27 listopada 2017 r.
Budzimy się, a tu leje. Czyżby skończyła się nasza dobra passa do pogody? Jedziemy na dworzec kolejowy. Pociąg towarowo-osobowy na trasie do Elli jedzie malowniczą trasą pośród wzgórz porośniętych sosnami , a przede wszystkim polami krzewów herbacianych. Kupujemy bilety - tylko trzecia klasa. Koszt złoty pięćdziesiąt na osobę. Część miejsc już zajęta. Oczywiście te przy oknie. Zajmuję miejsce przy otwartych drzwiach. Tutaj nikt się nie przejmuje drzwiami w pociągu. Można stać nawet na schodach. Jedziemy wśród niezwykle malowniczych wzgórz porośniętych krzewami herbacianymi. Dzisiaj w hotelu, w którym nocowaliśmy mieszkało również sympatyczne małżeństwo z Polski. W pociągu ucinamy sobie z nimi pogawędkę, dzieląc się doświadczeniami z podróży. W wagonie podróżują również Chińczycy , Rosjanie. Ich zachowanie pozostawia wiele do życzenia, Chińczycy, by siedzieć wygodnie postawili plecaki na siedzeniach i nie pozwalają nikomu usiąść.Sami biegają od okna do drzwi, by zrobić zdjęcie. Rosjanie, a właściwie Rosjanki przepychają się, każą odsunąć, bo one właśnie tu i teraz muszą zrobić zdjęcie. Podróż miała trwać około 2,5 godziny . Trwała 4 godziny. Uczciwie powiem mimo takiego opóźnienia wcale nam się nie dłużyło. Górzysty krajobraz, piękne widoki rekompensowały opóźnienie. Na koniec wisienka na torcie, Stoję w drzwiach pociągu. W otwartych drzwiach na przeciwko stanął facet. Prawdopodobnie Anglik. Zdziwiłam się, bo po drugiej stronie nie było żadnych widoków. No ale niezbyt się nim przejmowałam. Gdy zatrzymaliśmy się na stacji i wszyscy wysiedli słyszę dziwny dźwięk. Oglądam się, a ten facet sika z pociągu na torowisko. Miałam ochotę puknąć go w plecy i pokazać, że obok jest toaleta, ale zrobiłam tylko zdjęcia. Na peronie czekał na nas Malith. Najpierw zawiózł nas na lunch. W restauracji Chill zamówiliśmy francuską/ a co?/ zupę cebulową. Potem po zakwaterowaniu ruszamy na zdobycie kolejnego szczytu, a właściwie pagórka. Oczywiście pogoda w momencie gdy wsiedliśmy do pociągu się poprawiła i przez cała prawie drogę świeciło słońce. Trzeba zaznaczyć, że jest to najbardziej deszczowy region Sri Lanki. W Elli gdzie się zatrzymaliśmy podobno pada codziennie ze wskazaniem na popołudnie. Na razie świeci słońce. Malith radzi nam wziąć parasole. No nie wyobrażam sobie siebie z parasolem w górach. Idziemy ścieżką wśród pól herbacianych. Jest ślicznie. Do tego widoki pokrytych zielenią gór wapiennych. Gdy docieramy na szczyt chmura zasłoniła nam najpiękniejszy widok na dolinę Elli. Zbyszek chce wracać. Ja nie daję za wygraną. On twierdzi, że to dymy z dołu i nie będzie na pewno żadnego widoku. Czekamy. W końcu wiatr przewiewa chmurę i ukazuje nam się piękna dolina Elli w całej okazałości. Słońce świeci, jest ciepło i do tego piękne co tam piękne cudne widoki. Jak tu nie cieszyć się życiem. Wracamy powoli do miasta. Malith czeka na nas na parkingu. Jedziemy z nim do sklepu z herbatą. Robimy większe zakupy. Ella to turystyczne miasteczko. Główna uliczka ta tylko sklepy dla turystów i restauracje. Ale do tego wspaniały klimat. Nie tylko w znaczeniu meteorologicznym ale i duchowym. Do późnego wieczora zaglądamy do sklepów. W końcu czas na kolację. Wracamy do restauracji tej samej w której byliśmy w porze lunchowej. Ja zamawiam jakiś specjał lankijski. Przynoszą mi zapakowane w liść bambusa danie. Jest to ogromna porcja. Ryż z kurczakiem i warzywami z przyprawach. Smaczne, ale Hindus zrobiłyby z tego poezję. Wracamy do hotelu i okazuje się, że nie możemy po ciemku trafić. Zapomnieliśmy drogę, bo wiózł nas kierowca. Po chwili zwątpienia odnajdujemy właściwą drogę. Na tarasie pokojowym siedzimy popijamy piwko i pracujemy nad blogiem. Jest ciepło, wokół coś skrzeczy, kląska grzechocze. Cała feeria dźwięków. Na puszce od piwa usiadła modliszka. Bawimy się ze Zbyszkiem robiąc jej zdjęcia.
|
pociąg już czeka |
|
pola herbaciane |
|
widoki po drodze |
|
widoki po drodze |
|
widoki po drodze |
|
nasz pociąg |
|
sprzedawca orzeszków piniowych |
|
w pociągu |
|
widoki po drodze |
|
widoki po drodze |
|
widoki po drodze |
|
widoki po drodze |
|
widoki po drodze |
|
facet sika z pociągu |
|
Zbyszek podziwia widoki |
|
Jedziemy przez wiadukt |
|
przejazd kolejowy |
|
stacja kolejowa |
|
pasażer nie musi mieć peronu by wysiąść |
|
widok na szczyt Małego Adama |
|
kur lankijski |
|
droga na szczyt Małego Adama |
|
handelek kwitnie
|
|
widoki wspaniałe
|
|
Dolina Elli |
|
Dodaj napis |
|
na szczycie małego Adama |
|
Dodaj napis |
|
Dolina Elli
|
|
Dolina Elli |
|
dolina Elli |
|
termitiera agawa i góra |
|
kwiat herbaty |
|
dwa pierwsze listki są na herbatę białą |
|
Zbyszek sprawdza jakość herbaty |
|
spotkana Lankijka |
|
przed restauracją paliło się z czajnika |
|
kelner rozwija liść bananowca |
|
moja kolacja |
|
efekt sesji zdjęciowej modliszki |
|
uśmiechnięta Lankijka |
|
mały Adam |
|
dolina Elli |
|
pola herbaciane |
|
piękne pola herbaciane |
Piękna ta dolina Elli - morze zieleni ...
OdpowiedzUsuńJak ktoś naprawdę kocha góry - a do tego grona Halina zalicza się na pewno - to chmury muszą ustąpić miejsca cudownym widokom :)
A skoro Polacy nauczyli Francuzów jeść widelcem - jak twierdzi jeden z aktualnych "autorytetów" - to może Anglicy postanowili nauczyć nas sikać z jadącego pociągu :) :) :)
TW