. Trochę nas dziwi wczesna pora, ale widocznie taki tu zwyczaj.. Największą atrakcją Medias jest gród Margarita. Jest to ciasno ufortyfikowany pierścień murów otaczający kościół i i budynki schronienie dla mieszkańców w razie oblężenia. Miasto bardzo ciekawe, szkoda tylko,że Unia nie zdążyła wszystkiego odnowić. Na pewno kiedyś będzie to kolejna perełka na szlaku turystycznym. Teraz ostatni cel naszej wyprawy Sighisoara.. Jest to miasto muzeum. Doskonale zachowana starówka wpisana jest na listę UNESCO.. Jest to druga obok Sibiu stolica Sasów siedmiogrodzkich.. Tu urodził się Wlad Pawlownik późniejszy Dracula.. Miasto leży na wzgórzu. My parkujemy pod wzgórzem. Wyżej już na piechotę. Przekraczamy ogromną wieże - bramę zegarową. a tu już żywy skansen. Wąziutkie brukowane uliczki, stare piękne kamienice. Na rynku odbywa się festiwal zespołów ludowych. Ludzie bawią się i tańczą z artystami. . Ulice są tak zbudowane że środkiem biegnie spływ na wodę . Znajduje się tu tez wiele kościołów. na samym szczycie wzgórza znajduje się kościół św. Mikołaja. Prowadzą do niego tzw. schody szkolne. 176 stopni. W kościele na Wzgórzu znajduje się rzeźba syna Wita Stwosza Jana. Obok kościoła jest łady cmentarz ewangelicki. Schodami schodzimy na dół. Zmęczeni posilamy się w średniowiecznej restauracji oczywiście ciorbą. Jak zwykle dodaje nam sił. Mnie dodała tyle, że postanawiam obejść całe mury obronne i zobaczyć wszystkie wieże obronne. Są tu wieże różnych zawodów. Każdy cech miał jedną wieże i w razie ataku miał za zadanie z tej wieży bronić miasta..
Wczesnym popołudniem ruszamy w drogę powrotną. Staramy się jechać autostradami. Brakuje ich tylko na niewielkim odcinku w Rumunii. Według planu powinny być już oddane w 2016 r ale jeszcze są w budowie. Gdy docieramy do autostrady droga zdaje się być prosta. Stasiu stwierdza w pewnym momencie,że powinien się zatankować. Niestety na nowych odcinkach dróg nie ma stacji benzynowych. Przekraczamy granicę rumuńsko-węgierską. Tu kolejka do kontroli paszportowej. Tracimy około godziny czasu. Na Węgrzech mimo, że autostrady już dawno pobudowane tez nie ma stacji benzynowej. Wreszcie gdy jedziemy już na oparach jest!!!. Szczęśliwi zajeżdżamy tam. Decydujemy, że musimy coś przekąsić. gdy tankujemy do Stasie podchodzi młody Polak. Pyta czy nie zabierzemy go, bo on jedzie autostopem i od pół dnia nie może wydostać się z tej stacji. Chce jechać do Budapesztu. Żal mi się zrobiło chłopaka. Zapytałam go z kim podróżuje. Odpowiedział, ze z koleżanką. Wiem jak to jest jeździć stopem. Uzgodniłam ze Stasiem, że ich weźmiemy jak coś zjemy. Bardzo się ucieszyli. Musieliśmy przepakować samochód, bo mieli plecaki, a my wieźliśmy ze sobą arbuzy. Gdy ruszyliśmy ucięliśmy sobie miła pogawędkę. Okazało się że są studentami i wracają z Grecji autostopem. On studiuje na Akademii Medycznej, a ona na AGH. Bardzo mili ludzie. Gdy dowiedzieli się że jedziemy do Polski poprosili byśmy zawieźli ich możliwie daleko jak się da. Planowaliśmy po drodze nocleg, więc ustaliliśmy ,że zostawimy ich na stacji benzynowej tam gdzie zaplanujemy nocleg. Zaczął padać straszny deszcz. Mijamy kolejne motele. Stasiowi żal było zostawiać młodych na deszczu. W końcu o 2 w nocy zostawiliśmy ich na stacji benzynowej, - przestało padać- a my zaczęliśmy szukać motelu. Nawet zjechaliśmy z głównej drogi. Wszystko zamknięte. W jednym otwartym odbywało się wesele i nie wynajmowali. Koniec końców o 4 .00 zajechaliśmy na jakąś stację benzynowa i spaliśmy w samochodzie. Rano uśmialiśmy się z naszej przygody. Zjedliśmy coś na stacji benzynowej i bez większych przygód późnym popołudniem dotarliśmy do Warszawy.
