Budzę się o szóstej. Jest widno.To w związku z tym,że w Rwandzie jest inny czas niż w Ugandzie. śniadanie o siódmej. Gdy idziemy na śniadanie okazuje się, że Roni już czeka, bo o wpół do ósmej powinnam być w dyrekcji parku, by się zarejestrować. Oczywiście on ma pretensje do nas. Sam wczoraj ustalił, że wyjeżdżamy o wpół do ósmej. Z tych nerw nie mogę jeść śniadania. Mój lunchbox tez nie jest przygotowany. Wsiadam do samochodu tylko z woda i jedziemy. Roni się wydziera na mnie . Jestem wkurzona, zdenerwowana. Wpadam na ostatnią chwilę do biura. Płacę kartą za wycieczkę. 75 dolarów. Idę z przewodnikiem do grupy. Grupa pięcioosobowa. Wiek niewiele ponad 20 lat. Popatrzyli na mnie z wyższością i pewnie pomyśleli po co i gdzie ta stara się pcha. Jedziemy do punktu wyjścia.. Po drodze skręcamy do hotelu po lunchbox. Ruszamy w drogę po ósmej. Przewodnik 6 turystów i 2 strażników z bronią.Młode wilczki wyrwały szybko. Ja oczywiście nie mam zamiaru z nimi się ścigać. Po jakimś czasie znikają mi z oczu. Zostaje ze mną przewodnik i wartownik. W pewnym momencie pojawia się jeszcze dwóch wartowników. Idę powoli. Trochę mnie przydusza. To sprawa wysokości. zaczynamy trasę na wysokości 2500 m npm. Dochodzimy do lasu. Tu trasa staje się trudniejsza, Kamienista , trzeba wysoko stawiać kroki, a nawet wspinać się.Przewodnik pokazuje mi goryle . Siedzą w trawie w pięknym słońcu . Szkoda , że trochę daleko.. Mijamy dwóch facetów którzy wybrali się na wycieczkę by podglądać ptaki. Przewodnik zaczyna mi sugerowć, bym może też zdecydowała się na taką opcję.Nie jestem tym zainteresowana.Idziemy dalej. ja powoli i stale się zatrzymuję bo mnie zatyka, ale jak serce się uspokoi to mam siły. Przechodzimy na drugi etap drogi.jest zdecydowanie trudniejszy. Przewodnik znowu mi sugeruje, że może tylko obserwacja lasu, ale ja idę w górę. Tragarz który idzie za mną w niektorych momentach próbuje mi pomóc. ale w pewnym momencie odpuszcza. . Mam ich w nosie. Jak jest wysoko i nie mogę postawić nogi to klękam i się wciągam. Las jest piękny. Mnóstwo zieleni. Właściwie rośni jedna na drugiej.jak jestem zmęczona to zatrzymuję się i robię zdjęcia. Przewodnik wkurza to że się tak wlokę i mówwi że do 12.30 musimy dojść do trzeciego odcinka, bo potem będą schodzić ci co wcześniej weszli i wtedy nie można wchodzić , bo jest niebezpiecznie. Została mi godzina, a on mówi ze do trzeciego odcinka w tym tempie będę szła jeszcze dwie godziny. Nie poddaję się. Idę dalej. Powolutku, pomalutku i do przodu i pod górę. Gdy jest za piętnaście pierwsza, pytam jak daleko do trzeciego odcinka . ON mi oświadcza, że jesteśmy na trzecim odcinku i że nasza grupa wraca to z nimi wrócimy. Ja udaję , że nie słyszę. On mówi,że na szczyt to jeszce godzina, a zejście jest trudniejsze. Po chwili pojawia się nasza grupa. jak mnie zobaczyli to zaczęli bić brawo. pewnie myśleli, że się poddałam. Mówią że do szczytu 10 minut. Wtedy przewodnik oświadcza, że widzi , że mam siłę i idziemy dalej. Gdy wchodzimy na szczyt zaczyna lać najpierw grad potem zacinający deszcz. Nawet nie mogę zrobić zdjęcia , bo deszcz pada wprost na obiektyw. Ubieram kurtkę przeciwdeszczową Marcina. Wciągam wyżej paszport, żeby nie zmókł i ruszamy w dół. A jeszcze odtańczyłam taniec radości. Prze to gadanie przewodnika miałam chwile zwątpienia. Byłam wkurzona , że nie wejdę na szczyt. Ale udało się. Droga na dół to horror. Wszystko przemiękło. Zrobiła się maź. W podeszwy weszło błoto i ślizgam się jak po lodzie. Na dodatek bardzo stromo. Dobrze, że ziemia blisko. Zejście na wszystkie sposoby. Nawet z siadaniem na tyłku i zsuwaniem się. Maż taka ,że nawet miejscowi co i raz upadają, albo się ślizgają. Po drodze jeszcze raz spotykamy goryla. Ogromny siedzi na ogromnym drzewie i konsumuje. Zresztą śladów obecności goryli jest mnóstwo. Ulubionym miejscem załatwiania się jest ścieżka po której idziemy.Po 16.00 docieramy do samochodu. Po drodze jeden ze strażników pyta mnie ile mam lat. każę im zgadywać. Strzelają różne liczby. Gdy im powiedziałam zaczęli mi bić brawo. To już drugie brawa dzisiaj. No chyba przewróci mi się w głowie.Przed samochodem zdejmuję buty. Gdy dojeżdżamy do hotelu chcę je załóżyć. A tu biegnie facet z białymi crocsami drugi z gorącą wilgotną ściereczką do wytracia rąk i buzi . Zabierają moje buty, dają mi białe klapki i prowadzą do holu. Sadzają. Przychodzi facet. Zdejmuje mi skarpety, potem myje nogi. Drugi przynosi sok do popicia, a potem kawę. Robią mi masaż stóp. No naprawdę czuję się jak królowa.. Potem zaprowadzają mnie do pokoju . Dostaję jeszcze inne klapki. Marcin wita mnie z radością. Opowiadam mu o przeżyciach. Mówi, że jest dumny ze mnie. Ja też się cieszę. Weszłam powoli, bo powoli ale z 2500 m na 3700. Powiedziałam przewodnikowi, żeby wierzył w siłę kobiet. Oczywiście też powiedziałam, że wiem ,że nie wierzył w to , że wejdę na szczyt. śmiał się ale przyznał mi rację.Idziemy na kolację, Jest pyszna, ale nie mam apetytu. Marzę o tym,żeby się położyć, ale robotę trzeba odwalić.
|
czerwone drzewo |
|
roślinność w lesie |
|
spotkane goryle |
|
spotkane goryle |
|
Dodaj napis |
|
gorylica z małym |
|
goryla kupa |
|
w lesie |
|
w lesie |
|
podobno to lobelia |
|
w lesie |
|
w lesie |
|
ogromna dżdżownica |
|
las po drodze na wulkan |
|
soczysta zieleń |
|
soczysta zieleń |
|
soczysta zieleń |
|
wielopiętrowa roślinność |
|
wielopiętrowa roślinność |
|
wielopiętrowa roślinność |
|
droga na wulkan |
|
droga na wulkan |
|
mroczny las? |
|
Dodaj napis |
|
podobno to teżlobelia |
|
jezioro Bisoke |
|
jezioro Bisoke i zdobywcy |
|
droga powrotna |
|
tu stosunkowo sucho |
|
goryl spotkany w drodze powrotnej |
|
drzwi do lasu |
|
plantacje cebuli |
Królowo,
OdpowiedzUsuńMy też jesteśmy z Ciebie dumni !!! Jakieś tam góralskie geny w Tobie się objawiają :) Tak trzymaj i nie odpuszczaj. Pozdrawiamy (Króla także),
Bożena, Krzysiek i Ania
Gratuluję, jesteś WIELKA. Trzymaj tak dalej. GT
OdpowiedzUsuń