Wczoraj Stasiu nie zarezerwował pokoju. Obiecał, że zrobi to rano. Wstał po siódmej, ale tylko na spacer do łazienki. Planowaliśmy wstać o 7.00. On z powrotem do spania. Oczywiście wkurzyłam się. Śniadanie paskudne - kimchi tosty, marmolada i na dodatek głośna muzyka. Zabieramy bagaże i idziemy do metra .Musimy odebrać samochód na lotnisku, który zarezerwowałam jeszcze w Polsce. Dojeżdżamy do stacji przesiadkowej i nie możemy znaleźć linii 5. Do lotniska dojeżdżamy zamiast na 9.00 jak planowałam trochę po 10. Mam napisane, że odbiór samochodu na lotnisku międzynarodowym. Idziemy więc na międzynarodowe. Okazuje się, że nabiliśmy kilometrów, a wypożyczalnie są na krajowym dworcu. Jedziemy darmowym busikiem na lotnisko krajowe. To trochę trwa załatwienie formalności. W końcu dostajemy samochód większy niż zamówiliśmy nówkę sztukę KIA3. Samochód jeszcze pachnie fabrykę. ma wspaniała wielką nawigację . Facet ustawia nam kierunek do strefy zdemilitaryzowanej. Jedziemy autostradą mamy informację z GPS że trzeba zapłacić 3000 wonów. Mam przygotowaną kasę, ale Stasiu szuka przejścia gdzie jedzie się najszybciej i przejechaliśmy nie płacąc linią dla uprzywilejowanych. Ciekawe ile ta przyjemność będzie nas kosztować. Znowu bramki Stasiu jedzie niebieskim pasem, znowu nie ma żadnej płatności. Gdy za jakiś czas GPS nas informuje że trzeba zapłacić 1800 wonów, bo zjechaliśmy z trasy na bramce daję 1800 wonów, a kobieta żąda biletu. Mówimy że nie mamy. Ona dzwoni gdzieś i za chwilę już wszystko ustalone. mamy zapłacić 1800 wonów. Bierze pieniądze i daje pokwitowanie. Wszyscy jesteśmy jednak śledzeni. Po pewnym czasie Stasiu zaczyna zasypiać za kierownica. Postanawia napić się red bula. Ja zostałam w samochodzie. Zaczynam przyglądać się mapie i stwierdzam, że rzeczywiście jedziemy do strefy zdemilitaryzowanej ale gdzie indziej. Musimy zmienić trasę i nadłożyć kilometrów. Zamiast o 13.30 będziemy godzinę później. Już wiem, że nie zrealizujemy założeń na dzisiaj. Myślałam, że około południa wyruszymy ze strefy zdemilitaryzowanej zwanej popularnie ZDM do parku narodowego około 200 kilometrów na wschód.
Wiem, że na dworcu w Dorasan można dostać pozwolenie na wejście do tunelu 3. Już byłam w ogródku, już witałam się z gąską, a tu bach. Checkpoint i nawrotka. Dojeżdżamy głodni i źli do parku Imjingak . Jest to ogromny park poświęcony rodzinom koreańskim rozdzielonych po 1953 roku. Na wzgórzach pełno wiatraczków. jest mnóstwo ludzi odpoczywających na kocach. Głodni wpadamy do jedynego baru. Serwuje tylko hot dogi. Trzeba jakoś brzuch napchać. Zjadamy to zimne paskudztwo, chociaż z nazwy ma być gorący. Nie mam pojęcia jak dotrzeć do tuneli i na dworzec. nawet nie ma się kogo zapytać. Jestem zła jak osa. Idziemy pozwiedzać park. Dochodzimy do miejsca gdzie są zasieki i pełno kamer. Nawet biedronka się nie prześlizgnie nie mówiąc o człowieku. W pewnym momencie widzę jakieś kasy i stojących ludzi, Gdy podchodzę kobieta stawia kartkę "closed". Wszyscy odchodzą, ale ja przystępuję do działania. Mówię, że chcę bilety, nawet nie wiem na co. kobieta, że jutro. My oboje że jutro to odlatujemy i prosimy w dalszym ciągu nie wiemy o co. Kobieta , że sprawdzi, Za chwilę przychodzi i prosi o paszporty. Załapaliśmy się na coś nie wiemy na co i za ile. Okazuje się, że jest to wycieczka do ZDM, za 18000 na dwoje wyrusza za chwilę trwa 4 godziny i odwiedzamy 4 najważniejsze i najciekawsze miejsca. Boże Miłościwy to Ty czy mój Heniuś czuwacie nade mną. Wsiadamy do autobusu i ruszamy. Najpierw punkt obserwacyjny Wzgórze Zjednoczenia. Tam przez lornetki widzimy ludzi uprawiających pole, stanice wojskowe, i