środa, 2 maja 2018

Korea 2 maja 2018 r.

Korea Południowa

2 maja 2018 r.

Hahoe
Dziś ja zwykle pobudka o siódmej. Pada deszcz. Szykujemy się powoli, bo nie bardzo mamy ochotę zwiedzać wioskę w deszczu. Śniadanie tosty, jajko na twardo i dżem. To i tak lepiej niż gdzie indziej. Bardzo nam się ten hotel podoba  nazywa się Win. Ogromne pokoje, duża łazienka i wszystko nowoczesna i czyste. Gdy opuszczamy hotel jeszcze  mży ale za chwilę przestaje padać. Docieramy do  wioski. Pytamy faceta o bilety. Ten każe nam zostawić samochód, wyciąga meleksa i podwozi nas pod kasy. Dają jeszcze na drogę parasole. Koreańczycy są bardzo  życzliwi i opiekuńczy. Wioska została założona w XVI wieku przez notabli królewskich, których potomkowie mieszkają do dziś. Znajduje się tu mnóstwo rezydencji. jesteśmy bardzo wcześnie więc jest pusto nie ma turystów. Z jednej strony jestem zadowolona, ale  trochę tak dziwnie gdy chodzi się po takiej wiosce i nie ma ludzi. Spędzamy w wiosce około dwóch godzin. Dochodzimy nad rzekę, gdzie znajduje się piękny las piniowy. Nad rzekę rozpościera się bardzo wysoki klif. Wioska wpisana jest na listę UNESCO.
Odwiedzamy też muzeum masek. Mają tu kolekcję ponad 1000 masek  zarówno koreańskich jak i zbiory z innych krajów. Niestety musimy ruszać do Seulu, bo wieczorem mamy samolot na wyspę Jeju. Przed Seulem straszny korek. Ciągniemy się jak flaki z olejem. Na lotnisko docieramy o wpół do szóstej. Nie możemy  trafić do punktu zwrotu samochodów. Kręcimy się  jak g..w przeręblu. Wreszcie widzę to miejsce, ale jesteśmy na równoległym pasie. Wyskakuję z samochodu. Chcę podejść na to miejsce i  powiedzieć osobie przyjmującej, gdzie stoimy. Niestety  nikogo nie ma. Lecę do biura. tam też nikogo nie ma . Wracam  do punktu zwrotu. Tu stoi  chłopak. Stasiu stoi na kratce niedaleko ale się nie zorientował że 10 metrów dzieli go od celu. Tłumaczę chłopakowi, że chcę oddać samochód, ale on jest z innej firmy. Dzwoni do kogoś, ale ta osoba się nie zgłasza. W końcu wchodzimy na lotnisko z walizkami . Oddajemy klucze. Chcę żeby facet napisał mi że wszystko w porządku i chcę wyjaśnić sprawę niezapłaconej opłaty za autostradę. On wziął klucze i poszedł. Myślałam że poszedł sprawdzić samochód. czekamy i czekamy, a czas leci. Musimy iść na odprawę. wyglądam z dworca , a tu nie ma ani samochodu ani faceta. Macham ręką na wszystko. Idziemy się odprawić. oddajemy bagaże i czekamy na samolot. Właściwie nawet nie czekamy, bo od razu jest boarding. Samolot Boening 777 pełny. Samolotów przy nas odlatujących na Jeju było kilka. Lot godzinę i jesteśmy na miejscu. Idziemy wypożyczyć samochód. Facet zasunął nam taką cenę, że słabo nam się zrobiło. Potem się dogadaliśmy ale był problem z GPS po angielsku. Wreszcie znaleźli samochód . Ale trzeba  jechać do wypożyczalni do miasta. Busikiem podwożą nas . Odbieramy Hundaja  z 3500 kilometrów na liczniku. Też fajny. Po drodze zatrzymujemy się w hotelu Mon Dieu. Podoba się nam i zostajemy w nim, Jeszcze tylko wyjazd do sklepu gdzie Stasiu zjada porcję koreańskiego jedzenia i wracamy do hotelu.
sadzonki ryżu

w wiosce Hachoe

w wiosce Hachoe


w wiosce Hachoe


w wiosce Hachoe

w wiosce Hachoe


w wiosce Hachoe

w wiosce Hachoe

w wiosce Hachoe

w wiosece Hachoe

drzewko zasadzone przez Elżbietę II

w wiosce Hachoe


akt powołania na premiera

kwiaty    wiśni??

w wiosce Hachoe

wysoki klif

w wiosce Hachoe

w wiosce Hachoe

w muzeum masek

w muzeum masek

w muzeum masek

w muzeum masek

jesteśmy na wyspie Jeju

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz