Rano pobudka przed siódmą. Biegiem na śniadanie. Niestety hinduskie jeszcze nie jest gotowe. Zjadamy omlet tosty i jedziemy do Hampi. Hampi to miasto wymarłe . Położone na powierzchni 36 km2 Powstało w XII-XIV w. Mieszkało w nim około 500000 osób. Było ważnym punktem handlowym . W 1565 roku zniknęło za sprawą muzułmańskich władców z północy. Zapomniane przez lata popadło w ruinę. Muzułmanie wszystko co związane z religią hinduistyczną zniszczyli. Jedziemy z przewodnikiem, bo tak sugeruje nam kierowca. Rozrzucone po wielkich przestrzeniach budowle są trudne do ogarnięcia, Targujemy się z przewodnikiem. W końcu ustalamy moim zdaniem wygórowana cenę 1500 rupii za całodzienną wycieczkę. Wychodzi jakieś 75 złotych. Trudno jakoś to przeżyjemy. Zaczynamy od części świątynnej, Najpierw upieram się, żeby zobaczyć Lakszmi/Lakszmi to Zona Boga Wisznu/ Wyczytałam w przewodniku, że zażywa kąpieli w świątynnych basenach o 8 rano/ Gdy docieramy na miejsce wpadam w osłupienie. Lakszmi to słonica. Oczywiście pięknie pomalowana Przyjmuje banknoty i przekazuje opiekunowi. Potem trąbę kładzie na twojej głowie w podzięce . Gdybym była uważna to oczywiście doczytałabym, że to słonica, ale ja pędziwiatr tego nie doczytałam. Stąd moje osłupienie. Ale fajna niespodzianka. Niestety dziś słonica się nie kąpie , bo wczoraj miała ciężki dzień. Mniejsza o to . Jestem ubawiona moim wyobrażaniem o bogini Lakszmi. Po świątyniach chodzimy na bosaka. Niestety nie ma parkietu tylko kamienie. Stópki księżniczki bardzo cierpią. Nie mogę stawać na drobnych kamieniach. Ale czego się nie robi dla pasji zwiedzania. Przechodzimy do najstarszej świątyni Wirupakszy. Wznosi się nad nią wysoka na 50 m wieża bramna.Wirupaksza to kolejne wcielenie Siwy. Mamy już takie poplątanie z bogami hinduistycznymi że odróżniamy tylko Sziwę i jego zone Parwati i syna - mojego ulubionego boga Genejshę. Potem Wishnu z żoną Lakshmi oraz Krishna grający na flecie. Reszty nie ogarniamy, zresztą nawet nie próbujemy Potem ruszamy do dzielnicy królewskiej. Została ona całkowicie zdewastowana przez muzułmańskich najeźdźców, ale częściowo została zrekonstruowana. Robi niesamowite wrażenie. Basen, rzeźby w granicie liczne pozostałości po pawilonach audiencyjnych, , studnie, akwedukty dostarczające wodę do miasta . Największe wrażenie robi na nas Świątynia Wittali. Jest po prostu cudowna. Praktycznie zachowała się w całości. Delikatne kolumny które po uderzeniu wydają różne dźwięki w sumie 81różnych dźwięków przepiękne rzeźby. Wszystko oszałamiające. To trzeba było zobaczyć. Nic to że upał 37 stopni. Z wrażenia nie czujemy tego. Po środku świątyni stoi kamienny rydwan procesyjny. jest tak zrobiony, że jego koła kamienne się obracają. Cudownie rzeźbiony jest symbolem Hampi. Na terenie świątyni jest jeszcze sala ślubna i modlitewna. Wszystkie cudowne. W przerwie zwiedzania idziemy na lunch. Oczywiście wybór lokalu należy do przewodnika. Zawozi nas do lokalnej Green restaurant, zapewnia, iż wspaniałe lokalne jedzenie. Sugeruje Thali; wiele przystawek z ryżem i plackami. Miejsce podoba się nam. Jest nawet kibelek. Wszystko w gaju bananowym. Kibelek to sławojka. Ale przed nią umywalka i lusterko na drzewie. Przynoszą nam w małych miseczkach różne dania do tego dwa rodzaje ryżu i dwa rodzaje ich placków. Tak porcja 7.50 zł za osobę. Najedliśmy się do syta. Trochę palące, no ale trudno. Przyjechaliśmy do Indii. Zaskoczeniem dla nas był rachunek. Kelner doliczył obiad przewodnika i kierowcy. Nie tak się umawialiśmy. Wprawdzie to 15 zł w sumie, ale niesmak pozostał. Jednak jesteśmy traktowani jak bankomaty. Po popołudniu odwiedzamy muzeum archeologiczne. Znajdują się tu pięknie zachowane fragmenty rzeźb. Niestety nie wolno fotografować. Wkurza mnie to, bo niby dlaczego. Co się stanie tym granitowym kamieniom od zrobionego zdjęcia? Na koniec jedziemy do Anegungi. Jest to wioska również wpisana na listę Unesco. To na szczycie góry znajduje się świątynia .zwana świątynią małp. Tak naprawdę to małpy są na dole. Na górze ich nie widziałam Trzeba się wspiąć po 575 stopniach. Widok z góry boski. W świątyni mnich odprawia modły. Gdy na migi pytam czy mogę zrobić mu zdjęcie uśmiechem wyraża zgodę. Gdy odpoczywam w cieniu czekając na Zbyszka siada niby przypadkiem koło mnie facet. Drugi niby przypadkiem robi mu zdjęcie. Oczywiście domyślam się o co chodzi i uśmiecham się. To wystarczyło cała rodzina rzuciła się do mnie i otoczyła by zrobić sobie zdjęcie ze mną. Oni maja hopla na tym punkcie.. Rozliczamy się z przewodnikiem i wracamy do hotelu. Po trudach dnia dzisiejszego idziemy do miejscowego baru na piwo. Tu po raz pierwszy widzimy kompletnie pijanego Hindusa. Wracamy do hotelu po zmroku. Jeszcze lekka kolacja. dzień wspaniały. To trzeba było przeżyć. szczególnie słonica Lakszmi i świątynia Wittali. Bajkowa. Muszę dodać, że wszystko to w bajkowej scenerii ogromnych przeogromnych głazów granitowych wyglądających jakby ktoś je porozrzucał
|
błogosławieństwo od Lakszmi |
|
ozdoby w świątyni Lakszmi |
|
Sziwa z kobrą |
|
Sadhu |
|
gopuram w świątyni Wirupakszy |
|
świątynia Wirupakszy |
|
pawilon w Swiątyni Wirupakszy |
|
posąg Genejszy |
|
Kriszna jako dziecko |
|
w swiątyni Kriszzny |
|
Lakszmi w innym wydaniu |
|
bananowy gaj |
|
świątyni Kriszny |
|
wszędzie ogromne kamienie |
|
wejście do podziemnej świątyni |
|
zdobienia na filarach |
|
świątynia Achytuaraja |
|
zielona papużka |
|
Lotos mahal |
|
pachnące kwiaty może jakiegoś fikusa |
|
ozdobna koza????? |
|
a w oddali skały, skały |
|
strzyżenie trawy |
|
w tajemnym pokoju króla |
|
jaszczurka wygrzewa się na słońcu |
|
ściana w rzeźbach |
|
w łaźni królowej |
|
wejście do Świątyni Wittali |
|
kamienny rydwan symbol Hampi |
|
pawilon w świątyni Wittali |
|
brama do świątyni |
|
w razie czego tu zanocujemy |
|
pole trzciny cukrowej |
|
gniazdo wikłacza |
|
nasz obiad |
|
paść można się nawet na drodze |
|
pola ryżowe |
|
drewniany rydwan procesyjny |
|
575 schodów pokonano |
|
w świątyni małp |
Ganeśa - znany też jako Ganapati i Winajaka - usuwa wszelkie przeszkody i zapewnia powodzenie w najróżniejszych przedsięwzięciach, jest także uznawany za Boga dobrobytu i obfitości, a przede wszystkim uosabia witalność i żywotność - to pewnie dlatego ulubione bóstwo Haliny ...
OdpowiedzUsuńWidok ze Wzgórza Świątyni Małp przenosi o kilkaset lat ... Wygląda jak kadr z filmu "Apocalypto"...
OdpowiedzUsuń