wszędzie druty kolczaste. Robi to na mnie fatalne wrażenie. Drugi punkt to tunel numer 3. Tunel ten został odkryty przez Koreę Południową w 1975 r. jest długi na 1500 metrów i szeroki na 2 metry. Takich tuneli odkryto dotychczas 4. Nie wiadomo ile jeszcze jest nieodkrytych. Dostajemy kaski i idziemy. najpierw 350 metrów ostro w dół, a potem węższym i niższym tunelem prawie po płaskim. Tunel jest niski więc niektórzy walą kaskami o skały. Szczególnie z upodobaniem robi to Stasiu. Docieramy do miejsca, gdzie jest ściana i dziura w niej. Widać przez nią budynki znajdujące się po stronie Korei Północnej. Na koniec film o stosunkach pomiędzy sąsiadami i o historii odkrytych tuneli. Wracamy do autobusu. Stasiu ledwie żywy. kolej na trzecią atrakcję stacja Dorasan i przejście przez most na którym są tablice z nazwiskami osób które zginęły w czasie wojny. Ostatni punkt wizyta w wiosce rolniczej która produkuje towary ekologiczne. nawet ryż na workach ma napis DMZ. No cóż taki jest koloryt takich wycieczek. Ale Koreańczycy kupowali dużo towarów, które nam niewiele mówiły. jakiś płyn w butelkach podobny do soku z kiszonej kapusty, dużo imbiru itp. Zmęczeni wracamy po 18 do parku. teraz przez wzgórze idziemy do samochodu. dzieci puszczają latawce, tysiące dziecięcych wiatraczków kręci się na wietrze jest pokój , tylko dlaczego są te druty kolczaste. Jakoś bardzo to przeżywam. Dlaczego ludzie są tacy źli dla siebie. Jakaś filozofka ze mnie. zastanawiam się jakie dalsze plany na dzisiaj. Nie ma co jechać dalej bo jest prawie 19 a Stasio pada ze zmęczenia. Postanawiamy wrócić do Seulu i zatrzymać się w hotelu, w którym nocowaliśmy a jutro pojechać zgodnie z planem , albo zmienić plany. Wracamy do Seulu trasą szybkiego ruchu. Strasznie zatłoczona. Przez kilometry jedziemy wzdłuż drutów kolczastych, wieżyczek obserwacyjnych. Straszne. Stasiu gaśnie . Twierdzi że to zmiana czasu. Zabawiam go rozmową. Straszny tłok. W końcu docieramy do hotelu , a tu niespodzianka. Jest full. Szukamy innego hotelu. W końcu znajdujemy pokój bez śniadania. Jak go zobaczyłam to pomyślałam czy ja wyglądam na 20 lat Pokój jak na jakąś orgastyczną imprezę. Pomalowany czarno-czerwono-czaro łoże wielkie i lustro na suficie. Jak spojrzałam na faceta, który mi pokazywał pokój to chyba zrozumiał, bo szybko zaprowadził mnie do normalnego pokoju. Zdecydowaliśmy się zostać Hotel Chamisso. Teraz szybko na jedzenie. Jest późno więc decydujemy się zjeść coś w pobliżu. Tu jest dzielnica nocnego życia w sensie pozytywnym. Knajpki, sklepy, ruch, Cudowne życie . Trafiamy do knajpki z której cudownie pachniało na ulicy. Stoły to w blacie umieszczona blacha z piekarnika. Jest podgrzewana a na niej same smakołyki. Pan piecze mięso najpierw w całości potem tnie nożyczkami na kawałki. cała góra pysznego mięsa do tego zupa bulion ale w koreańskim wydaniu- ostra, do tego smażone kiełki i kimchi. Sałatka i sosy. Słowem wielkie żarcie. A zapomniałam o jajku, które smażyło się w cebuli. Było pyszne. Dodatkowa atrakcja podpalenie wszystkiego. Najedzeni wracamy do hotelu. humor psuje mi tylko wiadomość od Bartka, że samochód zamknął się z kluczykami w środku i z Heniusiem. Skończyło się interwencja straży pożarnej i pogotowia.
|
w Parku Pokoju |
|
Dodaj napis |
|
Korea Północna |
|
Korea Północna i zasieki |
|
Korea Północna |
|
na Wzgórzu Zjednoczenia |
|
na Wzgórzu Zjednoczenia |
|
symbol rozerwanej Korei |
|
między przystojniakami |
|
strefa zdemilitaryzowana |
|
dworzec Dorasan |
|
tablica z zaginionymi |
|
w parku |
|
Dodaj napis |
|
dla efektu ogień |
|
skwiercząca kolacja |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz