7 listopada. 2017 r. Indie
Zapomniałam napisać że na lotnisku czekał na nas komitet powitalny w postaci kierowcy i właściciela firmy wypożyczającej samochód. udekorowali nas naszyjnikami kwiatów i wręczyli po butelce wody mineralnej. Zawieźli nas do fajnego hotelu. Z kierowcą umówiliśmy się o 7.30. Niestety na urlopie się nie pośpi. Śniadanie super. Wprawdzie wegetariańskie, ale pyszne potrawy i wcale nam nie brakuje mięsa ani chleba. Ruszamy w drogę. Przejazd przez Banagalore to stanie w korkach. Ten kierowca jest dużo spokojniejszy niż poprzedni. Gdy wyjeżdżamy z miasta wjeżdżamy na autostradę. To nasza pierwsza autostrada w Indiach. Trochę czyściej i samochody jadą w jednym kierunku. Przynajmniej nie trzeba się kryć przy mijankach. Po drodze zatrzymujemy się na kawę. Jestem zaskoczona wyglądem lokalu - wszędzie marmury . To już nie te Indie które widziałam 14 lat temu. Po drodze oczywiście odrabiamy zaległości w spaniu i ucinamy drzemki. Gdy zjeżdżamy z autostrady podróż staje się bardziej emocjonująca. Ciągle musimy zjeżdżać na pobocze, by nie doszło do zderzenia czołowego. Jest mnóstwo ciężarówek bardzo przyozdobionych i pomalowanych w różne jaskrawe kolory. Po drodze zajeżdżamy do restauracji na obiad. Z zewnątrz okazale . W środku już bardziej swojsko po hindusku. Niby czysto, ale tylko niby. Zjadamy kurczaka z warzywami za cała 3 dolary za dwie osoby i dalej w drogę. Dojeżdżamy do Hospet miasteczka wypadowego do zabytków Hampi. Hotel Hampi International super. Wyruszamy na spacer po miasteczku. No tu cała gama różnych ciekawych typów, krowy, świnie na ulicy ludzie motoriksze, motory samochody, wszystko. Jeśli ktoś może, to trąbi, jak nie może to odskakuje. Trzeba jednak przyznać że kierowcy jeżdżą bardzo uważnie. Na ulicy toczy się życie, prasowanie, naprawa obuwia, wszystko się tu załatwia Z naszym kierowcą umówiliśmy się na jutro na 7.30. Chłopina nie pośpi przy nas.Wieczorem kolacja . Poprosiliśmy o jedzenie mniej piekące. Przyniósł nam pyszną jagnięcinę zrobioną po kaszmirsku z małą ilością przypraw. Do tego nan z czosnkiem i ryż. Za taką kolację zapłaciliśmy 30 zł za dwie osoby. Żyć nie umierać. Ale benzyna jest droga 3,30 zł za litr.
powitanie na lotnisku |
mijanki ciężarówek |
na lunchu |
ruch na drodze |
uczestnicy drogi |
na drodze |
prasowalnia |
pralnia |
woźnica |
mała świątynia hinduska |
świnie w rynsztoku |
kobiety w sari |
policjantka bezradna przy takim ruchu |
salon obuwniczy |
mieszkaniec Hospet |
muzułmanki |
próbowanie nieznanych owoców |
ze sprzedawcą bananów |
chciał mieć selfie |
smażone ananasy |
girlandy kwiatów na sprzedaż |
to naprawdę oryginały |
przed meczetem |
spacer krów po ulicach |
na ulicy |
mieszkanka Hospet |
dzieci chciały mieć selfie |
miejska studnia |
kolacja krowy trzcina cukrowa |
praca na ulicy |
nikt nie pisze,wiec zabralam sie do tych paru slow. Po pierwsze -nie mam jezyka polskiego na tastaturze- stad te bledy
OdpowiedzUsuń-po drugie czytam twoje relacje bardzo chetnie i podziwiam tez wasze zdjecia.czekam na dalsze relacje, zycze przyjemnego urlopu i jeszcze mase nowych przezyc. pozdrawiam. Ola
Takie inne - mniej zabytkowe - Indie też godne uwagi. A przy takich cenach jedzenia to możecie ... iść na całość !!!! Diabli z czystością, raz się żyje ...
OdpowiedzUsuńCiekawe jak smakują smażone ananasy ??? Wyglądają jak najzdrowsze chipsy świata ... A ta krowa jak będzie codziennie miała takie menu na kolację to skończy z cukrzycą niechybnie ...
OdpowiedzUsuń