6 listopada2017 r. Indie
Dzisiaj mogliśmy pospać do 7 . Nie bardzo o tej porze kocham budziki. Trudno trzeba wstawać. Kierowca ma być o 8.00. Śniadanie indyjskie bardzo dobre, Nawet rezygnujemy z jajecznicy. Po co jeść znajome potrawy, jak można spróbować czegoś innego. Wymeldowujemy się z hotelu i ruszamy do jaskiń Ellury. Są to również jaskinie wykute w skałach . Jest ich 30. część buddyjskich część hinduskich i część dżynijskich. Droga 30 kilometrów to próba naszych nerwów i nadzieja na przeżycie. Kierowca szaleniec- nie wiadomo po co się śpieszy. Ale mam do niego jakieś dziwne zaufanie, choć przeżywamy momentami chwile grozy. Po drodze mijamy na wysokim wzgórzu ruiny XII- wiecznej twierdzy. Szalony sułtan przeniósł do tego miejsca Daulatabad swoją stolicę i przesiedlił milion ludzi z Delhi. Oczywiście wszystko spaliło na panewce, bo na tym terenie nie było tyle wody by zaspokoić potrzeby ludności. Więc znowu przeniósł ludzi z powrotem do Delhi. Ile osób zmarło z tego powodu kroniki milczą.. Docieramy do Ellury. Bilety oczywiście 500 rupii od osoby . Hindusi płacą 20 rupii. Jaskinie wykute zostały w skale w VI-XI wieku. Chociaż jest 9 rano słońce pali niemiłosiernie. Zaczynamy zwiedzanie od jaskiń buddyjskich Jaskinie te, to uosobienie spokoju. Niektóre są ogromne 36x18 metrów. Maja piękne kolumny. Najbardziej podoba się nam jaskinia oznaczona numerem 10. Jest piętrowa i posiada piękne zdobienia. Następny kompleks to jaskinie hinduistyczne. Jakże inne od buddyjskich. Tamte surowe w swoim wyrazie. Jedyna postać w nich to Budda. czasem jego żona. W jaskiniach hinduistycznych są ponętne kobiety, z obfitym biustem, wąską talią. Wszystko radosne. Święci też.. Grota 15 ogromna dwupoziomowa . Wychodzimy zachwyceni. Nie wiemy jeszcze co nas czeka w następnej grocie. Następna grota to świątynia Kajlasanatha Wybudowana w 760 roku. Świątynia od góry była wykuwana w skale. Widok z góry zachwycający, ale wnętrza niesamowite. Zwiedzanie świątyni zajmuje nam około 40 minut. Nawet nie wiemy kiedy tak szybko minął czas. W świątyni całej ozdobionej rzeźbami jest wiele poziomów. Naprawdę arcydzieło, jeśli zważyć, że wykonano to w VIII w bez programów komputerowych i to kuto od góry. Po tej świątyni pozostałe świątynie groty hinduistyczne nie robią na nas większego wrażenia, chociaż warte są obejrzenia. Jest strasznie gorąco. Idziemy trochę odpocząć, bo przed nami jeszcze groty dżinijskie. Wracamy przez bramę do strefy handlowej i zamawiamy najpierw kawę a potem nan z czosnkiem. Nan to taki nasz chleb tylko że jest to placek miękki ale wyglądem przypomina podpłomyk Płacimy dolara i wracamy na dalsze zwiedzanie. Teraz druga część jaskiń. Podchodzimy by obejrzeć pozostałe świątynie jaskinie hinduskie . Zostały nam jaskinie dżynijskie. Podjeżdżamy specjalnym autobusem zatrzymując go po drodze. Facet wprawdzie mówi ,że się nie zatrzymuje ale wziął nas . Świątynie dżynijskie, a jest ich pięć pokazują swoich nauczycieli Parswanthe i Mahawirę założycieli dżinizmu. Bardzo podoba nam się sala zgromadzeń i grota 33. Zmęczeni wracamy autobusem do bramy. Tu czeka na nas nasz kierowca i znowu powrót do Aurangabad, czyli walka o przetrwanie na drodze. Po drodze zjeżdżamy do Bibi-Qam Maqbara, Jest to kopia mauzoleum Tadż Mahal . Syn zbudował swojej matce taki pomnik w XVII w. Niestety jest to tylko kopia i w wielu miejscach widać upływ czasu. Tu też wejściówka 200 rupii dla turysty 15 dla Hindusa. No cóż trudno. Potem zachęcona przewodnikiem życzę sobie wycieczkę do ogrodów Pancakki. Tu też cena biletu 100 rupii, a Hindus 10 rupii. Są to baseny z pitna woda sprowadzaną z gór. Całość w ogrodzie. Nazwa wskazywała, że będzie tam młyńskie koło. Jesteśmy jednak rozczarowani. Ogrody beznadziejne, raczej wszędzie bałagan. Zbyszek wchodzi tylko do mauzoleum sufickiego świętego. Mnie nie wpuścili. Wracamy zdegustowani. Teraz tylko bagaże i hajda na lotnisko. Rozliczamy się z