poniedziałek, 12 czerwca 2017

Islandia 12 czerwca

12 czerwca

Wstaję o siódmej. Robię pobudkę i schodzę do kuchni robić śniadanie. Po śniadaniu pakowanie i ruszamy w drogę. Jedziemy do parku narodowego Jokulsargljufur. Wcześniej  jedziemy na sesję zdjęciową  fiordu i Seydisfjordur. Pogoda dopisuje i zdjęcia mają inny wygląd. W parku Jokulsa. znajdują się dwa przepiękne wodospady Detifoss i Selfoss. Do Selfoss docieramy z parkingu. Oglądamy go z góry, a właściwie stoimy na kamieniach pomiędzy przepływająca wartko wodą. Oczywiście jest to boczny nurt wodospadu. Główny nurt zmiótłby nas z kamieni. W wodospadzie jest mnóstwo wody i spada ona z hukiem. Spacerkiem idziemy do drugiego wodospadu Detifoss. Ten to potężny wodospad  robi wrażenie. Zbieramy się i jedziemy gravelową drogą do wąwozu Asbyrgi. Mamy do pokonania 28 kilometrów. Wydawało się nam i GPS-owi, że droga krótka , ale niestety przed nami jadą małe samochodu bez napędu na 4 koła. Droga wąska nie można ich wyprzedzić. Ciągniemy się  20 km/h. Wytracamy cenny czas. gdy docieramy do kanionu Asbyrgi jest już tak późno, że musimy  jechać do Husavik, gdzie mamy wykupiony rejs na  oglądanie  wielorybów i  maskonurów. Nie możemy się spóźnić. Ruszamy w drogę.
Docieramy do Husavik. Bez problemu znajdujemy naszą  firmę North Sailing gdzie wykupiliśmy bilety. Mamy chwilę czasu to idziemy na obiad do restauracji Gamil Baukur. polecanej przez przewodnik. Ceny trochę wysokie, ale Mikołaj się upiera przy tej restauracji. Zamawiamy świeżą rybą na purée ziemniaczanym z  sosem. Danie marzenie. Chyba w życiu nie jadłam takiej pysznej ryby. Rozpływała się w ustach. Danie górna półka .Rachunek też (bez przesady - w wielu tutejszych knajpach jest drożej - przyp. ML) Obsługiwała nas Słowaczka. Gdy wychodzimy z restauracji wieje bardzo zimny wiatr. Zastanawiamy się w co się ubrać na statek. Stwierdzam, że zakładam na siebie wszystko co mam w walizce. W tym szaleństwie ubierania Mikołaj przytomnie  reaguje i stwierdza, że pójdzie się zapytać czy dają jakieś okrycia na statku , bo na zdjęciach widział ludzi w kombinezonach. Wraca z radosną wiadomością. Wszyscy dostaną kombinezony. Idziemy na statek. Tu kolejna niespodzianka. Bilet  elektroniczny w telefonie trzeba zamienić na papierowy. Musimy wrócić do biura.  Na statku dają nam ciepłe puchowe wiatroszczelne kombinezony. Całe szczęście, bo wiatr od bieguna daje znać, chociaż właściwie to dzisiaj nie ma wiatru i nawet nie ma fali na morzu. Podjeżdżamy pod kolonie maskonurów. Te kolorowe ptaszki są symbolem Islandii . Są urocze. Dopływamy do miejsca gdzie mają kolonię. Pływają w wodzie jest, ich mnóstwo. Są jednak płochliwe i uciekają,  gdy widzą statek. Bardzo trudno jest im zrobić zdjęcie. Potem ruszamy dalej  w morze, by szukać wielorybów. Płyniemy kolejną godzinę i wreszcie są. Co i raz któryś wynurza się z wody i wpadając macha ogonem. Podniecenie jest ogromne. Robimy wiele zdjęć. 
Po trzech godzinach zadowoleni wracamy do portu. Do hotelu mamy około 30 kilometrów. Tym razem mamy apartament. Dwa pokoje i kuchnia, dużo przestrzeni. Słońce świeci jak w dzień, chociaż  jest już po 23. Siedzę w kuchni  z oknem na zachód  i czekam kiedy zajdzie. Jest wpół do drugiej, a jest tak widno, że nie potrzeba zapalać światła.

symbol Islandii

Dodaj napis

Dodaj napis
Dodaj napis

Dodaj napis
Dodaj napis

Dodaj napis
Dodaj napis

Dodaj napis
Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis


Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

dostaliśmy kombinezony

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

uroczy maskonur


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz