środa, 8 listopada 2017

8 listopada 2017 r. Indie

8 listopada 2017 r. Indie



Rano pobudka przed siódmą. Biegiem na śniadanie. Niestety hinduskie jeszcze nie jest gotowe. Zjadamy  omlet   tosty i jedziemy do Hampi. Hampi to miasto  wymarłe . Położone na powierzchni 36 km2 Powstało w XII-XIV w. Mieszkało w nim  około 500000 osób. Było ważnym punktem handlowym . W 1565 roku zniknęło za sprawą muzułmańskich władców z północy. Zapomniane przez lata popadło w ruinę. Muzułmanie wszystko co związane z religią hinduistyczną zniszczyli. Jedziemy z przewodnikiem, bo tak  sugeruje nam  kierowca. Rozrzucone po  wielkich przestrzeniach  budowle są trudne do ogarnięcia, Targujemy się z przewodnikiem. W końcu ustalamy moim zdaniem wygórowana cenę 1500 rupii za całodzienną  wycieczkę. Wychodzi jakieś 75 złotych. Trudno jakoś to przeżyjemy. Zaczynamy od części świątynnej, Najpierw upieram się, żeby zobaczyć Lakszmi/Lakszmi to Zona Boga  Wisznu/ Wyczytałam w przewodniku, że  zażywa kąpieli w  świątynnych basenach o 8 rano/ Gdy docieramy na miejsce wpadam w osłupienie. Lakszmi to słonica. Oczywiście pięknie pomalowana Przyjmuje banknoty i przekazuje  opiekunowi. Potem trąbę kładzie na  twojej głowie w podzięce . Gdybym była uważna to oczywiście doczytałabym, że to słonica, ale ja pędziwiatr tego nie doczytałam. Stąd moje osłupienie. Ale fajna niespodzianka. Niestety dziś słonica się nie kąpie , bo wczoraj miała ciężki dzień. Mniejsza o to . Jestem ubawiona moim wyobrażaniem o bogini Lakszmi. Po świątyniach chodzimy na bosaka. Niestety nie ma parkietu tylko kamienie. Stópki księżniczki bardzo cierpią. Nie mogę  stawać na  drobnych kamieniach. Ale czego się nie robi dla pasji zwiedzania. Przechodzimy do najstarszej świątyni Wirupakszy. Wznosi się nad nią wysoka na 50 m wieża bramna.Wirupaksza to  kolejne wcielenie Siwy. Mamy już takie poplątanie z bogami hinduistycznymi że odróżniamy tylko Sziwę i jego zone Parwati i syna - mojego ulubionego boga Genejshę. Potem Wishnu z żoną Lakshmi oraz Krishna grający na flecie. Reszty nie ogarniamy, zresztą nawet nie próbujemy Potem ruszamy do dzielnicy królewskiej. Została ona całkowicie zdewastowana przez muzułmańskich  najeźdźców, ale  częściowo została zrekonstruowana. Robi niesamowite wrażenie. Basen,  rzeźby w granicie liczne   pozostałości po pawilonach audiencyjnych, , studnie, akwedukty dostarczające wodę do miasta . Największe wrażenie robi na nas  Świątynia Wittali. Jest po prostu cudowna. Praktycznie zachowała się  w całości. Delikatne kolumny które po uderzeniu wydają  różne dźwięki w sumie 81różnych  dźwięków przepiękne rzeźby. Wszystko oszałamiające. To trzeba  było zobaczyć. Nic to że upał 37 stopni. Z wrażenia nie czujemy tego. Po środku świątyni stoi kamienny rydwan procesyjny. jest tak zrobiony, że jego koła kamienne się obracają. Cudownie rzeźbiony jest symbolem Hampi. Na terenie świątyni jest jeszcze sala  ślubna i modlitewna. Wszystkie  cudowne. W przerwie zwiedzania  idziemy na lunch. Oczywiście wybór lokalu należy do przewodnika. Zawozi nas do  lokalnej Green restaurant, zapewnia, iż wspaniałe lokalne jedzenie. Sugeruje Thali; wiele przystawek z ryżem i plackami. Miejsce podoba się nam. Jest nawet kibelek. Wszystko w gaju bananowym. Kibelek to sławojka. Ale przed nią umywalka i lusterko na drzewie. Przynoszą nam  w małych miseczkach różne dania do tego dwa rodzaje ryżu  i dwa rodzaje ich placków. Tak porcja 7.50 zł za osobę. Najedliśmy się do syta. Trochę palące, no ale trudno. Przyjechaliśmy do Indii. Zaskoczeniem dla nas był rachunek. Kelner doliczył obiad przewodnika i kierowcy. Nie tak się umawialiśmy. Wprawdzie to 15 zł w sumie, ale niesmak pozostał. Jednak jesteśmy traktowani jak bankomaty. Po popołudniu odwiedzamy muzeum archeologiczne. Znajdują się tu pięknie zachowane fragmenty rzeźb. Niestety nie wolno  fotografować. Wkurza mnie to, bo  niby dlaczego. Co się stanie tym granitowym kamieniom od zrobionego zdjęcia? Na koniec jedziemy do Anegungi. Jest to wioska również wpisana na  listę Unesco. To na szczycie góry znajduje się świątynia  .zwana świątynią małp. Tak naprawdę to małpy są na dole. Na górze ich nie widziałam Trzeba się wspiąć po 575 stopniach. Widok z góry boski. W świątyni mnich odprawia modły. Gdy na migi pytam czy mogę zrobić mu zdjęcie  uśmiechem wyraża zgodę. Gdy odpoczywam w cieniu czekając na Zbyszka  siada niby przypadkiem  koło mnie facet. Drugi niby przypadkiem robi mu zdjęcie. Oczywiście domyślam się o co chodzi i uśmiecham się. To wystarczyło cała rodzina rzuciła się  do mnie i otoczyła by zrobić sobie zdjęcie ze mną. Oni maja hopla na tym punkcie.. Rozliczamy się z przewodnikiem i wracamy do hotelu. Po trudach dnia dzisiejszego idziemy do miejscowego baru na piwo. Tu po raz pierwszy widzimy kompletnie pijanego Hindusa. Wracamy do hotelu po zmroku. Jeszcze lekka kolacja. dzień wspaniały. To trzeba było przeżyć. szczególnie słonica Lakszmi i świątynia Wittali. Bajkowa. Muszę dodać, że wszystko to w bajkowej scenerii ogromnych przeogromnych głazów granitowych wyglądających jakby ktoś je porozrzucał




