Bałkany 2018
Warszawa- Belgrad- Nisz
24-25 maja 2018 r.
Dziś po południu ruszamy czteroosobową grupą Anita, Zbyszek Stasiu i ja na Bałkany. Interesuje nas Kosowo, Macedonia i Albania. Pierwszego dnia docieramy do Brna. Podróż przebiega pod znakiem dyskusji na temat, którą drogą mamy jechać. Stasiu jak zwykle obwiesił się gadżetami i one pokazują różne drogi. Około 23 decydujemy się zanocować w Brnie. Przez internat booking,com znajdujemy jakiś apartament. Gdy docieramy ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Szukamy czegoś innego. Pada na Hotel Biala Ruza. Początkowo nie możemy go znaleźć, bo wszędzie są remonty, ale w końcu się udaje. Ja ze Zbyszkiem idę do hotelu załatwiać sprawę. Początkowo facet mówi, że nie ma pokoi, ale jak powołuję się na booking.com i pokój dla 4 osób się znajduje za cenę z bookingu 75 euro ze śniadaniem. Pokój okazuje się dość marny. Wprawdzie są dwa pokoje z łazienka, ale brudne ściany, mocno zużyty. Na pociechę wypijamy wino i do spania. Rano pobudka o siódmej.. Zjadamy dobre śniadanie i ruszamy w drogę, Pogoda niezbyt zachęcająca. Chmury deszczowe wiszą nad nami. W końcu zaczyna padać, a nawet lać. W pewnym momencie Stasiu zjeżdża z autostrady bo tak pokazuje mu jeden z GPS. Ciągniemy się jak flaki z olejem. Stasiu twierdzi, że tak jest lepiej, bo nie będziemy na Słowacji płacić za autostrady. Ale jeszcze kawał drogi po Słowacji. W końcu Zbyszek przejmuje inicjatywę i kieruje Stasia na autostradę. Przejeżdżamy Czechy, Słowację. Na Węgrzech zatrzymujemy się na odpoczynek. Zjadamy pyszne zupy gulaszowe -dwa różne rodzaje i naleśniki z nadzieniem orzechowym polane czekoladą. Pycha. Anita przez całe popołudnie wspomina smak tych naleśników. Na granicy Serbskiej kontrola graniczna. Do Belgradu zamiast o 13.30 jak wskazywał rano GPS docieramy po 17.00. Parkujemy i okazuje się, że za parking trzeba płacić przez telefon. Nasze telefony nie przyjmują takiej formy płatności. Kobieta ze sklepu z obrazami zapłaciła za nas ze swojej komórki. Gdy pytamy jak dotrzeć do twierdzy Kalemegdan okazuje się, że to daleko i albo jedziemy tam samochodem albo autobusem. Decydujemy się na swój samochód. Kobieta uprzedza nas że będziemy mieli kłopoty z zaparkowaniem. Decydujemy się na samochód. Gdy docieramy do twierdzy udaje się nam dość szybko znaleźć miejsce do parkowania. Twierdza jest ogromna leży nad Dunajcem i Sawą. Składa się z zamku dolnego i górnego. Wstęp bezpłatny. Jest dużo mieszkańców. Siedzą na murach, podziwiają panoramę, bawią się, bo akurat odbywa się to jakiś festyn. Wędrujemy wzdłuż murów, obchodzimy całą twierdzę i szybko wracamy do samochodu. Tu okazuje się, że przed Stasiem zaparkował bus. Mamy kłopot z wyjechaniem z miejsca parkingowego. Kompletnie zablokowana została trasa przejazdowa do parkingu. Męczymy się z wyjazdem dobre 20 minut. W końcu sukces. Wyjechaliśmy. Okazało się że zrobił się taki korek na wjeździe na parking, że samochody stały na ulicy.. Teraz tylko znaleźć hotel. Tu nie szukamy przez booking.com bo internat jest bardzo drogi. Przed Niszem znajdujemy hotel turecki Bosforus. Hotel czterogwiazdkowy za 110 euro ze śniadaniem. Pokój znakomity z dwoma sypialniami i dwoma łazienkami. Zadowoleni podsumowujemy dzień przy czarnogórskim winku.