kierowcą /dajemy mu napiwek/ i chcemy wejść na lotnisko. Okazuje się, że mam wydrukowany tylko mój bilet. Zaczyna się szukanie biletu Zbyszka. Zbyszek idzie do linii lotniczych, by mu wydrukowali, a ja szukam w komórce. Wprawdzie nie ma Internetu, ale znajduję bilet wystawiony na nas dwoje. Nie wiem dlaczego wydrukował się tylko na mnie. Na lotnisku okazuje się, że mamy opóźnienie 45 minut. Ciekawe, czy złapiemy samolot do Bengaluru. Na razie przede mną kolejka do bramki zwanej z angielska gatem. Ruszamy z ogromnym opóźnieniem. Do Mumbaju docieramy około 21. Samolot nasz miał odlecieć o 20.20. Właściwie nie liczę na szczęście, chociaż mu pomagamy, bo znowu biegiem po lotnisku. Jedna kontrola, druga kontrola. Patrzę na tablicę, a nasz samolot opóźniony. Za 15 minut odlot. Dobiegamy do bramki. Facet w tym momencie ją zamyka. Ja z obłędem w oczach pokazuję mu karty boardingowe, a on na to." spokojnie za 10 minut". Czekamy jeszcze 20 minut i wreszcie nas wpuszczają. Ja wyobrażałam sobie, że wszyscy siedzą w samolocie i tylko my sieroty czekamy. Wchodzimy do samolotu, a on pusty. Okazuje się, że weszliśmy jako pierwsi,, a wszyscy pasażerowie czekali obok. Do Bangaluru docieramy o 23.30. Na szczęście czekał na nas właściciel firmy Thorani Tours i kierowcą. Z lotniska jedziemy ponad godzinę do hotelu. teraz tylko szybko spać. No jeszcze trzeba zapłacić za wycieczkę.
Dzisiaj mogliśmy pospać do 7 . Nie bardzo o tej porze kocham budziki. Trudno trzeba wstawać. Kierowca ma być o 8.00. Śniadanie indyjskie bardzo dobre, Nawet rezygnujemy z jajecznicy. Po co jeść znajome potrawy, jak można spróbować czegoś innego. Wymeldowujemy się z hotelu i ruszamy do jaskiń Ellury. Są to również jaskinie wykute w skałach . Jest ich 30. część buddyjskich część hinduskich i część dżynijskich. Droga 30 kilometrów to próba naszych nerwów i nadzieja na przeżycie. Kierowca szaleniec- nie wiadomo po co się śpieszy. Ale mam do niego jakieś dziwne zaufanie, choć przeżywamy momentami chwile grozy. Po drodze mijamy na wysokim wzgórzu ruiny XII- wiecznej twierdzy. Szalony sułtan przeniósł do tego miejsca Daulatabad swoją stolicę i przesiedlił milion ludzi z Delhi. Oczywiście wszystko spaliło na panewce, bo na tym terenie nie było tyle wody by zaspokoić potrzeby ludności. Więc znowu przeniósł ludzi z powrotem do Delhi. Ile osób zmarło z tego powodu kroniki milczą.. Docieramy do Ellury. Bilety oczywiście 500 rupii od osoby . Hindusi płacą 20 rupii. Jaskinie wykute zostały w skale w VI-XI wieku. Chociaż jest 9 rano słońce pali niemiłosiernie. Zaczynamy zwiedzanie od jaskiń buddyjskich Jaskinie te, to uosobienie spokoju. Niektóre są ogromne 36x18 metrów. Maja piękne kolumny. Najbardziej podoba się nam jaskinia oznaczona numerem 10. Jest piętrowa i posiada piękne zdobienia. Następny kompleks to jaskinie hinduistyczne. Jakże inne od buddyjskich. Tamte surowe w swoim wyrazie. Jedyna postać w nich to Budda. czasem jego żona. W jaskiniach hinduistycznych są ponętne kobiety, z obfitym biustem, wąską talią. Wszystko radosne. Święci też.. Grota 15 ogromna dwupoziomowa . Wychodzimy zachwyceni. Nie wiemy jeszcze co nas czeka w następnej grocie. Następna grota to świątynia Kajlasanatha Wybudowana w 760 roku. Świątynia od góry była wykuwana w skale. Widok z góry zachwycający, ale wnętrza niesamowite. Zwiedzanie świątyni zajmuje nam około 40 minut. Nawet nie wiemy kiedy tak szybko minął czas. W świątyni całej ozdobionej rzeźbami jest wiele poziomów. Naprawdę arcydzieło, jeśli zważyć, że wykonano to w VIII w bez programów komputerowych i to kuto od góry. Po tej świątyni pozostałe świątynie groty hinduistyczne nie robią na nas większego wrażenia, chociaż warte są obejrzenia. Jest strasznie gorąco. Idziemy trochę odpocząć, bo przed nami jeszcze groty dżinijskie. Wracamy przez bramę do strefy handlowej i zamawiamy najpierw kawę a potem nan z czosnkiem. Nan to taki nasz chleb tylko że jest to placek