10 listopada2017 r. Indie Mysore
Po śniadaniu mieszanym hindusko europejskim - omlet ruszamy do Mysore. Po drodze zjeżdżamy z głównej drogi by wejść na górę Srawanabelagola. Oczywiście nazwę przepisałam z przewodnika, bo nawet wymówić jej nie potrafię. Na szczycie zupełnie nagiej granitowej góry stoi posąg także nagiego dżinijskiego świętobliwego Gomateśwary. Posąg ma wysokość 17,5 metra i jest największą monolityczną rzeźbą na świecie. Wykonany został 981 r. Posąg jest całkowicie nagi by pokazać wyrzeczenie się wszelkich dóbr ziemskich przez tego świętobliwego. By dotrzeć do posągu trzeba pokonać 635 stopni . Idzie się w pełnym słońcu. Na dodatek bez butów.. My mamy skarpety. Nam jakoś dziwnie szybko udaje się dotrzeć na szczyt. Na szczycie oprócz posągu jest też świątynia oraz niewielkie muzeum z rzeźbami. Droga powrotna nie sprawia nam większych trudności. Zmorą całego pobytu są ludzie proszący, by zrobić z nimi zdjęcie. Nigdzie nie można się ruszyć, by nie zaczepiali nas z prośbą o selfie. Ruszamy w dalszą drogę. Początkowo droga to w zasadzie dróżka a na niej kozy, krowy , ludzie no i motorynki i samochody. Dobrze że mało jest ciężarówek. Droga jest tak wąska, że jak się dwa samochody mijają to kołami zjeżdżają na "pobocze" piszę w nawiasie bo praktycznie pobocza nie ma . Jest tylko rów. Wczesnym popołudniem docieramy do Mysore. Po drodze wstępujemy do katedry św. Filomeny. Katedra ma bryłę zbudowana na wzór katedry kolońskiej. Wnętrze niezbyt ciekawa. Najbardziej wkurza nas to, że nie można fotografować wnętrza. Powariowali. Wprawdzie nie ma czego żałować. Kierowca zawozi nas do dobrej wegetariańskiej restauracji. Nawet czysto. Jedzenie też niezłe, ale doprowadza mnie do szału chłopak z wózkiem zbierający brudna naczynia. Nałożone ma stosy brudnych talerzy i przejeżdża z nimi koło stolików zbierając kolejne. Potem staje pod ścianą z tym wózkiem i czeka, aż ktoś skończy i znowu z tymi garami przejeżdża, Policzyłam ,że koło nas przejechał 10 razy. Naprawdę odbiera to apetyt. Ale co tam przed nami największa atrakcja Pałac. Piszę przez duże P ponieważ zaliczany jest do najwspanialszych pałaców w Indiach/ a tu pałaców nie brakuje?. Stary pałac spłonął i obecny został odbudowany na początku XX w. kosztem 4,5 mln rupii. Najpierw wielkie pozytywne zaskoczenie. Płacimy za bilety tyle co Hindusi tj. po 50 rupii/ Niestety pałac zwiedza się na bosaka. Trzeba zostawić obuwie w przechowalni. Już samo wejście do pałacu przepięknie kutą bramą w kształcie słoni zapowiada moc wrażeń. Potem pawilon lalek . Kolekcja lalek z całego świata, ale nie byle jakich tylko robionych z cennego materiału. Na końcu tej kolekcji znajduje się złoty- pokryty 80 kilogramami złota fotel w którym siedział maharadża w trakcie jazdy na słoniu. Sale , pawilon ślubów publiczna sala dworska i prywatna sala dworska to pięknie zdobione sale z kolumnami malowidłami. Szczególną naszą uwagę zwracają drzwi z drzewa różanego bogato inkrustowane. Gdy wychodzimy z pałacu okazuje się, że to nie koniec zwiedzania. Jest drugie skrzydło nazwane sale reprezentacyjne. Oczywiście procedura ta sama . Trzeba oddać buty. Niestety tu bilety dużo droższe bo po 280 rupii, . Zastanawia mnie tylko dlaczego nie ma o tym w przewodniku. Gdy wchodzimy okazuje się że to część prywatna maharadży. i jego wystawa. Tu jest dużo przedmiotów związanych z prywatnym życiem maharadżów. Ekspozycja byłaby ciekawa, gdy ją ciekawie przedstawić. Tu wszystko zrzucone na kupę. Piękne meble ustawione obok siebie jak na giełdzie staroci.Najbardziej zaskakuje nas to, że ta część budynku jest zaniedbana. W niektórych miejscach ściany są wprost wytarte bądź kleją się od brudu. . Niezależnie od tego pałac rzeczywiście jest piękny.. Z pałacu jedziemy do muzeum kolejnictwa. Indie mają najlepiej rozwiniętą sieć kolei na świcie. Lokomotywy, wagony wszystko otwarte, można wchodzić robić zdjęcia .próbować /nieskutecznie/prowadzić pociąg. Na koniec zostawiamy sobie bazar. Boże, co to za bazar. Pachnący, kolorowy. I na to zarówno wpływ mają ludzie szczególnie kobiety ubrane w barwne sari jak i towary tam sprzedawane. Pierwszy raz widzę girlandy kwiatów sprzedawane na metry. Na stoiskach mężczyźni uplatający bądź nawlekający na sznurek różnorodne kwiaty,. na dodatek sprzedawane są same kwiaty na worki, bądź pączki kwiatów. Od kolorów zapachów może zakręcić się w głowie. Biegam jak oczadzona i robię zdjęcia facetom robiącym girlandy kwiatowe. Druga atrakcja to stoiska z oszałamiającymi kolorem stożkami kurkumy. Kurkuma to proszek używany do rytualnych obrzędów,malowania twarzy a także rąk. Kolory niesamowite aż rażą oczy. Zaczepia nas Hindus i gdy się dowiaduje, że jesteśmy z Polski prosi o przetłumaczenie listu Polaka na angielski. Trochę zdziwiona idę z nim. Okazuje się, że chłopak wyciąga zeszyt w którym różni klienci z Polski/ pewnie ma zeszyty dla innych nacji też/ wpisują swoje rekomendacje.. Czytamy mu że jest wspaniały i takie tam duperele. A za chwilę okazuje się że to wysokiej klasy trick reklamowy. sadza nas na stołkach i pokazuje różne rodzaje olejków zapachowych namawiając do kupna. Myślę, że Bożena miałaby dużo do powiedzenia w tej kwestii. My nie dajemy się namówić na żadną paczulę, wanilię, kwiat lotosu. Obiecujemy, że przyjdziemy później. Kupujemy jakieś bliżej nieznane nam owoce i jedziemy do hotelu Cristal Palace. Tu szybciutko przebieramy się i jedziemy na kolację. Kierowca zaproponował nam że zawiezie nas do dobrej knajpy. rzeczywiście jest bardzo smacznie. Dzień pełen wrażeń upłynął szybko, trochę za szybko.
|
wycieczka szkolna w drodze na górę Srawanabelagola |
|
nasz hotel Southern Star |
|
worki z butami pielgrzymujących na górę |
|
w drodze na górę |
|
635 schodów zaliczone |
|
widok na miasto wart był trudu |
|
posągi z czarnego granitu |
|
wokół posągu liczne rzeźby |
|
posąg świętobliwego |
|
rzeźby w czarnym granicie |
|
rzeźby na bramie wyjściowej |
|
widok na dżinijskie świątynie |
|
ogromne głazy na szczycie |
|
atrakcyjna wioska po drodze |
|
katedra św. Faustyny |
|
wnętrze Katedry św. Faustyny |
|
na lunchu w veg. restauracji |
|
jedna z bram pałacowych |
|
pałac w Mysuru |
|
pawilon zaślubin |
|
korytarze pałacowe |
|
dach pawilonu zaślubin |
|
1 skrzydło bramy słoni |
|
robimy zdjęcia sobie czy lustra |
|
ten facet pilnuje by nikt nie robił zdjęć |
|
drzwi pałacowe |
|
widok na dziedziniec |
|
lalki z kolekcji maharadży |
|
Genesha w kłach słoniowych |
|
80 kilo złota w tej kolebce |
|
obraz na ścianie |
|
znowu selfie |
|
drzwi z drzewa różanego inkrustowane |
|
prywatna sala dworska |
|
drzwi ze srebra |
|
kolorowe stroje Hindusek |
|
Mój Genesha |
|
w prywatnej części pałacu |
|
malutka lektyka |
|
mój ulubiony Genesha |
|
lektyka |
|
piękna balustrada i brudna ściana |
|
fajne siedzisko |
|
meble pałacowe |
|
w części prywatnej pałacu |
|
na dziedzińcu pałacu |
|
pałac w Mysore |
|
brama wejściowa do pałacu |
|
samochód na parę |
|
odjeżdżam |
|
wagon osobowy |
|
Zbyszek maszynista |
|
kolorowy parowóz |
|
samochód na szyny |
|
w muzeum kolejnictwa |
|
sprzedawca zieleniny |
|
w dziale warzywnym |
|
na bazarze |
|
dział warzywny |
|
bajecznie kolorowe kumkum |
|
girlandy na metry |
|
gotowe wieńce |
|
główki kwiatowe do girland |
|
w dziale owoców |
|
sprzedawca pomidorów |
|
powrót krowy do domu |
|
stoisko już nieczynne |
|
podstawki z cukru na świeczki |
Od kilku lat, listopadowe zimne, szarobure i mokre poranne godziny jakoś da się przeżyć. Najpierw kawka a do niej Halinki blog i od razu listopad jakiś fajniejszy. Może kiedyś się przydam przy wyborze tych perfum... Pozdrawiam, wypoczywajcie,podbijajcie Świat i wracajcie szczęśliwie.
OdpowiedzUsuń