orszak ślubny |
Dodaj napis |
Sigishoara |
wieża zegarowa w Sigishoarze |
uliczko sigishoary |
festiwal na rynku |
schody do kościoła św. MIkołaja |
Dodaj napis |
urocza Sigishoara |
uliczki Sigishoary |
Rumunia 2011 trasa Sapanta Barsana,Ieud,Borsa,malowane kościoły Plesza Suczawa,Jassy Mołdowa Kiszynió Milesti Mici
28 kwietnia - 3 maja 2011
W składzie Monika, Bartek, Zbyszek i ja wyruszamy do Rumunii. Planujemy zobaczyć Bukowinę, Maramuresz i Mołdawię Rumuńską.
28-29 kwietnia
Wyruszamy wcześnie rano. Kierujemy się na Barwinek i Duklę. Po drodze odkrywamy wspaniała restaurację U Jorgula. Zjadamy pyszny lunch. Dalej droga przez Słowację. Zaskakuje nas ogromna ilość Cyganów mieszkających na Słowacji. Są wszędzie. Zatrzymujemy się w Koszycach. Tu posiłek i spacer po starówce. Przypominam sobie jak odbieraliśmy to miasto gdy z Heniem jeździliśmy do Bułgarii. Zawsze wchodziliśmy do sklepu myśliwskiego. Ku memu zaskoczeniu i radości ten sam sklep z tym samym szyldem "polovicke potreby " zachował się do tej pory. Późnym wieczorem docieramy do Rumunii. Przekraczamy granicę w Satu-Mare. Zatrzymujemy się w przydrożnym motelu. Jest to nowy budynek. Czysty. Wypijamy jakieś winko i idziemy spać. Rano śniadanko i ruszamy do Sapanty. Sapanta to miejsce znane przede wszystkim z "wesołego cmentarza ". Cmentarz wpisany na listę UNESCO ma charakterystyczną niebieską kolorystykę. To co przyciąga to niezwykłe nagrobki. Zmarłych przedstawiono w scenach obrazujących zawód, przyczynę śmierci, bądź inny szczegół z życia . Pod nimi znajdują się rymowane wiersze na temat zmarłego. Ruszamy w dalszą drogę. Zaskakują nas różnice architektoniczne. Obok starych drewnianych domów z charakterystycznymi bramami i ławeczkami na których siedzą mieszkańcy stoją ogromne domy- pałace nowobogackich raczej koszmarki architektoniczne. Docieramy do pięknej autentycznej wioski Barsana. Tu kobiety chodzą w szerokich czarnych spódnicach. Domy mają wysokie płoty i okazałe bramy. Robimy sobie zdjęcia z mieszkańcami. Potem oglądamy starą cerkiew z XVIII wieku wpisaną na listę UNESCO. Jest malowniczo położona na wzgórzu. Obok wsi odbudowano kompleks klasztoru żeńskiego. Chociaż nowy robi wrażenie. Wszystko odtworzono w dawnym stylu. Przy klasztorze płynie niewielka rzeczka przez którą przewieszony jest stary most wiszący. Nie wzbudza on naszego zaufania. Byle jakie liny, brak desek. Ale nie bylibyśmy sobą jakbyśmy tam nie weszli. Oczywiście pierwszy idzie chojrak Bartek. Monika drze się na niego żeby tam nie szedł. Sesja zdjęciowa i kolej na Zbyszka. Jak ja zaczynam wchodzić na kładkę krzyk podnosi Bartek że niby taka niezdara zaraz spadnę. Ale wszystko spokojnie. Kładka się buja ale można się utrzymać. Krętymi malowniczymi drogami dojeżdżamy do Ieud. Tu znajdują się dwie świątynie. Cerkiew na wzgórzu otoczona jest stareńkim cmentarzem. Autentyzm i piękno tego regionu robi na nas ogromne wrażenie. Szukamy noclegu. Zatrzymujemy się w Borsie Znajdujemy fajny pensjonat i jeszcze fajniejszą knajpkę.Nocujemy w przydrożnym pensjonacie Perla Maramureszu Hotel nawiązujący do stylowego. Fajny ogród. Jedzenie też w porządku. Po przeżyciach dnia dzisiejszego należ nam się dobra kolacja z piwem.
w Koszycach |
w Koszycach |
Dodaj napis |
wesoły cmentarz w Sapancie |
wesoły cmentarz w Sapancie |
suszarka do garnków |
charakterystyczne wielkie bramy |
Dodaj napis |
swojskie widoki |
w Koszycach |
wesoły cmentarz |
wesoły cmentarz w Sapancie |
mieszkanki Sapany |
wesoły cmentarz w Sapancie |
wesoły cmentarz w Sapancie |
Dodaj napis |
Dodaj napis |
Dodaj napis |
wystawna bramaa |
Dodaj napis |
Dodaj napis |
Dodaj napis |
Dodaj napis |
wesoły cmentarz w Sapancie |
Dodaj napis |
wśród tubylców |
Dodaj napis |
Dodaj napis |
Dodaj napis |
Dodaj napis |
chybotliwy mostek |
Dodaj napis |
grobowiec w Ieud |
piwko do kolacji się należy |
Rano po dobrym śniadaniu z jeszcze lepszymi humorami ruszamy w dalszą drogę. Zaczynamy od wizyty w cerkwi św Archaniołów. Niestety cerkiew jest zamknięta.jest to drewniana XVII wieczna cerkiew Borsa to miejscowość stanowiąc bazę wypadową do gór Rodniańskich i Maramurskich. Widoki gór pokrytych śniegiem zaskakują nas. Mijamy piękne wioseczki i niestety pałace potworki. No cóż nowobogaccy rzadko maja gust. Dojeżdżamy na przełęcz Pasul Prisłop Jest to niezwykle malownicze miejsce. Przełęcz rozdziela góry Maramurskie od Rodniańskich oraz Bukowinę od Maramuresz. Planowałam zrobić krótką wycieczkę w góry. Z przełęczy odchodzi kilka szlaków górskich. Jednak widziałam, że Monika ma pewne obawy. Ponadto obawiałam się że wyżej może na szlaku być śnieg. Zrezygnowaliśmy z wycieczki w góry. Na przełęczy jest wybudowana cerkiew troita czyli ozdobny drewniany krzyż . W malutkim sklepiku kupujemy pamiątkowe dzbanki gliniane z motywami rumuńskimi. Po nasyceniu się pięknymi widokami ruszamy w dół. Przed nami Bukowina. Dojeżdżamy do miejscowości Kirlibaba. Tu znajduje się symboliczny grób upamiętniający polskich żołnierzy legionistów poległych w 1915 r. takie miejsca na obczyźnie zawsze mnie wzruszają. Ale przed nami największe atrakcje malowane cerkwie Bukowiny. na pierwszy ogień idzie monastyr Moldavita. Właściwie cerkiew położona jest w zabudowaniach klasztornych. Pochodzi z XVI w Wchodzimy przez bramę w 6 metrowym ogrodzeniu. Cerkiew jest przepięknie malowana zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz. Malowidła przedstawiają sąd ostateczny, drabinę cnót a także wydarzenia z dziejów kościoła . Kolorystyka fresków i doskonale zachowane barwy wzbudzają nasz podziw. Zachwyt nasz wzbudza przepiękny ikonostas. Z Mołdavity ruszamy do drugiego z monastyrów wpisanych na listę UNESCO monastyr Voronet.Tu też cała świątynia jest malowana. Największe wrażenie robi na nas sąd ostateczny oraz drzewo Jessego. Boczne ściany przedstawiają m.in. sceny z życia św Jerzego patrona świątyni. Trzecim monastyrem odwiedzanym przez nas jest monastyr Humorolui. Tak jak pozostałe został wpisany na listę UNESCO. Oszołomieni barwami i pięknem świątyń zahaczamy o znajdujący się obok bazarek. Jutro są święta Wielkiej Nocy w kościele rumuńskim. Na bazarach piękne pisanki i inne pamiątki związane zarówno ze świętami jak i z Rumunia. Ruszamy dalej w drogę do Polskich wsi. Na Bukowinie znajduje się sporo polskich wiosek gdzie żyją Polacy. Początek był prozaiczny. W okolicach Kaczycy odkryto złoża soli. Sprowadzono więc rodziny górnicze z Wieliczki i Bochni. Niestety do Kaczycy nie docieramy bo jest zbyt późno by zwiedzać kopalnię. Polskie wioski to oprócz Kaczycy Nowy Sołoniec, Plesza i Pojana Mikuli. Najpierw docieramy do Pleszy Spotykamy Polkę, która opowiada nam o życiu w Rumuni. Zaprowadza nas na cmentarz gdzie są praktycznie tylko polskie nazwiska. We wsi znajduje się dom kultury Dom Polski Kościół Polski. Kobieta zaprowadza nas za wieś i pokazuje rzeźby wykute w skale przez domorosłego rzeźbiarza. Czas tu się zatrzymał. Stoją stogi jeżdżą furmanki zaprzęgnięte w konia. Potem zajeżdżamy jeszcze do Pojany Mikuli.Tu znajduje się szkoła polska im Krystyny Bochenek. Język polski jest tu powszechnie używany. Napisy w tych wsiach są zarówno po rumuńsku jak i po polsku Jedziemy do Suczawy. Zbliża się wieczór więc czas na nocleg. W Suczawie robimy sobie mały spacerek po mieście. Natykamy się na kolejny Dom Polski. Podziwiamy pomnik Stefana Wielkiego, ale zwiedzanie zostawiamy sobie na jutro.
widok obiecujący |
Dodaj napis |
cerkiew w Bors |
przełęcz Prisłup |
cerkiew Mołdavita |
cerkiew Mołdavita |
cerkiew Mołdavita |
cerkiew Voronet |
sąd ostateczny Voronet |
Dodaj napis |
cerkiew Voronet |
cerkiew Humor |
dom kultury w Pleszy |
szkoła w Pleszy |
tu język polski na równi z rumuńskim |
dom Polski w Suczawie |
Dodaj napis |
malowane domy |
pomnik legionistów |
wejście do klasztoru Mołdowita |
w kalsztorze Moldowita |
cerkiew Mołdawita |
cerkiew Mołdawita |
cerkiew Voronet |
cerkiew Voronet |
cerkiew Voronet |
sąd ostateczny |
cerkiew Voronet |
taki widok to norma |
polskie groby w Pleszy |
kościół w Pleszy |
spotkanie z Polką |
dom kultury |
rzeźby polskiego rzeźbiarza |
polska szkoła w Poljanie Mikuli |
takie stogi tylko w Rumunii |
Dom Polski w Poljanie Mikuli |
pomnik Stefana w Suczawie |
1 maja
Zaczynamy od zwiedzania Suczawy.Odwiedzamy ruiny zamku. Wszędzie spotykamy ogromne pisanki. Znak Świąt Wielkiej Nocy. Ruszamy do Putnej Jest niemalowana na zewnątrz świątynia. jednakże wnętrza powalają wielobarwnością. Odbywają się uroczystości związane z dniem Wielkiej Nocy. Obserwujemy zwyczaje i obrządki w cerkwi. Zachodzimy na cmentarz znajdujący się obok. Tu wierni przynoszą wiktuały i w ten dzień spożywają