Dziś po południu ruszamy czteroosobową grupą Anita, Zbyszek Stasiu i ja na Bałkany. Interesuje nas Kosowo, Macedonia i Albania. Pierwszego dnia docieramy do Brna. Podróż przebiega pod znakiem dyskusji na temat, którą drogą mamy jechać. Stasiu jak zwykle obwiesił się gadżetami i one pokazują różne drogi. Około 23 decydujemy się zanocować w Brnie. Przez internat booking,com znajdujemy jakiś apartament. Gdy docieramy ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Szukamy czegoś innego. Pada na Hotel Biala Ruza. Początkowo nie możemy go znaleźć, bo wszędzie są remonty, ale w końcu się udaje. Ja ze Zbyszkiem idę do hotelu załatwiać sprawę. Początkowo facet mówi, że nie ma pokoi, ale jak powołuję się na booking.com i pokój dla 4 osób się znajduje za cenę z bookingu 75 euro ze śniadaniem. Pokój okazuje się dość marny. Wprawdzie są dwa pokoje z łazienka, ale brudne ściany, mocno zużyty. Na pociechę wypijamy wino i do spania. Rano pobudka o siódmej.. Zjadamy dobre śniadanie i ruszamy w drogę, Pogoda niezbyt zachęcająca. Chmury deszczowe wiszą nad nami. W końcu zaczyna padać, a nawet lać. W pewnym momencie Stasiu zjeżdża z autostrady bo tak pokazuje mu jeden z GPS. Ciągniemy się jak flaki z olejem. Stasiu twierdzi, że tak jest lepiej, bo nie będziemy na Słowacji płacić za autostrady. Ale jeszcze kawał drogi po Słowacji. W końcu Zbyszek przejmuje inicjatywę i kieruje Stasia na autostradę. Przejeżdżamy Czechy, Słowację. Na Węgrzech zatrzymujemy się na odpoczynek. Zjadamy pyszne zupy gulaszowe -dwa różne rodzaje i naleśniki z nadzieniem orzechowym polane czekoladą. Pycha. Anita przez całe popołudnie wspomina smak tych naleśników. Na granicy Serbskiej kontrola graniczna. Do Belgradu zamiast o 13.30 jak wskazywał rano GPS docieramy po 17.00. Parkujemy i okazuje się, że za parking trzeba płacić przez telefon. Nasze telefony nie przyjmują takiej formy płatności. Kobieta ze sklepu z obrazami zapłaciła za nas ze swojej komórki. Gdy pytamy jak dotrzeć do twierdzy Kalemegdan okazuje się, że to daleko i albo jedziemy tam samochodem albo autobusem. Decydujemy się na swój samochód. Kobieta uprzedza nas że będziemy mieli kłopoty z zaparkowaniem. Decydujemy się na samochód. Gdy docieramy do twierdzy udaje się nam dość szybko znaleźć miejsce do parkowania. Twierdza jest ogromna leży nad Dunajcem i Sawą. Składa się z zamku dolnego i górnego. Wstęp bezpłatny. Jest dużo mieszkańców. Siedzą na murach, podziwiają panoramę, bawią się, bo akurat odbywa się to jakiś festyn. Wędrujemy wzdłuż murów, obchodzimy całą twierdzę i szybko wracamy do samochodu. Tu okazuje się, że przed Stasiem zaparkował bus. Mamy kłopot z wyjechaniem z miejsca parkingowego. Kompletnie zablokowana została trasa przejazdowa do parkingu. Męczymy się z wyjazdem dobre 20 minut. W końcu sukces. Wyjechaliśmy. Okazało się że zrobił się taki korek na wjeździe na parking, że samochody stały na ulicy.. Teraz tylko znaleźć hotel. Tu nie szukamy przez booking.com bo internat jest bardzo drogi. Przed Niszem znajdujemy hotel turecki Bosforus. Hotel czterogwiazdkowy za 110 euro ze śniadaniem. Pokój znakomity z dwoma sypialniami i dwoma łazienkami. Zadowoleni podsumowujemy dzień przy czarnogórskim winku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz