22 listopada 2017 r.
Noc rzeczywiście z głowy. Samolot wprawdzie wystartował o czasie i przyleciał punktualnie, ale była to za piętnaście druga. Formalności związane z przekroczeniem granicy przeszły bardzo sprawnie. Wizę wklejono nam od ręki. Mieliśmy załatwioną wcześniej promesę wizy, więc nie musieliśmy ganiać i płacić za wizę. Chcemy wymienić przywiezione z Indii rupie na lankijskie , a tu niespodzianka. Nikt ich nie chce wymienić. Dziwimy się, ale trudno. Spróbujemy gdzieś indziej. Na lotnisku czeka na nas kierowca. Gdy mówimy mu o zarezerwowanym hotelu przekonuje nas, że lepiej jechać od razu do Sigiriji, bo szkoda czasu. My będziemy spali w samochodzie, a on będzie prowadził. Próbujemy skontaktować się z hotelem i odwołać rezerwację. Facet w recepcji jest nieugięty i twierdzi że sami powinniśmy odwołać rezerwację. Decydujemy się jechać do Sigiriji, nie tracąc czasu na spanie w hotelu. Droga pusta. Kierowca Malith dobrze prowadzi. Docieramy na miejsce około 6 rano. Szybko do hotelu. Śpimy jak zabici. Śniadanie powiedzieć, że skromne to dużo powiedzieć, ale "nic to" nie przyjechaliśmy tu dla śniadań. Ruszamy do Anuradhapury. Po drodze wybieramy z bankomatu lankijskie rupie, bo nie wymieniliśmy nic na lotnisku. Złodzieje biorą 10 zł za transakcję. Sri Lanka to kraj głównie buddyjski. Od razu na ulicach widać różnicę. Wprawdzie kobiety chodzą ubrane w sari, ale nie ma mężczyzna ubranych w dhoti. A przede wszystkim jest czysto na ulicach i jakoś tak spokojnie. Anuradhapura to dawna stolica kraju Jej czasy świetności to okres od IV w p.n.e. do X w n.e. Było to ogromne miasto i to je właśnie zgubiło. Rozrosło się do tak niebotycznych rozmiarów, że trudno było je obronić. Dlatego władcy przenieśli stolicę do Polonaruwy . Jednak przez okres świetności wybudowano tu monumentalne stupy .Dowiadujemy się, że wejście dla cudzoziemca to kwota 25 dolarów od osoby. Naprawdę traktują nas jak dojne krowy. Ale nie mamy wyjścia. Skoro już tu przyjechaliśmy. Zaczynamy od ogromnej stupy zbudowanej z cegieł Dźetawanarama. Ma 70 metrów wysokości. W oryginale 120 ale utraciła iglicę. Stupa wygląda jak giga-gigantyczna półkula zakończona znajdującym się na szczycie budynkiem. Podziwiamy kunszt i sztukę budowniczych . Nikt nam nie przeszkadza. Prawie nie ma turystów i pielgrzymów. Wreszcie cisza i kontemplacja. Chociaż nie wiem, czy nie wolę mimo wszystko hinduskiego gwaru i kolorytu. Na terenie miasta rośnie święte drzewo Sri Maha Bodhi. Jest to drzewo pochodzące z III w p.n.e. Jest to podobno historycznie udokumentowane. Sadzonkę tego drzewa przywiozła mniszka jako szczep oryginalnego drzewa rosnącego w Indiach pod którym Budda doznał oświecania. W drodze do drzewa łapie nas ulewa. I to dosłownie i łapie i ulewa. Spadła nie wiadomo skąd. Lało jak z cebra. Ciepły rzęsisty deszcz. Zanim dobiegliśmy do pobliskiej budki byliśmy cali mokrzy. Deszcz trwał 10 minut i zaraz zrobiło się z powrotem gorąco i parno. Drzewo "Bo" tak nazywają Lankijczycy to święte drzewo jest ogrodzone, podparte złotymi podporami. Jednak jest ogrodzone i niewiele go widać. Nie jest wcale takie ogromne jakby na to miał wskazywać wiek.. Gdy wracamy do samochodu widzimy jak pies zjada zdechła małpę. Tu wszędzie jest dużo psów. Są wychudzone i jakieś takie pokaleczone. Gdy ten jadł, żaden inny się nie odważył podejść. Potem mijamy siedzącego na chodniku samca małpy, których tu też mnóstwo. Na trawniku siedzi matka i karmi małe. Samiec pilnuje. by jej się nic nie stało. Jak się Zbyszek do niego zbliżył to wyszczerzył na niego zęby. Po drodze mijamy Brazen Palace. 1600 kolumn pozostałych po pierwszej kondygnacja pałacu. Pałac miał dziewięć kondygnacji i 1000 pokoi. Niestety zostały tylko kolumny pierwszej kondygnacji. Jednak 1600 kolumn wbitych w ziemię robi wrażenie. Kolejna budowla zapierająca dech w piersiach to biała stupa . Otoczona jest fundamentem 344 głowami słoni. Obchodzimy świątynię. Obok niej znajduje się niewielki pięknie zdobiony budynek. Słyszymy głosy śpiewających kobiet. Kolejnym kompleksem klasztornym. który dotrwał do naszych czasów jest Abajagiri. Tu też główny punkt to ogromna ceglana stupa wysokości 70 metrów. Niedaleko niej pięknie zachowane bliźniacze baseny do ablucji. Do zespołu klasztornego Isurumunija jedziemy na końcu. Tu niestety trzeba dodatkowo płacić. Klasztor jest niezwykły, bo pomiędzy ogromnymi głazami, a przed nim piękny basen. Po drugiej strony drogi przepiękny basen z liliami wodnymi. a przy nim ostrzeżenie - uwaga na krokodyle_. Wracamy do hotelu. po drodze kupujemy mango i banany. Teraz jest sezon na mango, więc nie będziemy sobie żałować. Ustalamy program na jutro i do pracy, czyli obróbka zdjęć i blog
|
bananowiec, papaja i mango |
|
nasz samolot do Colombo |
|
w samolocie |
|
na lotnisku już święta |
|
skromne śniadanie |
|
nasz domek |
|
muzeum |
|
baseny do ablucji |
|
tyle ptaków chyba są ryby |
|
muzeum na świeżym powietrzu |
|
największa stupa ceglana |
|
Dodaj napis |
|
małpy są wszędzie |
|
biała stupa |
|
chorągiewki przekazuję prośby do nieba |
|
pogodny mnich buddyjski |
|
1600 kolumn |
|
Lankijski szpak |
|
344 słoni przed białą stupą |
|
ozdobne zamki |
|
procesja |
|
przed białą stupą |
|
kamień księżycowy |
|
z młodymi mnichami |
|
stupa w Abajagiri |
|
ładny kogut |
|
przed posągiem Buddy |
|
basen bliźniaczy |
|
klasztor Isumurija |
|
wygodne siedzisko |
|
wisząca skała |
|
Dodaj napis |
|
panorama ze szczytu góry |
|
klasztor Isurumunija |
|
uwaga na krokodyle |
|
słoń to symbol Sri Lanki |
|
Zbyszek ima się każdej pracy |
Ta mniszka od "sadzonki" to Sanghamitta, która przywiozła ją królowi Devanampiyatissowi... Można sobie język, to znaczy klawiaturę w laptopie, połamać !!!
OdpowiedzUsuńTraktują Was jak "dojne krowy" bo pewnie się dowiedzieli, że przez ostatnie dwa lata się stopa dobrobytu w Polsce taaaaaak podniosła ...
TW