czwartek, 23 listopada 2017

Sri Lanka, 23 listopada 2017 r.

Sri Lanka


 23 listopada 2017 r.


Śniadanie dzisiaj obfitsze, naleśniki z jakimś nadzieniem kokosowym i omlet po lankijsku. Niestety nie moja bajka. Ruszamy w drogę do Polonnaruwy. Jest to była stolica Sri Lanki. Wprawdzie przez dwa wieki ale dwa wieki wystarczyły najpotężniejszym władcom Sri Lanki na stworzenie potężnego miasta. Teraz  wszystko jest w ruinie. Praktycznie nie ma żadnej budowli w dobrym stanie.. Ale rozmach , wielkość miasta  z XII-XIV wieku pokazują potęgę  kraju. Zaczyna się oczywiście od golenia  turysty zagranicznego. Wstęp 25 dolarów od osoby. Skoro napisane że 25 dolarów pytamy czy można dolarami płacić. Kobieta mówi że tak. No to Zbyszek przynosi jej  pakiet jednodolarówek. i  płacimy jednodolarówkami. Zaczynamy zwiedzanie od muzeum. Tu znajdują się odtworzone makiety budowli istniejących w Polonnaruwie. jest też trochę rzeźb. Oczywiście zakaz fotografowania. Można kupić książkę ze zdjęciami w księgarni za muzeum. Taka jest informacja pod zakazem fotografowania. Zaczynamy od pałacu królewskiego . Pozostały tylko grube mury z ogromnymi dziurami pozostałościami po belkach stropowych. Pałac został spalony przez Colów. Najlepiej zachowane są wszędzie baseny. One przetrwały wszystkie kataklizmy. Mnie najbardziej podobał się basen w kształcie kwiatu lotosu. Nigdzie nie mogłam go znaleźć. W przewodniku tylko o nim wspomniano. Natomiast ja widziałam go na zdjęciu. Ale sukces został osiągnięty. Kierowca zawiózł nas tam na końcu  naszej trasy. Ciekawymi miejscami były też świątynia penisa Sziwy, obiekty w świętym kwadracie. Są zachowane w bardzo dobrym stanie. Oczywiście większość nie ma zadaszenia, ale daje wyobrażenie o  rozmachu z jakim budowano w ówczesnych czasach. W świątynią Trupanamana, w której znajdował się posąg Buddy z oczami z szafirów widzieliśmy jak dwie turystki weszły z przewodnikiem i po zakończeniu jego wyjaśnień zaczęły  wykonywać  modlitewne  tańce. Najpiękniejsza świątynia moim zdaniem to Vantage. Okrągła przypominająca świątynię Nieba w Pekinie, ale tez tu jest pozbawiona dachu. Widzieliśmy też ogromną kamienną księgę ważącą 80 ton. W mieście tym znajduje się również klasztor z grobami  mnichów. Obok największa atrakcja miasta  cztery posągi Buddy w tym jeden  posąg leżącego Buddy. Niektórzy uważają, że umierającego. Zwiedzanie zajmuje nam ponad  pięć godzin. Pięć godzin w  upale z ogromną wilgotnością powietrza. W nocy lało. Musze przyznać, że wszędzie jest pięknie posprzątane, trawniki  zadbane. jest trochę więcej turystów niż wczoraj. Malith to nasz kierowca zawozi nas  po drodze na lunch. Znowu  stół szwedzki. Wybieramy jakieś dania. dzisiaj smaczniejsze niż wczoraj, chociaż moim zdaniem  daleko im do kuchni indyjskiej. O 15 ruszamy na safari do parku Minnerija. Jest to park narodowy. Mieszkańcami bogatej w zieleń i wodę krainy są przede wszystkim słonie. Potrafią tworzyć stada złożone  z  kilkuset osobników. Oprócz słoni  jest mnóstwo ptaków. Ruszamy z szalonym kierowcą dżipem bez dachu. jazda po asfalcie super. Wiatr we włosach  tak jak kiedyś w młodości na motorze. Jazda po parku to już inna sprawa. Dróg właściwie nie ma , Wszędzie błoto, bez przerwy wpadamy w jakieś dziury i wyrzuca nas do góry. Ale są słonie. Mnóstwo słoni. Oczywiście najpierw rzucamy się  jak szaleni do robienia zdjęć. Ale ile razy można pstrykać. W końcu zaczynamy obserwować zwierzęta. One cały czas jedzą. Ale wybierają co lepsze kąski. . Stado liczy ponad 50 osobników. Jest między nimi malutkie słoniątko pilnowane przez 2 samice. W pewnym momencie jednemu ze słoni nie podoba się nasza obecność. zaczyna ryczeć. Kierowca przesuwa się w bok. Obok widzimy jak dwa młode samce bawią się  walcząc ze sobą. Stąd takich jak oglądaliśmy jest wiele. zatrzymujemy się przy kilku. Potem  zajeżdżamy nad jezioro. Tu z kolei raj ptactwa. na szczycie drzewa siedzi orzeł. niestety odwrócony jest do nas tyłem. Widzimy stado marabutów. Wreszcie zobaczyłam marabuty. Stasiu będzie się śmiał jak mu o tym powiem. Po zachodzie słońca opuszczamy park. Do hotelu docieramy po zmroku. Kupujemy po drodze banany i mango To nasza kolacja.




słoń to też środek transportu

makieta odtwarzająca świątynię Vatadage

młoda para na sesji zdjęciowej

posąg Buddy

ruiny świątyni

pośród kolumn

ruiny pałacu królewskiego

pozostałość po pałacowym budynku

zdobienia na budynku rady ministrów

rzeźba  przy sali rady ministrów

Dodaj napis

małpy iskają się

światynia w stylu hinduskim Tuparama

okrągła świątynia Vatagede

ozdoba schodów

Dodaj napis

tu był przechowywany ząb Buddy

precyzyjnie dopasowane  kamienie

trzy posągi Buddy

Dodaj napis

przed Nissankandal mandapą

ruiny świątyni buddyjskiej

Dodaj napis

woda kokosowa i miąższ gaszą pragnienie

posąg leżącego Buddy

a to pierwowzór

stupa Rankot Vihara

iguana  przecina nam drogę

iguana szuka schronienia

świątynia Gal Vihara

stupa Kiri Vihara i mogiły mnichów przed nią

porośnięte mchem stupy

basen w kształcie lotosu

kroczący marabut

stado słoni w parku

ustąpiliśmy z drogi słoniom

Dosłonica z młodym

siusiający słoń

kierowca sprawdza głębokość wody

pawie żyją dziko

stado marabutów

na safari

jezioro w parku raj ptactwa

zachód słońca

gniazdo pszczół

wieczór w parku

3 komentarze:

  1. Wspaniały ten pierwowzór. Życzę Wam dalszych cudownych wrażeń z podróży. Gr

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały ten pierwowzór. Życzę Wam dalszych cudownych wrażeń z podróży. Gr

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe dlaczego Halina nie napisała, że Polonnaruwa największy rozkwit osiągnęła w okresie panowania króla Parakramabahu I Wielkiego...
    A skoro Zbyszek "konkurował" pozą z posągiem Leżącego Buddy to aż dziw, że nie podjął wyzwania w Świątyni Penisa Śiwy !!!
    TW

    OdpowiedzUsuń