miękki ale wyglądem przypomina podpłomyk Płacimy dolara i wracamy na dalsze zwiedzanie. Teraz druga część jaskiń. Podchodzimy by obejrzeć pozostałe świątynie jaskinie hinduskie . Zostały nam jaskinie dżynijskie. Podjeżdżamy specjalnym autobusem zatrzymując go po drodze. Facet wprawdzie mówi ,że się nie zatrzymuje ale wziął nas . Świątynie dżynijskie, a jest ich pięć pokazują swoich nauczycieli Parswanthe i Mahawirę założycieli dżinizmu. Bardzo podoba nam się sala zgromadzeń i grota 33. Zmęczeni wracamy autobusem do bramy. Tu czeka na nas nasz kierowca i znowu powrót do Aurangabad, czyli walka o przetrwanie na drodze. Po drodze zjeżdżamy do Bibi-Qam Maqbara, Jest to kopia mauzoleum Tadż Mahal . Syn zbudował swojej matce taki pomnik w XVII w. Niestety jest to tylko kopia i w wielu miejscach widać upływ czasu. Tu też wejściówka 200 rupii dla turysty 15 dla Hindusa. No cóż trudno. Potem zachęcona przewodnikiem życzę sobie wycieczkę do ogrodów Pancakki. Tu też cena biletu 100 rupii, a Hindus 10 rupii. Są to baseny z pitna woda sprowadzaną z gór. Całość w ogrodzie. Nazwa wskazywała, że będzie tam młyńskie koło. Jesteśmy jednak rozczarowani. Ogrody beznadziejne, raczej wszędzie bałagan. Zbyszek wchodzi tylko do mauzoleum sufickiego świętego. Mnie nie wpuścili. Wracamy zdegustowani. Teraz tylko bagaże i hajda na lotnisko. Rozliczamy się z kierowcą /dajemy mu napiwek/ i chcemy wejść na lotnisko. Okazuje się, że mam wydrukowany tylko mój bilet. Zaczyna się szukanie biletu Zbyszka. Zbyszek idzie do linii lotniczych, by mu wydrukowali, a ja szukam w komórce. Wprawdzie nie ma Internetu, ale znajduję bilet wystawiony na nas dwoje. Nie wiem dlaczego wydrukował się tylko na mnie. Na lotnisku okazuje się, że mamy opóźnienie 45 minut. Ciekawe, czy złapiemy samolot do Bengaluru. Na razie przede mną kolejka do bramki zwanej z angielska gatem. Ruszamy z ogromnym opóźnieniem. Do Mumbaju docieramy około 21. Samolot nasz miał odlecieć o 20.20. Właściwie nie liczę na szczęście, chociaż mu pomagamy, bo znowu biegiem po lotnisku. Jedna kontrola, druga kontrola. Patrzę na tablicę, a nasz samolot opóźniony. Za 15 minut odlot. Dobiegamy do bramki. Facet w tym momencie ją zamyka. Ja z obłędem w oczach pokazuję mu karty boardingowe, a on na to." spokojnie za 10 minut". Czekamy jeszcze 20 minut i wreszcie nas wpuszczają. Ja wyobrażałam sobie, że wszyscy siedzą w samolocie i tylko my sieroty czekamy. Wchodzimy do samolotu, a on pusty. Okazuje się, że weszliśmy jako pierwsi,, a wszyscy pasażerowie czekali obok. Do Bangaluru docieramy o 23.30. Na szczęście czekał na nas właściciel firmy Thorani Tours i kierowcą. Z lotniska jedziemy ponad godzinę do hotelu. teraz tylko szybko spać. No jeszcze trzeba zapłacić za wycieczkę.
groty buddyjskie w Ellurze |
groty buddyjskie w Ellurze |
w świątyni buddyjskiej |
w jaskini buddyjskiej |
w Hinduskiej świątyni |
świątynia 9 z pięknym gzymsem |
jedna z piękniejszych świątyń buddyjskich |
oczywiście świątynia hinduska |
Dodaj napis |
Dodaj napis |
świątynia Kajlasanatha |
świątynia Kajlasanatha |
tu składa się życzenia i pieniądze |
świątynia Kajlasanatha |
Dodaj napis |
widok na jaskinie Ellury |
piękne świątynie hinduistyczne |
w hinduskiej świątyni |
to też świątynia hinduska |
świątynie w Ellurze |
droga wzdłuż grot |
w lokalnym autobusie |
selfie z dziewczynami |
Zbyszek dostał dziecko do adopcji |
Dodaj napis |
w świątyniach dżynijskich |
transport osób |
replika Tadż Mahal |
detale repliki Tadż Mahal |
detale repliki Tadż Mahal |
grobowiec pokryty banknotami |
ogrody przy mauzoleum |
grób sufickiego mędrca |
świnia w ogrodzie |
biało-czarna koza |
Można na te zdjęcia z Elury patrzeć godzinami ... A i tak trudno uwierzyć, że to wszystko wykuto w bazaltowej skale setki lat temu ...
OdpowiedzUsuńZbyszek to wie na czym rękę położyć ... A odnośnie kozy - mówią, że w życiu nic nie jest czarno-białe, a tu proszę bardzo ...
OdpowiedzUsuń