błogosławieństwo od Lakszmi

ozdoby w świątyni Lakszmi

Sziwa z kobrą

Sadhu

gopuram w świątyni Wirupakszy

świątynia Wirupakszy


pawilon w Swiątyni Wirupakszy




posąg Genejszy

Kriszna jako dziecko




w swiątyni Kriszzny

Lakszmi w innym wydaniu

bananowy gaj

świątyni Kriszny


wszędzie ogromne kamienie

wejście do podziemnej świątyni

zdobienia na  filarach

świątynia Achytuaraja

zielona papużka

Lotos mahal

pachnące kwiaty może jakiegoś fikusa

ozdobna koza?????

a w oddali skały, skały

strzyżenie trawy

w tajemnym pokoju króla

jaszczurka wygrzewa się na słońcu

ściana w rzeźbach


w łaźni królowej

wejście do Świątyni Wittali

kamienny rydwan symbol Hampi

pawilon w świątyni Wittali

brama do świątyni

w razie czego tu zanocujemy

pole trzciny cukrowej

gniazdo wikłacza

nasz obiad

paść można się nawet na drodze

pola ryżowe

drewniany rydwan procesyjny

575 schodów pokonano




w świątyni małp



 

2 komentarze:

  1. Ganeśa - znany też jako Ganapati i Winajaka - usuwa wszelkie przeszkody i zapewnia powodzenie w najróżniejszych przedsięwzięciach, jest także uznawany za Boga dobrobytu i obfitości, a przede wszystkim uosabia witalność i żywotność - to pewnie dlatego ulubione bóstwo Haliny ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Widok ze Wzgórza Świątyni Małp przenosi o kilkaset lat ... Wygląda jak kadr z filmu "Apocalypto"...

    OdpowiedzUsuń