wtorek, 15 stycznia 2019

Uganda 15 stycznia 2019 r.

15 stycznia 2019 r Uganda

Ruwenzori
Wstajemy urlopowym zwyczajem za piętnaście szósta. Śniadanie trochę inne niż zwykle , bo kartofle z cebulą i papryką. Właściwie jestem zadowolona ze zmiany, bo już mam dosyć jajek. Roni przychodzi o 7.00/ Przynosi rachunek za paliwo  na 235000  i bez słowa je z nami śniadanie. Każe wziąć  lunch i oczywiście zamawia trzy . Jedziemy do punktu trekkingowego. Tu przed brama kłębi sie tłum. Okazuje się, że to tragarze. czekają na turystów, by nieść im  bagaże na górę. Tu trekkingi są od jednego dnia do ośmiu na Margaritę -- najwyższy szczyt Ugandy . My wybieramy jednodniową wycieczkę. Płacimy po 40 dolarów i dostajemy przewodnika. Okazuje się że dostajemy też lunch. Ruszamy na trasę. Najpierw mijamy zamieszkałe biedne domy Ugandyjczyków. Mnóstwo maleńkich dzieci biega po ulicy. Są tak brudne i w tak brudnych łachach że serce ściska. Po prostu rozpacz,Wędrujemy wzdłuż rzeki przez 4 godziny pod górę. Mijamy fajne mostki albo dziurawe,albo wiszące. Marcina przy jednym z mostków ugryzły 4 osy. Okazuje się,że on jest uczulony na jad osy. Puchnie mu ręka. Docieramy do pierwszego etapu podróży. Zjadamy lunch dzieląc się z przewodnikiem, On nic nie ma. Wodę bierze ze strumyka.Możemy iść dalej. Nawet ruszamy przed siebie, ale przewodnik na moje pytanie gdzie kończy się następny etap oświadcza, że  trzeba iść  jeszcze 3 godziny. Jest pierwsza godzina. jeśli pójdziemy dalej to dotrzemy w najlepszym razie na  16 a przecież trzeba jeszcze wrócić. Poza tym Marcin zaczyna puchnąć, Nie może zgiąć jednej ręki, a druga też mu puchnie. Decydujemy się zawrócić. Tym bardziej,że  coraz niżej wiszą chmury Droga powrotna zajmuje nam zdecydowanie mniej czasu. O 16 jesteśmy przy samochodzie. Roni jest bardzo miły . Nawet wyjął mi sandały z samochodu. Dojeżdżamy do hotelu, Umawiamy się z kierowcą na jutro na 8.30. Będzie można pospać.W pokoju Marcin bierze lekarstwo i  czekamy na efekty. Po jakimś czasie opuchlina schodzi. Nie trzeba jechać do szpitala. W między czasie ustaliłam ze w Kasese znajduje się szpital, ale Marcin boi się tam nawet spoglądać Zapomniałam dodać że Rwenzori są przepiękne. W hotelu zjadamy rybę na kolację popijając piwem Marcin doszedł do wniosku,  że w przyszłym roku idzie z Bartkiem na Margierytę. Kierowca miły, że do rany przyłóż. Nawet sandały  mi wyjął z samochodu  jak wróciliśmy z gór. Dowiedzieliśmy się od przewodnika , że w Ugandzie są  wyłącznie płatne szkoły. Jeśli rodzice nie mają pieniędzy dzieci nie chodzą w ogóle do szkoły



po drodze domki  mieszkańców

dzieci bawiące się przy drodze

ładna kaczka

kwiat drzewa flamboye

tak nosi się dzieci

widoki po drodze

widoki po drodze

jakieś kwiatki

na trasie

chłopiec idzie dopracy

na trasie

owoc awokado

owoc passiflory

tutejsza willa

Dodaj napis

wejście do parku

Dodaj napis

rzeka pełna kamulców

tu mostek drewniany

ciekawa roślina

na wiszącym mostku

to też owoc ale nie pamiętam nazwy

w trakcie lunchu

Marcin zdobywca

wzdłuż tej rzeczki szliśmy

Dodaj napis

niecierpek

tragarze niosą  turystom bagaże

Dodaj napis

Jack fruit

taka piłką graja w nogę

Dodaj napis

spotkane po drodze dzieci

spotkane po drodze dzieci

Dzieci zajmują się rodzeńswem

świnka na sznurku

miejscowa piękność



3 komentarze:

  1. Halinko,
    Jak zwykle czytam wszystko co piszesz. Pasjonująco zresztą. Tym razem nasuwa mi się jeden komentarz: "Staś i Nel- powrót po latach".
    Odpoczywajcie, bezpiecznego zwiedzania i szczęśliwego powrotu.
    Bożena

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak już pisałam kraj zaskakujący bogactwem przyrody.... różnorodne owoce rosnące w naturze, u nas niespotykane ewentualnie w marketach. Pozdrawiam. Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za miłe słowa... Przezycia niezapomniane. Jak wróce to opowiem Pozdrawiam Halina

    OdpowiedzUsuń