je na cmentarzu. Po drodze do Putnej mijamy targ koński. Docieramy do monastyru Sucevita To kolejny malowany klasztor jest przepiękny. Najpiękniejsze freski ze wszystkich, które widzieliśmy. Na zewnętrznej ścianie namalowana drabina do nieba i mnisi wspinający się po niej przedstawieni jako alegoria cnót. Niestety niektórzy spadają z drabiny wprost do piekielnego ognia. Wewnątrz mamy utrudnione robienie zdjęć, bo uroczystości kościelne trochę nam to uniemożliwiają.. Ruszamy do Jassy stolicy rumuńskiej Mołdawii. Jest to bardzo stare klimatyczne miasto. Symbolem miasta jest monumentalny pałac kultury wybudowany na ruinach zamku hospodarów. Jest tak ogromny że przytłacza swoja wielkością. Ale miasto jest pełne uroku. Odwiedzamy cerkiew św Mikołaja Szwendamy się po ulicach robimy zdjęcia. Mamy ogromne kłopoty ze znalezieniem hotelu. Są święta i dużo ludzi wypoczywa. W końcu coś znajdujemy, Hotel jest tak zatłoczony,że turyści z Izraela śpię w holu.
ruiny zamku w Suczawie |
targ koński |
cerkiew w Putnej |
uroczystości w cerkwi |
wiosna dookoła |
Cerkiew w Suczawita |
Pałac Kultury w Jassy |
wnętrze cerkwi w Suczawicie |
kolorowe pisanki |
Dodaj napis |
Dodaj napis |
cerkiew w Suczawicie |
Dodaj napis |
drabina do nieba |
Jassy |
jakieś kwiatki??? |
Jassy |
cerkiew św Mikołaja |
katedra w Jassy |
2 maja
Rano ruszamy do Milesti Mici - największych piwnic wina. zapowiada się fantastycznie. Przed wejściem 2 fontanny z których leje się białe i czerwone wino. Jesteśmy bardzo podekscytowani. Niestety porażka. Dzisiaj nieczynne. W Mołdawii święto. Musimy obejść się smakiem.Wracamy do Kiszyniowa. Najpierw idziemy coś zjeść. Decydujemy się na barszcz czerwony. I to był strzał w dziesiątkę. Zupa pyszna. Potem zwiedzamy Kiszyniów.Dzisiaj są Swięta Wielkiej Nocy. Wierni przynoszą kosze z jedzeniem do świątyni. Ida z tym na cmentarz i przy grobaach najbliższych świętują. Właściwie to spacer główną aleją. Oglądamy budynki rządowe, łuk triumfalny,Park Katedralny z Katedrą. Myślimy jednak o powrocie. Jutro po południu musimy być w domach. Po parogodzinnej wędrówce po Kiszyniowie zaczynamy powrót do domu. Najkrótsza droga to przez Ukrainę. Ze względu na wojnę boimy się jechać i wracamy tą samą drogą przez Satu-Mare i Koszyce. Trzeciego maja bez większych przygód po południu docieramy do Warszawy.
Kiszyniów |
katedra |
pomnik Stefana Wielkiego |
Kiszyniów |
biesiada na cmentarzu |
Dodaj napis |
fontanna z białym winem |
na terenie piwnic |
wejście do piwnic |
Millesti Mici |
Kiszyniów |
stół do poświęcenia |
uroczystości w cerkwii |
na ulicach Kiszyniowa |
Łuk Triumfalny |
Kiszyniów |
kolekcja piw przywieziona z Rumunii |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz